[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pośpiechu zapisał urywek muzycznej frazy. Przez chwilę Stafford miał nadzieję, że
wiadomość napisano atramentem sympatycznym. Nieśmiało, jakby wstydząc się swej
romantycznej natury, przytrzymał kartkę nad płomieniem, ale bez rezultatu. Ze złością cisnął
program na biurko. Był wściekły. Całe to zamieszanie, te tajemnicze randki! Cały wieczór
spędził siedząc obok niej, nie odezwawszy się ni słowem, choć na myśl przychodziły setki
pytań. I co? I nic. Wrócił do punktu wyjścia. Ale przecież chciała się z nim spotkać. Po co?
Jeżeli nie chciała z nim rozmawiać, nie dała dalszych wskazówek, po co w ogóle
przychodziła na spotkanie?
Spojrzał bez celu na półkę, gdzie trzymał sterty tanich kryminałów i książek science
fiction. W życiu nie zdarzają się fantastyczne przygody, pomyślał gorzko. Trup w każdej
szafie, tajemniczy telefon, piękna kobieta w roli szpiega. Może nie wszystko jeszcze zostało
powiedziane? Następnym razem, pomyślał, sam wezmę sprawy w swoje ręce. W jej grze
równie dobrze było miejsce dla dwojga.
Wypił kolejną kawę i podszedł do okna. Otworzył program jeszcze raz. Spojrzał na dziwną
wiadomość i prawie bez udziału woli zaczął nucić zapisany motyw. Miał dobry słuch i bez
trudu umiał śpiewać z nut. Muzyczna fraza wydała mu się znajoma. Zanucił jeszcze raz, nieco
głośniej. Zaraz, zaraz. Co to jest? Tam, tam, tam tam ti tam. Tam. Tam. Skądś znajome.
Odłożył program i sięgnął po zaległe listy. Kilka zaproszeń. Z ambasady amerykańskiej,
od lady Athelhampton, na przedstawienie dobroczynne z udziałem Ich Królewskich Mości.
Odłożył je na bok. Wątpił, czy zdecyduje się przyjąć któreś z nich. Zamiast tracić czas w
Londynie, lepiej pojechać do ciotki Matyldy. Obiecał jej, że wpadnie. Bardzo lubił cioteczkę,
ale odwiedzał ją z rzadka. Mieszkała w jednym ze skrzydeł pięknie odnowionego
zabytkowego dworu, który odziedziczyła po swoim dziadku. Była tam wielka bawialnia,
owalny pokój jadalny, nowa kuchnia zaadaptowana z przylegającej stróżówki, dwie sypialnie
dla gości, wielka sypialnia dla pani domu i pokoje wiernej Amy, która cierpliwie
towarzyszyła starszej pani służąc opieką i pomocą. Oprócz Amy mieszkało tam również
kilkoro służby, którzy zdecydowali się pozostać. Drugie skrzydło dworu było nie używane,
meble przykryte pokrowcami, jedynie raz do roku zaglądano tam, by przeprowadzić wiosenne
porządki. Stafford Nye uwielbiał to miejsce. Jako dziecko jezdził tam na wakacje. Wtedy dom
tętnił życiem. To było jeszcze za życia stryja, który mieszkał tam z żoną i dwójką dzieci. Tak,
to były wspaniałe czasy. Stryj zarabiał wystarczająco dużo, by utrzymać dom i całą rzeszę
służby. Stafford pamiętał, że na ścianach było mnóstwo obrazów, ale wtedy nie zwracał na
nie szczególnej uwagi. Głównie olbrzymie malowidła wiktoriańskie, ale było też parę
starszych płócien. Tak, nawet kilka cennych dzieł. Raebum, Gainsborough, parę
Lawrence ów, Lely, jakiś wątpliwy van Dyck. A także ze dwa Turnery. Niektóre zapewne
sprzedano, aby zapewnić byt rodzinie. Do dziś, ilekroć bawił przejazdem u ciotki, lubił
przechadzać się po domu studiując portrety przodków.
Cioteczka Matylda mimo swej gadatliwości była bardzo miła i przyjmowała siostrzeńca z
wielką gościnnością. Stafford uwielbiał jej towarzystwo, chociaż nie mógł zrozumieć tego
nagłego i nieodpartego pragnienia, by się z nią spotkać. Może dlatego, że chciał się przyjrzeć
dokładniej portretowi Pameli, który wisiał na poczesnym miejscu w galerii przodków?
Porównać jej twarz z twarzą tej kobiety, która wkroczyła nagle w jego życie i obróciła
wszystko do góry nogami?
Przypomniał sobie melodię zapisaną ołówkiem w programie z Festival Hall. Zanucił ją
jeszcze raz  tam, tanu ti tam  i wtedy właśnie odkrył, co to jest. Motyw z Zygfryda.
Fragment grany na rogu przez młodego Zygfryda. Więc o tym mówiła wczoraj wieczorem.
To była ta wiadomość, którą próbowała mu przekazać. Ukryta pod pozorem zachwytu nad
operą. Notatka w jego programie również dotyczyła młodego Zygfryda. Młody Zygfryd. Co,
u diabla, miała na myśli? Wiecznie te zagadki.
Podszedł do telefonu i zadzwonił do ciotki Matyldy.
 Ależ oczywiście, Staffy. Przyjeżdżaj, drogi chłopcze. Najlepiej jak pojedziesz
pociągiem o czwartej trzydzieści. Jeszcze go nie zlikwidowali, ale jedzie się teraz ponad
godzinę dłużej. Nazywają to reformą w kolejnictwie. Zatrzymuje się na każdej najmniejszej
stacyjce.
No to jesteśmy umówieni, tak? Horacy wyjedzie po ciebie do King s Marston.
 To stary Horacy jeszcze tam jest?
 A gdzie miałby być? Oczywiście, że tu jest.
Horacy, stajenny, potem furman, przekwalifikował się widać na szofera. Zdumiewająca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •