[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lustrze w czarnej ramie. Obrzucała się w duchu najgorszymi wyzwiskami.
Stało się coś, co miało się nigdy nie stać, i ona do tego dopuściła. Znowu
całym sercem zakochała się w Luke'u Banningu.
ROZDZIAA DZIESITY
Nazajutrz rano w drodze na lotnisko Luke siedział w milczeniu. Ali
wraca do domu.
Do domu.
Oprowadzając ją po Nowym Jorku, odkrył dość przykrą prawdę. Po
latach budowania opinii i robienia kariery, gdy już został znanym
biznesmenem, w istocie niewiele miał jej do pokazania. Za dużo i za ciężko
pracował. Owszem, był posiadaczem wielu rzeczy - cennej kolekcji sztuki
współczesnej, ziemi w różnych regionach świata. Miał dość pieniędzy, by żyć
komfortowo, nawet gdyby przestał już pracować. Nie miał jednak nikogo, z
kim mógłby to wszystko dzielić. Wciąż nie posiadał czegoś, co nazwałby
swoim stałym miejscem, gdzie mógłby się osiedlić i gdzie znalazłby spokój.
Bądz szczęśliwy, powiedziała mu babka na łożu śmierci. Chcę być z
ciebie dumna.
Elsie nie byłaby z niego dumna, bo nie bogactwo miała na myśli.
Wiedziała, że zyskowne interesy i dobra materialne nie dadzą mu szczęścia.
Wydał miliony na luksusowy penthouse na Manhattanie, który wyglądał jak z
okładki modnego magazynu wnętrzarskiego, ale nie miał domu. I nigdy nie
będzie go miał bez Ali.
127
S
R
Musi to naprawić, i to natychmiast. Odwrócił się do kobiety, którą
kochał, a która teraz siedziała obok niego, z zamiarem otworzenia przed nią
serca. Ale to ona odezwała się pierwsza:
- Rozumiem, dlaczego ci siÄ™ tutaj tak podoba. Nowy Jork pasuje do
ciebie.
Ale nie pasował do niej.
- A czy ty... czy dobrze się bawiłaś?
- Bardzo się cieszę, że cię odwiedziłam. Może... może wpadniemy tu
kiedyś z Audrą na weekend. Ona wciąż mnie namawia na wypad na zakupy.
Luke sięgnął po jej dłoń.
- Nie chcę, żebyś była tylko gościem w moim życiu. Pragnę o wiele
więcej. Rozumiesz, o czym mówię?
Tak, chyba rozumiała. Czuła łzy pod powiekami. Nowy Jork jest domem
Luke'a. Czy nie dał jej tego jasno do zrozumienia, i to nawet z dumą, kiedy
zwiedzali miasto? Zostań ze mną, błagał ją minionej nocy. Ale choć bardzo go
kochała, nie mogła zostać.
Ostatnie dziesięć lat poświęciła ciężkiej pracy, by spełnić swoje marzenie
o kierowaniu Saybrook's. Teraz jest współwłaścicielką ośrodka i zajmuje się
jego prowadzeniem. Tam jest jej życie. Jego życie jest tutaj. Odniosła
wrażenie, że historia się powtarza.
Zabrała rękę i bawiła się paskiem do zegarka, dopóki nie pozbierała się
na tyle, by powiedzieć:
- Przykro mi, ale to by się chyba nie udało.
- Dlaczego?
- Nie mogę zostać w Nowym Jorku. Czułabym się... - zrobiła ruch ręką,
szukając właściwych słów - zagubiona, przytłoczona. Tęskniłabym za
zachodem słońca nad jeziorem, za powietrzem, które pachnie jak wnętrze
128
S
R
cedrowej skrzyni, za gorącymi letnimi wieczorami. Tęskniłabym nawet za
komarami, od których trzeba się opędzać, żałowałabym, gdybym musiała
zrezygnować z porannych dialogów gołębi, które wyśpiewują, zanim słońce
wzniesie się nad wierzchołki drzew. Jestem z wyspy, Luke. A ty... jesteś już
kimś więcej.
- Widzę, że spieprzyłem sprawę po królewsku. - Tym słowom
towarzyszył cierpki uśmiech. - Nie proszę cię, żebyś została w Nowym Jorku.
Nie oczekuję, że się tutaj przeprowadzisz. A gdybym ci powiedział, że ja
myślę o przeprowadzce? - Odchrząknął. - Na Trillium.
Dopiero po długiej chwili odzyskała głos.
- Co dokładnie masz na myśli?
- Chcę cię odzyskać, Ali. Kocham cię.
Niewiele brakowało, a rzuciłaby mu się na szyję. W ostatniej chwili się
powstrzymała, bo odezwał się głos rozsądku. Przecież gdy po raz pierwszy
opuszczał Trillium, także ją kochał. Miłość nie przeszkodziła mu jednak w
spakowaniu walizki. I to nie miłość sprowadziła go na wyspę dziesięć lat
pózniej. Zciągnęły go interesy. A gdyby znowu poczuł chęć zmiany?
Drugi raz by tego nie zniosła. Nie zdawała sobie dotąd sprawy, że jest
tchórzem, ale po prostu nie mogła narażać się po raz kolejny na ten sam ból.
- Trillium nie może konkurować z Nowym Jorkiem, Luke.
- Tu nie chodzi o konkurowanie. Kocham cię. To najważniejsze.
Powiedz, że też mnie kochasz, Ali.
- Luke, proszę. - Zabrzmiało to jak szloch, gdyż prowadzili już
identyczną rozmowę, teraz tylko zamienili się rolami. - Nie rób tego. Twój
wyjazd z Trillium omal mnie nie zabił. Pewnie nigdy cię nie zapomnę. Mam
nadzieję, że zrozumiesz, ale nie chcę narażać się znów na takie cierpienie.
- Tu nie ma żadnego ryzyka - oznajmił.
129
S
R
- Moim zdaniem jest.
Nie wiedziała, że płacze, dopóki Luke nie otarł jej łez z policzka.
- Boże, Ali, przepraszam. Przepraszam, że tak cię skrzywdziłem. -
Przeklinając pod nosem, wyjął chusteczkę z kieszonki na piersi i podał ją Ali. -
Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. %7łebyśmy oboje byli szczęśliwi.
ChcÄ™...
Położyła mu palec na wargach.
- Nie kłóćmy się już, dobrze? Jedenaście lat temu do niczego nas to nie
doprowadziło. %7ładne z nas nie zmieniło zdania. - Westchnęła z żalem. -
Byliśmy tylko zli i rozgoryczeni. Nie chcę już tego. Każde z nas jest inne i ma
inne potrzeby. Chyba pora to zaakceptować, pogodzić się z przeszłością i żyć
dalej.
Luke kręcił głową, nim zamilkła.
- To ciebie potrzebuję do życia. Jak mam cię o tym przekonać? Wracasz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •