[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miliardy kartonów życia i nieskończoność miliardów kartonów  twoich marzeń.
Wszystko trwało trzy sekundy. Teraz nie zostało nic. Rozległ się straszny
łoskot, huk rozpryskającej się w drzazgi ziemi, setki piorunów zaczynają
strzelać jednocześnie w ciebie  a wszystkie się miażdżą, krystalizują... to
grudka ziemi zmarzniętej spadła na twoją trumnę. Pioruny się wzmagają  jest ich
moc taka, że zbiły się w masy kamieni, brył, kawałów grudy. Cały ten huk
wytworzył grabarz, co spycha leniwie łopatą ziemię, myśląc o tym, że mu tytuń w
fajce dogasa. I oto teraz dopiero zrozumiałeś: jest nad tobą trzy łokcie ziemi,
a ty nie możesz jej zwalić... Wyprężasz się, zwijasz, dzwigasz, zrywasz, pięście
twoje stają się żelaznymi młoty, czołem jak taranem bijesz w wieko, zginasz
kolana w polispast * równy sile tysiąca wołów, wreszcie rozdąłeś płuca w krzyk,
co rozedrze niebo od zenitu do punktu centralnego ziemi  a grabarz przyklepał
rydlem wzgórek nad tobą i podnosi osuwające mu się z chudego brzucha spodnie...
228
DZIENNIKI, TOMIK XV
Umierasz, bo dusi cię powietrze. Wciągasz w siebie rozpalone w płyn żelazo,
miliardy pudów cię gniotą, młoty biją cię w głowę, szeroki jak ocean szrubstak
odkręca aortę serca, rozdzierają się płuca, żołądek pcha się ze wszystkimi
kiszkami w gardło i pękają, w całym ciele pękają żyły z przerazliwym świstem i
sykiem, jakby w miliardzie wiolonczel pękła naraz sawanna strun. Krew jak morze
wypływa z ciebie i straszne jej bałwany  wszystkie co do jednego wlały ci się w
usta.
20 IX (wtorek).
Byłem wieczorem u Kazia S. *, gdyż obiecywał mi lekcje korzystne. Pani domu
słaba, nudziliśmy się więc wzajemnie tylko we dwu. Kazio należy do ludzi mało mi
znanych. Jest i sam się mianuje  pozytywistą, ja jestem także pozyty-wistom
przychylny  jesteśmy jednak podobni do siebie, jak zapach asafetydy * do
zapachu zgniłego szwajcarskiego sera^Dla niego wszystko na ziemi jest interesem.
Odróżnia tylko na świecie dwa gatunki ludzi: gatunek noszący żółte pugilaresy 
i drugi, noszÄ…cy tandeckie palta. Na zapytanie idealnej jego kuzynki, pani
Seweryny,  czy pamięta dobrą ciocię Janową, do której jezdził na wakacje?" 
odpowiada:  rzeczywiście  jej siostrzeniec sprowadiił .sobie dv/ie błyskawiczne
lampy" *. Rozmawiając o swej siostrze, która w jego opowiadaniu wygląda na
chorą, dodaje:  szkoda, że jej mąż nie zastosował w kopalniach drenów mojej
fabryki". Marzy o drugim przedpokoju, jada dużo szynki, w polityce jest patriotą
w tych razach, gdy Moskale nie zakupujÄ… jego maszyn hydraulicznych. Natomiast
sprzyja w pewnych razach Niemcom, wtedy mianowicie, gdy wyganiają z Prus dużo i
taniego a kompetentnego w jego kunszcie rzemieślnika. Mówić do niego o unitach
wywożonych na Sybir  znaczy tyle, co tracić czas na odmawianie pacierzy. A
jednak  to zachwycający człowiek. Gdyby on powiedział, że będzie bił Moskali,
to czułbyś, że będzie bił; gdy on powie, że coś
WARSZAWA, 1887
229
zrobi, to zrobi  choćby piekło stało między nim i celem. %7łycie w jego pojęciu
jest borykaniem się, wodzeniem za łby. Nie ma dla niego przyjaciół, są tylko
współzawodnicy. Nie zwyciężać  znaczy być idiotą, nie kopać przeciwnika 
znaczy mieć trociny w głowie, być sentymentalnym, mieć  tak zwane serce". Oto
jest nowożytny pozytywista. Nie istnieje dla niego altruizm ani litość, ani
pomoc, ani łaskawość, ani amnestia. Ma pojęcie prawa takie samo, jakim się
szczyci gwebr. Ma tylko sumienie i pewne przemysłowo-ku-pieckie skrupuły.
A przecież  jest on, ten zażarty w walce o swój byt przemysłowiec, jedyną
rzetelną naszą tarczą przeciw przemysłowcom i politykom ze szkoły Hartmanna lub
Wysznie-gradzkiego *. On się po prostu nie da  a że mówi, pisze po polsku, więc
asymiluje się ze społecznością polską, choć sobie z tego sprawy nie zdaje.
Człowiek realnie realny.
Jaś wstępuje do kółka pod warunkiem: że kółko będzie skończenie, we wszystkich
swych ruchach rewolucyjne, że nigdy i pod żadnym pozorem nie zgodzi się z Kołem
w razie, gdyby Koło przybierało barwę białą, że kółko nie będzie nigdy
dysputować i  kształcić się wszechstronnie", lecz że zawsze będzie parło, kogo
się da  do czynu. Jaś nie potrafi nigdy być rozumnym: albo odłączyć się i nie
myśleć o patriotyzmie, zająć się nauką języka francuskiego i chodzić na spacer,
lub być rewolucyjnym tak, żeby jutro łeb ucięli na Saskim Placu. Jeśli skakać,
to już koniecznie przeskoczyć wieżę ratuszową  inaczej nie warto się paprać...
Jest zresztą zwolennikiem zrywania sejmów. Nie ma dla niego autorytetu prócz
własnego przekonania, a wszelkie głosy większości nie znaczą ani trochę więcej
nad śmierć przywódcy mormonów.*
Przyłączył się na skutek sporu z  Kąsmowskim", mną i Wackiem.
230
DZIENNIKI, TOMIK XV [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •