[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wycelował palec w Stubbsa.
 Jeśli spróbujesz jeszcze kiedykolwiek się jej naprzykrzać, osobiście cię zwią\ę i
zawlokę do biura szeryfa, by zło\yć skargę.
 I co on mi zrobi?  Stubbs oparł ręce na wydatnym brzuchu.  Moje słowo przeciwko
słowu tej... przybłędy. Nikt w mieście jej nie zna, łącznie z tobą, Mac. Kto jej uwierzy?
Zresztą, nic jej nie zrobiłem.
 Chcesz przez to powiedzieć, \e kłamię?  Wściekłość Darlene doszła do zenitu.  Ty...
 Podskoczyła ku niemu z uniesioną do góry wycieraczką, ale Mac powstrzymał ją, chwytając
za rękę.
 Uspokój się, Darlene  polecił cicho.  Nie kuś losu.  Po czym zwrócił się do Stubbsa.
 Prawnie zachodzi tu przypadek czynnej napaści. Jestem pewien, \e znajdziemy równie\
innych świadków, którzy potwierdzą słowa Darlene.
 Bzdury! Czcze pogró\ki!
 Chcesz się narazić na śledztwo, Stubbs?
 Zało\ę się, \e wyjdą wtedy na jaw ró\ne twoje sprawki!  zawołała Darlene.
Mac pchnął drzwi i wyszedł, przepuszczając Darlene przodem.
 Radzę ci, Stubbs, nie pchaj palca między drzwi i zostaw ją w spokoju. Tak będzie dla
ciebie lepiej.
Gdy ju\ siedzieli w samochodzie, Mac odetchnął głęboko. Darlene spojrzała na niego.
 Zaskoczyłeś mnie, Mac.
 Niemal tak jak Stubbsa  zgodził się z cichym śmiechem.
 Naprawdę lubisz udawać wa\niaka, co? Mac przyglądał jej się przez chwilę.
 Jeśli jest to konieczne.  Nie okazała mu odrobiny wdzięczności za interwencję.
 I oceniłeś, \e tym razem było konieczne?
 Oczywiście, inaczej miałbym to w nosie.  Szarpnął ze złością dzwignię biegów i ruszył
z rykiem silnika.  Po tym, co się zdarzyło wczorajszej nocy, przypuszczałem, \e przyda ci
się pomocna dłoń. Gdy zobaczyłem cię\arówkę Stubbsa w uliczce, domyśliłem się, \e jest w
barze. Byłem pewien, \e nie masz specjalnej ochoty na spotkanie z nim. Wydawało mi się, \e
powinnaś się ucieszyć na mój widok. Szkoda, \e się myliłem.  Mięsień w jego policzku
drgał nerwowo, gdy skręcał w wąski zaułek.  O co ci chodzi?
 Po prostu jestem pewna, \e poradziłabym sobie sama  upierała się Darlene.  Miałam
ochotę wydrapać mu oczy.
 Będę o tym pamiętał następnym razem.
 Nie będzie następnego razu.
 Dla mnie na pewno.  Mac zahamował ostro przed domem, w którym Darlene
wynajmowała mieszkanie.
 Za moment będę z powrotem.  Darlene schwyciła torebkę i weszła do budynku. Myśl,
\e miałaby tu spędzić choć jedną noc, napawała ją obrzydzeniem. Przedtem nie miała innego
wyjścia, teraz jednak sytuacja się zmieniła. Zaczęła upychać rzeczy do starego płóciennego
worka podró\nego. Nie zajmie to zbyt wiele czasu. Jej dobytek jest nader skromny.
Mac odchylił się na oparcie i westchnął cię\ko. Co, u licha, się z nim dzieje? Czy
rozwścieczyło go to, \e nie chciała jego pomocy? To nie miało sensu.
Sam nie rozumiejąc dlaczego, postanowił pójść za nią na górę. Coś go tam ciągnęło.
Mo\e doszły do głosu tłumione od dawna opiekuńcze uczucia? Mo\e pociągała go jej
buntownicza natura? Gdy wszedł do pokoju, Darlene pakowała jedną ręką swoje rzeczy, a w
drugiej trzymała papierosa, którym zaciągała się łapczywie.
 Ja... ee... zapomniałam ci podziękować  powiedziała z wahaniem.  Nie wiem, co we
mnie wstąpiło. Naprawdę doceniam to, co dla mnie zrobiłeś, Mac. Po prostu nikt nigdy nie
stawał w mojej obronie i nie wiedziałam, jak się zachować. Zaciągnęłam u ciebie jeszcze
jeden dług wdzięczności.
 Nie masz u mnie \adnego długu, Darlene.  Mac czuł się niezręcznie wobec takiej
zmiany zachowania. Nie był wcale pewien, czy podoba mu się jej łagodniejsza wersja.
 Och, czy na wzór Batmana zamierzasz wszędzie czynić dobro?  uśmiechnęła się do
niego.
Oparł się o framugę drzwi przyglądając się, jak \ongluje swym skromnym dobytkiem i
papierosem.
 Czuję się wcią\ trochę za ciebie odpowiedzialny, Bóg jeden wie, dlaczego: Chyba
dlatego \e przypadkiem znalazłem się na twojej drodze.
 Tak, jedyny raz w \yciu miałam szczęście  powiedziała, podpierając się pod boki. Mac
Jackson był niezwykłym facetem i spotkanie go stanowiło jeden z niewielu szczęśliwych
przypadków w jej \yciu. Dlaczego więc ciągle z nim walczyła?
 Uwa\aj, \ebyś nie spowodowała po\aru tym świństwem  rzekł, wskazując na
papierosa.
 Palę dość długo, by umieć się obchodzić z papierosem  odparła butnie.
 To znaczy, jak długo?
 Dziesięć lat. Miałam szesnaście, gdy zaczęłam palić.
 Hm, gdy miałaś szesnaście lat, nie myślałaś raczej o skutkach palenia. Teraz jednak,
gdy jesteś ju\ dorosła, powinnaś zdawać sobie sprawę, jak jest szkodliwe.
 Obejdę się bez twojego wykładu na temat szkodliwości palenia  powiedziała z
niezadowolonÄ… minÄ….
 Widzę, \e na nic się to nie zda, po co więc mam się wysilać? Zało\ę się, \e nie udałoby
ci się teraz go rzucić.
 Gdybym tylko zechciała, z pewnością udałoby mi się  pochwaliła się, gasząc papierosa
w małej popielniczce. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •