[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kontrolę wyników. Polegałoby to na zastosowaniu optymalnych dawek kanceranu
wobec owych zwierzÄ…t kontrolnych tak, by nawet Charles czy Ellen nie wiedzieli,
którym jest on podawany, aż do przeprowadzenia badań pośmiertnych i ustalenia
wyników.
 O rany  przeciągnęła się Ellen.  Sama nie wiedziałam, w co się ładuję.
 Dobiję cię, to nie wszystko  odrzekł Charles.  Każde zwierzę trzeba
będzie przebadać przy sekcji nie tylko za pomocą mikroskopu świetlnego, ale
i elektronowego. Poza tym. . .
 Wystarczy  powiedziała Ellen.  Mam już ogólne pojęcie. A co z naszą
pracą? Jak będziemy sobie z nią radzić?
 Nie jestem pewny  odrzekł Charles, odkładając ołówek.  Myślę, że to
zależy od nas obojga.
 Chyba bardziej od ciebie.  Ellen siedziała na wysokim stołku, wsparta
plecami o stół laboratoryjny z łupkowym blatem. Miała na sobie rozpięty fartuch,
pod którym widać było beżowy sweter i pojedynczy sznur naturalnych pereł. De-
likatne dłonie złożyła na kolanach.
 Mówiłaś poważnie, że możesz pracować wieczorami?
Charles usiłował jakoś pogodzić w myślach równoległą pracę nad kancera-
nem i tajemniczym czynnikiem blokującym. Było to możliwe, choć oznaczałoby
mnóstwo godzin spędzanych codziennie w laboratorium i wolne posuwanie się
do przodu. Gdyby jednak udało im się wyizolować przynajmniej u jednego ga-
tunku, jedno białko pełniące funkcję czynnika blokującego, byłoby to już dużo.
Uodpornienie choćby jednej myszy na jej nowotwór oznaczałoby spektakularny
sukces. Charles uświadamiał sobie, że na podstawie takiego pojedynczego przy-
padku trudno byłoby generalizować, czuł jednak, że nawet tak skromne powodze-
nie mogłoby przekonać instytut, że trzeba wesprzeć jego prace.
59
 Słuchaj  powiedziała Ellen.  Wiem, ile dla ciebie znaczą te badania,
wiem też, że znajdujesz się w punkcie przełomowym. Nie wiem, czy zyskasz
stateczne potwierdzenie czy nie, ale to bez znaczenia. Musisz się dowiedzieć i do-
wiesz się. Jesteś najbardziej upartą osobą, jaką spotkałam.
Charles spojrzał na nią badawczo. Dlaczego powiedziała, że jest uparty? Nie
wiedział, czy potraktować to jako komplement czy zarzut, i nie miał pojęcia, jakim
cudem rozmowa zeszła na jego osobowość. Ellen zachowywała jednak obojętny
wyraz twarzy, nie spuszczajÄ…c z Charlesa nieprzeniknionych oczu.
Widząc, jak się w nią wpatruje, uśmiechnęła się i powiedziała:
 Nie bądz taki zaskoczony. Jeśli chcesz pracować wieczorami, to ja również.
Będę przynosiła w te dni coś na kolację.
 Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, jakie to będzie ciężkie  odparł z wa-
haniem.  Praktycznie mieszkalibyśmy w laboratorium.
 Jest większe od mieszkania, które wynajmuję  odparła ze śmiechem El-
len.  Moje koty same zatroszczÄ… siÄ™ o siebie.
Charles przeniósł wzrok na świeżo sporządzony plan doświadczeń z kance-
ranem. Nie myślał jednak o leku. Zmagał się z wątpliwościami, czy powinien
skorzystać z propozycji Ellen.
 Rozumiesz, że nie mam pojęcia, czy uda mi się namówić Morrisona do
płacenia ci za nadgodziny?  powiedział.
 To nie ma. . .  zaczęła Ellen i nie skończyła. Przeszkodził jej telefon.
 Odbierz  rzekł Charles.  Nie mam ochoty z nikim rozmawiać.
Ellen ześliznęła się ze stołka i opierając się na ramieniu Charlesa sięgnęła po
słuchawkę. Powiedziała  Halo i natychmiast cofnęła rękę. Szybko rzuciła mu
słuchawkę na kolana i odeszła.
 Twoja żona.
Szarpnąwszy za skręcony sznur Charles wyciągnął słuchawkę, która ześliznę-
ła się mu pomiędzy nogi. %7łe też musi dzwonić właśnie teraz, pomyślał.
 O co chodzi?  spytał niecierpliwie.
 Chcę, żebyś natychmiast przyjechał do gabinetu doktora Wileya  powie-
działa Cathryn sztywnym, opanowanym głosem.
 Coś się stało?
 Nie chcę o tym rozmawiać przez telefon.
 Cathryn, miałem bardzo zły ranek. Powiedz mi, o co chodzi.
 Charles, po prostu tu przyjedz!
 Słuchaj, wszystko mi się od rana wali. Nie mogę teraz przyjechać.
 Czekam na ciebie  oświadczyła Cathryn i odłożyła słuchawkę.
 Kurwa!  krzyknął Charles, rzucając słuchawką na widełki. Obrócił się
w fotelu i spostrzegł, że Ellen wycofała się za swoje biurko.  Na domiar wszyst-
kiego Cathryn każe mi teraz przyjechać do pediatry i nie chce powiedzieć, co się
stało. Boże, co jeszcze może mnie dzisiaj spotkać!
60
 Tak to jest, jak się ktoś żeni z maszynistką.
 Co?  zapytał Charles. Usłyszał dobrze, uwaga wydała mu się jednak
zupełnie bez związku z sytuacją.
 Cathryn nie rozumie, czym siÄ™ tu zajmujemy. Prawdopodobnie nie jest
w stanie pojąć napięcia, w jakim żyjesz.
Charles posłał jej zdziwione spojrzenie, po czym wzruszył ramionami.
 Pewnie masz rację. Najwyrazniej wyobraża sobie, że mogę tu wszystko
rzucić i pognać do niej. Chyba powinienem zadzwonić do Wileya i dowiedzieć
się, o co chodzi.  Zaczął wybierać numer, urwał jednak w połowie i powoli
odłożył słuchawkę. Myśl o Michelle pomimo irytacji zasiała ziarno troski. Stanął
mu przed oczyma jej poranny krwotok z nosa.  Lepiej tam pojadÄ™. To nie potrwa
długo.
 A co z planem badań?  spytała Ellen.
 Pogadamy o nim jeszcze, jak wrócę. Postaraj się przez ten czas przygo-
tować roztwór kanceranu dla myszy. Gdy tylko wrócę, wstrzykniemy pierwszą
dawkę. Każ przenieść myszy do naszej zwierzętami. Tak będzie nam o wiele ła-
twiej.
Podszedł do metalowej szafki przy drzwiach i wyciągnął swą kurtkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •