[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tymczasem gosposia dolała kawy Diegowi, po czym oddaliła się na jego znak.
Dopiero gdy zostali sami, przysunÄ…Å‚ siÄ™ do Ellie.
- Ciąża ci służy.
R
L
T
Spojrzała na niego z pełną buzią i ze zdumieniem odkryła, że na jego twarzy malu-
je się nieskrywane pożądanie. Poczuła się jak rażona prądem.
- Jesteś jeszcze piękniejsza niż tamtego dnia podczas karnawału - dodał.
Oszołomiona całkiem zapomniała o lnianej serwetce na kolanach i wytarła usta rę-
kÄ….
- Dziękuję - mruknęła.
- Jak siÄ™ czujesz?
- Zwietnie. - Nie kłamała. Nudności, które jej dokuczały, minęły. Właściwie od
przyjazdu do Rio nie mogła narzekać na żadne dolegliwości. Może zawdzięczała to
morskiemu powietrzu i zapachowi egzotycznych kwiatów.
- To dobrze. - Diego uśmiechnął się do niej. - Mam dla ciebie propozycję.
Ellie puściła wodze fantazji. Wyobraziła sobie, jak Diego podchodzi do niej i mó-
wi:  Pragnę cię, Ellie. Chcę, żebyśmy razem wychowali nasze dziecko. Zamierzam się z
tobą ożenić i kochać cię do końca życia".
Dlaczego wciąż się łudziła, że ten mężczyzna, który nigdy nie stworzył prawdzi-
wego związku opartego na zaufaniu, może ją pokochać? Przecież nawet gdyby poprosił
ją o rękę, musiałaby odmówić. Bo jak mogłaby zostać żoną człowieka, któremu nie może
ufać?
- Ellie. - Wypił łyk kawy, po czym odstawił filiżankę. - Jesteś taka młoda.
Prychnęła.
- Mam dwadzieścia cztery lata!
- Moim zdaniem to niewiele. Dopiero zaczynasz dorosłe życie. Nie planowałaś
ciąży, ale przeze mnie stało się inaczej. Nie powinnaś cierpieć przez mój błąd.
Posłała mu niepewny uśmiech.
- Właściwie to nie cierpiałam...
- Przeze mnie przeżyłaś kilka trudnych miesięcy. Zrezygnowałaś z pracy, a potem
zostałaś porwana sprzed ołtarza... Mam kontynuować?
- Do czego zmierzasz?
- To moja wina - wyznał cicho. - I mogę to naprawić.
Wsunęła ręce pod stół, żeby ukryć drżenie.
R
L
T
- W jaki sposób?
- Obiecaj mi, że ze mną zostaniesz.
Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi.
- Mam złożyć obietnicę?
- Do narodzin dziecka. Potem będziesz mogła wrócić do Nowego Jorku albo poje-
chać, gdziekolwiek zechcesz. Będziesz mogła zająć się karierą i umawiać się z innymi
mężczyznami. Z powodu dziecka omal nie wyszłaś za mąż za człowieka, którego nie
kochasz. On zniszczyłby nie tylko twoje życie, ale także życie mojego syna...
- Nadal nie rozumiem, o co ci chodzi - wyszeptała.
- Po rozwiązaniu dam ci wolną rękę. - Ponownie napił się kawy. - Dziecko zostanie
ze mnÄ….
Lodowaty sztylet przeszył jej serce.
- Chcesz odebrać mi dziecko?
- Tak będzie najlepiej, Ellie. Nie chciałaś zostać matką...
- To nieprawda!
- I nie jestem pewien, czy sprawdzisz siÄ™ w tej roli.
- Chyba nie mówisz poważnie.
- Wręcz przeciwnie.
- A ty uważasz, że będziesz dobrym ojcem?! - wykrzyknęła. - Nawet nie bywasz w
domu!
- Ellie, posłuchaj...
- Nie, to ty mnie posłuchaj! - Zerwała się na równe nogi. - To ty nie masz szans, by
zostać dobrym rodzicem. Odchodzę...
- Stój - rozkazał, a ona posłuchała.
Słyszała jego kroki, gdy się do niej zbliżał. Poczuła jego dłonie na ramionach.
Ciążyły jej, jakby były z żelaza. A potem obrócił ją twarzą do siebie.
- Zostaniesz tutaj do narodzin dziecka - powtórzył z naciskiem. - To nie podlega
dyskusji. Nie zaryzykuję tego, że zwiążesz się z łajdakiem jak Timothy Wright. Dlatego
nie zamierzam stracić cię z oczu.
R
L
T
Z trudem powstrzymywała łzy. Brazylijskie słońce musiało pozbawić ją rozumu,
skoro uznała, że może mu zaufać.
- To znaczy, że będziesz mnie więzić?
- Ująłbym to inaczej. Będę dbał o twoje bezpieczeństwo - sprostował chłodno. -
Nie znasz Wrighta tak dobrze, jak ci siÄ™ wydaje.
- Znam go i wiem, że ma więcej honoru i przyzwoitości w małym palcu niż ty w
całym ciele!
Posłał jej ponury uśmiech.
- I właśnie ten błędny osąd dowodzi, że nie nadajesz się na matkę mojego syna. Po
prostu nie mogę ci zaufać... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •