[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie powiem.
- Dlaczego? Jestem silna.
- Cii. - Pogłaskał ją po policzku. - Nie o to chodzi.
Splotła palce z jego palcami.
- A o co?
- W twojej ufności znajduję pociechę, Victorio.
- Mojej ufności?
- I wrażliwości. Nie chcę ich w tobie zniszczyć.
Przez chwilę milczała.
- To miłe, co powiedziałeś - szepnęła w końcu ze
Å‚zami w oczach.
- Kiedy Å›ledztwo dobiegnie koÅ„ca, chyba spróbu­
ję zarządzać posiadłościami Thomasa i interesami
rodziny oraz postaram się nie zrobić z siebie osła
w parlamencie.
- Ale to już nie sÄ… posiadÅ‚oÅ›ci twojego brata - za­
protestowała. - Teraz należą do ciebie. Podobnie
jak miejsce w Izbie Lordów, Grafton House i...
- I co?
- I ja.
Serce zabiło mu mocniej.
- A ty czego pragniesz? - zapytał.
Posłała mu blady uśmiech.
- Tego samego, co zawsze: być użyteczną.
- Jesteś użyteczna dla mnie.
Victoria zmarszczyła nos.
- Dziękuję, ale niezupełnie o to...
- Seenclair! Mon amouń
- Dobry Boże! - mruknął pod nosem.
Zciągnął wodze, żeby nie przejechać jasnowłosej
kobiety, która wbiegła na alejkę.
227
- Panna L'Anjou. Jak siÄ™ pani miewa?
- Maintenant, je suis splendide! Comment vas tu?
Je t'manque, mon amour.
Jej towarzystwo, siedzÄ…ce na kocach parÄ™ me­
trów od ścieżki dla powozów, przyglądało się im
z ciekawoÅ›ciÄ…; wiÄ™kszość oczywiÅ›cie stanowili mÅ‚o­
dzi mężczyzni. Sinclair nie śmiał spojrzeć na żonę,
ale wyczuÅ‚ jej nagÅ‚e zainteresowanie rozmowÄ…. Nie­
stety nie mógÅ‚ siÄ™ Å‚udzić, że Vixen nie zna francu­
skiego.
- Dobrze, dziękuję, panno L'Anjou.
- Qui est la femme?
- Ona chce wiedzieć, kim jestem, Sinclairze -
szepnęła Victoria z rozbawioną miną.
Sin znalazł się między młotem a kowadłem. Nie
miaÅ‚ ochoty przedstawić żony swojej byÅ‚ej kochan­
ce, nie mógÅ‚ również zignorować Sophie. PobiegÅ‚a­
by za faetonem, krzyczÄ…c ile siÅ‚ w dobrze wytreno­
wanych płucach.
- Panno L'Anjou, oto lady Althorpe. Victorio, to
jest panna L'Anjou, znana śpiewaczka operowa
z Paryża.
- Dzień dobry, panno L'Anjou. Podziwialiśmy
niedawno pani występ. Zazdroszczę talentu.
Sophie dygnęła.
- Merci, milady. Seenclair czÄ™sto chodzi na mo­
je występy, a jeśli nie może, przysyła mi kwiaty.
- Wyjaśniłem lady Althorpe, że jesteśmy starymi
znajomymi - wtrącił Sin pospiesznie.
Nie mógł uciec, bo Sophie stała na drodze faeto-
nu. Tymczasem za nimi utworzyÅ‚a siÄ™ kolejka po­
jazdów, powiększając widownię.
228
- SkÄ…d pani zna mojego Seena, lady Althorpe? -
zapytała śpiewaczka łamanym angielskim.
- Sinclair jest moim mężem - oznajmiła Victoria,
nim zdążył otworzyć usta.
Panna L'Anjou wytrzeszczyła oczy.
- Co? Jesteś żonaty, Seen?
- Od niedawna - odparł, siląc się na lekki ton.
- Ale to niemożliwe. Mówiłeś, że nigdy się nie
ożenisz. Jamais.
- Ludzie siÄ™ zmieniajÄ… i okolicznoÅ›ci również, pan­
no L'Anjou - stwierdził, patrząc na nią spokojnie.
- Ty siÄ™ nie zmieniasz. Ja to wiem. %7Å‚artujesz so­
bie ze mnie, oui?
-Ni e.
W tym momencie Victoria położyła mu dłoń na
ramieniu.
- Sinclair nie miaÅ‚ okazji pani powiadomić. Nie­
oczekiwanie odziedziczył tytuł i majątek, a rodzina
nalegała, żeby się ożenił.
Gniew pÅ‚onÄ…cy w oczach Å›piewaczki trochÄ™ przy­
gasł.
- Rozumiem. Szkoda, że straciłeś wolność, Seen.
Wiem, jaka była dla ciebie ważna.
- Nie narzekam. A teraz wybacz, czekajÄ… na nas.
- Może się zobaczymy, zanim wrócę do Paryża.
Na pewno nie. Sophie za dużo wiedziała o jego
niecnych postępkach, a za mało o powodach, dla
których tak się zachowywał. Nie chciał ranić żony.
- Może - odparł wymijająco i zaciął konie.
Gdy znalezli siÄ™ w bezpiecznej odlegÅ‚oÅ›ci, Yicto­
ria zerknęła na niego z ukosa.
- No więc, powiedz mi, czy ty...
229
- Przepraszam. Mam nadzieję, że nie wprawiłem
cię w zakłopotanie.
- Nie, tylko chciałabym wiedzieć, czy świadomie
złamałeś jej serce.
- Nie złamałem jej serca. Nie wątpię, że Sophie
je ma, ale jest ukryte głęboko pod żądzą sławy
i upodobaniem do młodych, bogatych mężczyzn.
- Ale ty... byłeś z nią, prawda?
Sposępniał.
- Potrzebowałem jej zaufania. Nic głębszego nas
nie łączyło.
- W takim razie bardzo mi przykro.
- A z jakiego powodu, na litość boską?
- Z powodu tego wszystkiego, przez co musiałeś
przejść. Powrót do Anglii nawet w normalnych
okolicznościach byłby trudny, a tu jeszcze śmierć
brata, odziedziczenie tytułu, nowe obowiązki...
- Nie jestem jednÄ… z twoich sierotek, Vixen. Sam
wybrałem sobie takie, a nie inne życie. Thomas był
gotowy kupić mi stopień kapitana, ale odmówiłem.
Zajrzała mu w oczy.
- Zginął nie z twojej winy, przecież wiesz.
Jednak dostrzegÅ‚a pÄ™kniÄ™cie w jego zbroi i oczy­
wiście wbiła w nie miecz, prosto w serce.
- Nie wiem. Jego Å›mierć mogÅ‚a mieć coÅ› wspól­
nego z projektem, który znalazÅ‚aÅ›. Thomas naj­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •