[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kie, tonce w mikkim mroku doliny i góry.
 Zrozumiaem wszystko!  zawoa jeden.
Podniós ku niebu potn twarz natchnion i ca piersi wcign wonny powiew halny.
 Zrozumiaem wszystko! Zamierzasz w proch i nicoS obróci nieprawnoS pokole, na
ruinach i zgliszczach zbudowa Swityni wolnej ludzkoSci. Widz, jak na jawie, ojczyzn
moj, kierowan niczem nieksrpowanym duchem. Przeczuwaem w miotaniach duszy ten
czas znojny, bom mówi do braci:
Tlio w mej piersi zarzewie,
Materja skier tak bogaty,
e jeno d w palenisko,
A pomie ogarnie Swiaty...
Pali si Swiat... Nieche ginie
W tej strasznej skier zawierusze,
Byleby wyszy z niej cao
Nasze stsknione dusze...
Rce poniós, w natchnieniu ogarniajc ziemi ca, i zawoa:
 Lenin! Lenin! Wielkim prorokiem jesteS, nauczycielem, mesjaszem ludów uciemio-
nych!
Ten, któremu poeta gorejcy rzuci sowa zachwytu, kiwn nag, okrg czaszk, oczy
zmruy i odpar chrapliwie:
 Jam jest! PrzyjScie moje przepowiedzia przed 140 laty inny buntownik  walczcy
o szczScie uciemionych... Pugaczow! Na szafocie rzuci katom sowa prorocze:  Jam nie
orze, ino piskl orle; orze szybuje jeszcze pod obokami, lecz spadnie, spadnie! Otom
spad!
Skurczya si twarz o wystajcych policzkach, oczach skoSnych i wargach sinych, wydtych.
Rmia si cicho... dugo... bez dxwiku i bez wyrazu.
Poeta dre zacz na caem ciele, wpatrujc si w t zjaw, blad plam wystpujc
w ciemnoSci, niby zwid straszliwego oblicza, wyaniajcego si z mgy zapomnienia.
SkoSne oczy, wystajce policzki, wargi grube, okryte rzadkim porostem wsów, ótawa
skóra nagiej czaszki rozpywa si jy w mtny krg, biegncy w dal niezmierzon, okiem
nieogarnit.
JacyS jexdxcy na maych wierchowcach pdz, a ziemia jczy i ttni pod tysicami krzep-
kich, lotnych kopyt. Ludzie w spiczastych czapach, w baranich kouchach wyj i gwid
114
przeraxliwie. Z sykiem mkn strzay. Poyskuj podniesione w zamachu ostrza mieczów. Mi-
goc wysunite naprzód da wóczni. Pdz jak wicher, a dokoa luny i sza pomieni nad
grodami i anami yta. Przy ogniskach wybucha zgrzytliwy Smiech i przeszywaj go jki,
szloch zgrozy i rozpaczy. W poyskach i drganiach szkaratnych jzyków pomieni miotaj si
branki nagie. Ich biae ciaa i wosy rozplecione kbi si wszdzie, niby piana grzywiastych
fal. Zbrojni ludzie o oczach skoSnych porywaj je z guchym Smiechem, zdawionym dz.
Padaj na stratowan traw.
PoSród chybkich przygaSni ognisk garn do siebie biae, nagie ciaa, szybko i drapienie
zdobywaj je i tu w obokach dymu, w zgieku Smiechu i okrzyków, w obliczu Smierci sza-
lej w uciechach namitnych. Do groxnych wodzów na postronku wlok zwalczonych knia-
ziów ruskich i tumy jeców. Rmiej si wodzowie, rozradowani zwycistwem, i wasnemi
rkami podcinaj garda, otwieraj piersi, wyrywaj serca wrogów. Krew, lament, rzenie
konania, krzyk boleSci mordowanych, szloch niewiast, nagich i obdem skutych, rzucanych
pod nogi zwycizcom. Syci uciech i krwi wodzowie mongolscy pokornym kniaziom, co
klcz na skraju drogi, darowuj swoje siostry i córy, a ruscy bojarowie w lku o ycie wiod
na namiotów najexdxców swoje niewiasty. Z mroku wypywaj tatarskie oblicza potomków
zwycizców i zwycionych, ponura, drapiena gowa Iwana Groxnego i jeszcze groxniejsze
widma okruciestwa carów ruskich i nie znajcej miosierdzia potgi ich, tratujcej narody
i ludzi... upy dokoa i trupy pomordowanych; zgliszcza i ruiny; szubienice i lochy wizien-
ne; szloch, jki, przeklestwa, nienawiS, bunt i znowu  szubienice, kajdany, mogiy bez
liku, otaczajce, niby mroczne wiechy, znikajcy na wschodzie szlak stratowany, krwi zlay
i ponury, jak stare cmentarzysko...
Lenin wci si Smia. Cicho... dugo... bez dxwiku i bez wyrazu...
Poeta przetar oczy i oprzytomnia.
Zajrza gboko w mroczne oczy skoSne, w szerok twarz o grubych wargach; rzadki za-
rost nad grubemi wargami i na brodzie, wzrok zatrzyma na mocnej, okrgej czaszce ysej, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl