[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siÄ™ podoba.
II
- Michael - rzekł profesor Wanstead - chciałbym ci
przedstawić pannę Jane Marple, która wiele dla
ciebie zrobiła.
Młody, trzydziestodwuletni człowiek spojrzał z
lekkim powÄ…tpiewaniem na siwÄ…, schorowanÄ…
staruszkÄ™.
- No tak... - bąknął. - Zdaje się, że o pani słyszałem.
Dziękuję bardzo.
Zwrócił się do Wansteada.
- Czy to prawda, że mają mnie oczyścić z zarzutów?
- Tak. W najbliższym czasie wypuszczą cię. Będziesz
wolnym człowiekiem.
- Aha... - Michael nie był tego zbyt pewny.
- Minie trochę czasu, zanim się oswoisz z tą myślą -
powiedziała życzliwie panna Marple.
Spojrzała na niego uważnie i spróbowała sobie
wyobrazić, jak wyglądał dziesięć lat temu. Nadal był
przystojny, ale ciężkie przeżycia odcisnęły piętno na
jego twarzy. Musiał być kiedyś bardzo atrakcyjnym,
wesołym i czarującym chłopakiem. Zmienił się, ale
może kiedyś znów taki będzie. Miał małe usta i
ładne, duże oczy oraz jasne, szczere spojrzenie, co
zapewne pomagało mu w opowiadaniu tych
wszystkich kłamstw, w które dziewczęta chętnie
wierzyły. Kogo jej przypominał? Zastanowiła się
chwilę. Oczywiście, Jonathana Birkina, który
śpiewał w chórze. Miał wspaniały głos, baryton.
Dziewczyny go po prostu uwielbiały! Dostał dobrą
pracę jako urzędnik w firmie Gabrielów. Gdyby nie
zdarzyła się ta przykra historia z czekami...
- Jest pani bardzo uprzejma - mówił Michael coraz
bardziej zakłopotany. - Miała pani przeze mnie tyle
kłopotu...
- Sprawiło mi to przyjemność - odpowiedziała. -
Cieszę się, że cię poznałam. Do widzenia. Mam
nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży. Nasz kraj ma
teraz pewne problemy ekonomiczne, ale chyba
znajdziesz dla siebie jakÄ…Å› ciekawÄ… i przyjemnÄ…
pracÄ™.
- Tak. Jeszcze raz dziękuję. Jestem pani naprawdę
wdzięczny.
Jego słowa nadal brzmiały dosyć niepewnie.
- Powinieneś być wdzięczny nie mnie, lecz swojemu
ojcu - wyjaśniła.
- Ojcu? Tata nigdy zbyt wiele o mnie nie myślał.
- Kiedy twój ojciec umierał, pragnął, aby oddano ci
sprawiedliwość.
- Sprawiedliwość - Michael Rafiel jakby rozważał to
słowo.
- Tak, twój ojciec wierzył w sprawiedliwość. Sam był
zresztą bardzo sprawiedliwym człowiekiem. W liście,
w którym prosił mnie o zajęcie się tą sprawą,
umieścił następujący cytat:
Niech sprawiedliwość wystąpi jak woda z brzegów
I prawość jak potok nie wysychający wyleje!
- Czy to Szekspir?
- Nie, to słowa z Biblii. Trzeba się nad nimi
zastanowić. Ja już to zrobiłam.
Panna Marple rozwinęła paczuszkę, którą miała ze
sobÄ….
- Dali mi to, ponieważ myśleli, że chciałabym to
zatrzymać! - powiedziała. - Pomogłam odkryć
prawdę, wyjaśniłam, co się rzeczywiście zdarzyło.
Ale moim zdaniem, ty powinieneś to wziąć. Może
jednak nie będziesz chciał...
Podała mu fotografię Verity Hunt, którą w Starym
Dworze pokazywała jej kiedyś Clotilde Bradbury-
Scott. Wziął zdjęcie i przypatrywał mu się. Jego
twarz zmieniała się, najpierw złagodniała, a potem
przybrała surowy wyraz. Panna Marple
obserwowała go w milczeniu, które trwało przez
jakiś czas. Profesor Wanstead przyglądał się
zarówno starszej pani, jak i chłopakowi. Pomyślał, że
jest to moment przełomowy, który może zaważyć na
przyszłym życiu Michaela Rafiela.
Chłopak westchnął i oddał zdjęcie pannie Marple.
- Ma pani rację. Nie chcę tego mieć. To dawne czasy.
Ona odeszła i nie może być ze mną... Wszystko, co
teraz zrobię, powinno być nowe. Muszę patrzeć
przed siebie. Pani... - zawahał się i spojrzał na nią -
pani mnie chyba rozumie?
- Tak, rozumiem - odrzekła. - Myślę, że postępujesz
słusznie. %7łyczę ci wiele szczęścia w nowym życiu,
które zamierzasz rozpocząć.
Pożegnał się i wyszedł.
- No cóż. Niezbyt wylewny młody człowiek -
zauważył profesor. - Mógł pani podziękować trochę
bardziej serdecznie.
- Och, wszystko w porządku - powiedziała. - Nie
spodziewałam się po nim ogromnej wdzięczności. To
byłoby dla niego jeszcze bardziej krępujące. Wie
pan, to niezwykle trudne rozpoczynać życie całkiem
od nowa i widzieć wszystko z zupełnie innej
perspektywy. Może mu się powiedzie. Ważne, że nie
jest zgorzkniały. Teraz doskonale rozumiem,
dlaczego tamta dziewczyna go pokochała.
- Może tym razem obierze dobrą drogę.
- To raczej wątpliwe - stwierdziła. - Nie wiem, czy
sam sobie poradzi, chyba że... chyba że znów pozna
jakąś miłą dziewczynę. Miejmy nadzieję.
- Najbardziej lubiÄ™ u pani to cudownie praktyczne
podejście do życia.
III
- Zaraz tu będzie - powiedział Broadribb do
Schustera.
- Tak. Cała ta sprawa jest dosyć niezwykła, nie
sÄ…dzisz?
- Na początku nie mogłem w to wszystko uwierzyć -
wyznał Broadribb. - Kiedy biedny Rafiel umierał,
pomyślałem, że to wina tej choroby. Chociaż nie było
z nim wcale tak zle.
Zadzwonił telefon, Schuster podniósł słuchawkę.
- Już przyszła? Niech ją pani wprowadzi - polecił i
zwrócił się do wspólnika - wiesz, długo się nad tym
zastanawiałem. To najdziwniejsza rzecz, o jakiej w
życiu słyszałem. Kazać starszej pani jezdzić po kraju
w poszukiwaniu nawet nie wiadomo czego. Zdaniem
policji, tamta kobieta popełniła nie jedno, ale trzy
morderstwa. Wyobraz sobie, trzy! Ciało Verity Hunt
zostało zakopane w ogródku, w miejscu, które
wskazała staruszka. Dziewczyna nie została
uduszona ani nie zmasakrowano jej twarzy.
- Dziwne, że staruszce nic się nie stało - zauważył
Broadribb. - W tym wieku nie dałaby sobie sama
rady.
- Była pod ochroną dwóch detektywów.
- Dwóch, mówisz?
- Tak. Też o tym nie wiedziałem.
W drzwiach stanęła panna Marple.
- Gratuluję! - zawołał Broadribb, podnosząc się na
powitanie.
- Serdeczne gratulacje. Dobra robota - przyłączył się
Schuster, ściskając jej dłoń.
Panna Marple usiadła spokojnie po przeciwnej
stronie biurka.
- Jak już pisałam w liście - zaczęła - sądzę, że
wypełniłam powierzone mi zadanie. Zrobiłam, co
należało.
- Tak, oczywiście. O wszystkim już wiemy.
Rozmawialiśmy z profesorem Wansteadem i z
szefem policji. Zwietnie się pani spisała.
Gratulujemy.
- Bałam się, że nie podołam. Na początku zadanie
wydawało mi się bardzo trudne, wręcz niemożliwe
do wykonania.
- Rzeczywiście. Ja też tak myślałem. Nadal nie wiem,
jak pani tego dokonała.
- No cóż, wytrwałością można wiele osiągnąć.
- A teraz omówmy sprawę zapłaty. Pieniądze są
oczywiście od zaraz do pani dyspozycji. Nie wiem,
czy wolałaby pani, aby wpłacić wszystko na pani
konto, czy może doradzić pani, jak zainwestować
pieniądze. To duża suma.
- Dwadzieścia tysięcy funtów to dla mnie bardzo
dużo pieniędzy - przyznała. - Tak, ogromna suma.
- Możemy polecić pani któregoś z naszych maklerów.
Wyjaśni pani, jak można te pieniądze zainwestować.
- Och, nie zamierzam wcale inwestować.
- Ale to byłoby na pewno... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •