[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łza. Wiedział, że przyczynił się osobiście do jeszcze jednej śmierci młodego
człowieka.
Zanim zdołał pogrążyć się w bolesnym poczuciu winy, rozległo się pukanie do
drzwi. W pierwszej chwili zignorował je z nadzieją, że ten ktoś odejdzie.
Jednak tajemniczy gość ponowił pukanie. Zirytowany Jack zawołał w końcu, że
drzwi sÄ… otwarte.
Laurie uchyliła je niezdecydowanym ruchem.
- Nie chciałabym ci przeszkadzać - powiedziała. Od razu wyczuła nastrój Jacka.
W oczach miał dziką zawziętość.
- Czego chcesz?
- Jedynie powiedzieć, że rozmawiałam z detektywem Lou Soldano, tak jak
prosiłeś. - Weszła do pokoju i delikatnie położyła karteczkę z zanotowanym
numerem na krawędzi biurka Jacka. - Czeka na twój telefon.
- Dziękuję, Laurie. Nie wydaje mi się, abym w tej chwili miał nastrój do
rozmowy.
- Myślę, że on mógłby ci pomóc. Właściwie to...
- Laurie! - przerwał jej ostro. Po sekundzie, już łagodniejszym tonem dodał: -
ProszÄ™, Laurie, zostaw mnie samego.
- Jasne - odparła spokojnie. Wyszła z pokoju, zamknęła za sobą drzwi i przez
chwilę patrzyła na nie. Jej obawy gwałtownie się nasiliły. Nigdy dotąd nie
widziała Jacka w takim stanie. W niczym nie przypominał nonszalanckiego,
zuchwałego faceta.
Pospieszyła do swojego pokoju i natychmiast zadzwoniła do Lou.
- Parę minut temu zjawił się doktor Stapleton - oznajmiła.
- Zwietnie. Powiedz, żeby zadzwonił do mnie. Będę u siebie co najmniej przez
godzinÄ™.
- Obawiam się, że nie zamierza tego robić. Teraz wygląda znacznie gorzej niż
rano. Coś się wydarzyło. Jestem pewna.
- Dlaczego nie zadzwoni?
- Nie wiem. Nie chciał nawet ze mną rozmawiać. W kostnicy leżą zwłoki jeszcze
jednego chłopaka z gangu. Strzelanina miała miejsce w pobliżu Manhattan
General.
- Myślisz, że był w jakiś sposób w to wmieszany?
- Nie wiem, co myśleć. Po prostu się martwię. Boję się, że może się zdarzyć
coÅ› strasznego.
- Dobra, uspokój się. Zostaw to mnie. Coś wykombinuję.
- Obiecujesz?
- Czy kiedyś cię zawiodłem? - zapytał Lou.
Jack przetarł oczy, zamrugał i otworzył je. Rzucił wzrokiem na biurko zawalone
teczkami personalnymi ofiar, które czekały na sekcję zwłok. Zdawał sobie
sprawę, że nie znajdzie dość siły, aby skoncentrować się na papierkowej
robocie.
Wodząc wzrokiem po teczkach, zauważył dwie obco wyglądające koperty. Jedna
była duża i szara, druga wyglądała na urzędową. Najpierw sięgnął po większą.
Zawierała kopię karty szpitalnej i notatkę od Barta Arnolda, który wyjaśniał,
że zdecydował się dołączyć do już przesłanych kart ofiar infekcji także kopię
karty Kevina Carpentera.
Jack był mu wdzięczny. Taka inicjatywa była godna pochwały i świadczyła jak
najlepiej o całym zespole dochodzeniowym. Otworzył kartę i przejrzał
informacje. Kevin Carpenter został przyjęty do szpitala w poniedziałek rano z
powodu urazu prawego kolana.
Jackowi przyszło do głowy, że objawy choroby pojawiły się u Kevina natychmiast
po operacji. Odłożył jego kartę na bok i sięgnął po inne. W przypadku Susanne
Hard było podobnie, ona także zachorowała zaraz po cesarskim cięciu. Spojrzał
w kartę Paciniego i odkrył to samo.
Zastanowił się, czy możliwy jest związek między zabiegami chirurgicznymi a
zarażeniem się rzadkimi chorobami. Nie wydawało się to prawdopodobne, tym
bardziej że ani Nodelman, ani Lagenthorpe nie zostali poddani żadnym zabiegom.
Mimo to postanowił zapamiętać chirurgiczny trop.
Wrócił do karty Kevina. Dowiedział się, że objawy grypy pojawiły się nagle o
godzinie osiemnastej i stopniowo, ale nieubłaganie nasilały się aż do
dwudziestej pierwszej z minutami. Wtedy stan chorego gwałtownie się pogorszył,
na tyle zaniepokoił lekarza, że Carpentera przewieziono na oddział intensywnej
terapii. Tam rozwinął się zespół ostrego wyczerpania oddechowego, który
bezpośrednio doprowadził do zgonu pacjenta.
Jack zamknął kartę i odłożył ją na miejsce, gdzie leżały pozostałe. Po
otwarciu mniejszej - zaadresowanej po prostu "Dr Stapleton" - znalazł w niej
wydruk komputerowy i małą karteczkę od Kathy McBane. Kathy jeszcze raz
dziękowała mu za zainteresowanie. Dodała, że ma nadzieję, iż dołączony wydruk
okaże się pomocny.
Jack przyjrzał mu się uważnie. Zapisano w nim wszystko, co zostało wysłane z
magazynu do pacjenta Brodericka Humphreya. Nie wspomniano o chorobie, a
wymieniono jedynie jego wiek - czterdzieści osiem lat.
Lista była równie długa jak w przypadku zmarłych i podawała artykuły - zdawało
się - przypadkowe. Nie wymieniono ich alfabetycznie, nie połączono w żadne
grupy. Jack domyślił się, że lista wymieniała sprzęty i inne przedmioty w
kolejności zamawiania. Hipotezę podpierał fakt, że wszystkie wykazy zaczynały
się tak samo, prawdopodobnie dlatego, że każdy przyjęty pacjent otrzymywał
standardowe, identyczne wyposażenie.
Brak uporządkowania tematycznego czynił listy trudnymi do porównania. Zadaniem
Jacka było odnalezienie, czym lista kontrolna różni się od pozostałych.
Piętnaście minut bezskutecznie przebiegał wzrokiem poszczególne pozycje
wykazu, a potem postanowił użyć komputera.
Po pierwsze stworzył osobne pliki dla każdego z pacjentów. Następnie do
każdego z plików wprowadził dane z odpowiedniej listy. Nie mógł powiedzieć o
sobie, że jest najlepszy na świecie w pisaniu na maszynie, więc praca zabrała
mu mnóstwo czasu.
Upłynęło kilka godzin. Kiedy był w połowie pracy, ponownie zapukała Laurie.
Chciała powiedzieć "dobranoc" i zapytać, czy nie mogłaby w czymś pomóc.
Pochłonięty pracą Jack zapewnił ją, że ma się dobrze i da sobie radę.
Kiedy wszystkie dane zostały wpisane, Jack zadał pytanie, czy listy osób
zmarłych różnią się czymś od kontrolnego wykazu. Odpowiedz była zniechęcająca
- kolejna długa lista! Przeglądając ją, zrozumiał, w czym rzecz. W odróżnieniu
od przypadku kontrolnego, wszyscy pozostali pacjenci znalezli siÄ™ na oddziale
intensywnej opieki medycznej. A poza tym pięć zainfekowanych osób zmarło, a
pacjent, którego dane służyły za przypadek kontrolny, żył.
Przez kilka minut Jack żałował straconego czasu i bezproduktywnego wysiłku,
gdy nagle do głowy przyszedł mu kolejny pomysł. Skoro wpisał pozycje z wykazu
w tej samej kolejności, w jakiej znajdowały się na listach, mógł zadać
pytanie, jakie wyposażenie trafiło do pacjentów tuż przed skierowaniem ich na
oddział intensywnej terapii.
Gdy nacisnął odpowiedni przycisk, na ekranie niemal natychmiast pojawiła się
odpowiedz: "nawilżacz". Zamyślił się. Wyraznie we wszystkich przypadkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •