[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przekazów żydowskich to sam Pan Bóg we własnej osobie wykonał szkic budowy arki:
"I Pan narysował Noemu palcem rysunek i rzekł mu: "Patrz, tak a tak ma wyglądać
arka"." Nie inaczej jest u mormonów. W I Księdze Nefiego (17, 9 ) czytamy: "Zbudujesz
20
statek, jak ci to pokażę, abym mógł przeprawić lud twój przez wody." Czyżby zatem
mormoni ściągali z jakichś legend żydowskich? A może %7łydzi z sumeryjskiego eposu
Gilgamesza czy babilońskiego Enuma Elisz? Ten ostatni tekst zawiera kolejny wariant
mitu o potopie, z Atrahasisem jako tym, który przeżył, i czytamy w nim - jakże by
inaczej - że bóg Enki zażądał zbudowania wodoszczelnego statku bez żadnych otworów.
Nie brakowało w nim ani kompasu, ani zródła światła. Na pytanie, kto od kogo
odpisywał, nie da się odpowiedzieć. W dodatku wcale nie potrzeba plagiatu, aby
otrzymać legendy i święte księgi zawierające podobne szczegóły. Właściwie jakim
prawem wykluczamy, że zródło Księgi Mormona było naprawdę wygrawerowane na
prastarych metalowych płytach? Nakazuje nam to tylko i wyłącznie nasze
chrześcijańsko-żydowskie zadufanie. Z kolei to, że opowieść o potopie powtarza się w
innych kulturach pod innymi nazwami, wcale nie dowodzi, że żydowscy autorzy
koniecznie musieli je podkraść. W końcu było wielu potomków w pierwszych
pokoleniach po potopie - i każdy rozpowszechniał |swoją wersję tej opowieści. Autorzy
tych różnorodnych legend żyli na różnych kontynentach, w różnych krajach, kulturach i
religiach. Zrodki masowego przekazu jeszcze nie istniały, podróże międzykontynentalne
nie były na porządku dziennym. A mimo to mamy przekazy pochodzące ze wszystkich
stron świata i z niezliczonych zródeł, relacjonujące niemalże jedno i to samo. Czyżby w
umysłach wszystkich autorów mieszkał ten sam duszek? Czyżby wszyscy oni -
prawdziwa mania! - dręczeni byli jedną i tą samą myślą? Nic z tego! Pewnych rzeczy nie
da się wymyślić. Niemożliwe, aby czyjaś wyobraznia - w dodatku tysiące lat temu! - tak
jednolicie pracowała na całym świecie. Te wręcz zuniformizowane relacje muszą
pochodzić od faktów, od przedhistorycznych wydarzeń. Dawniej były to relacje o tym,
co ktoś przeżył. W toku tysiącleci relacje te wzbogacono o elementy fantastyczne i
przypisano własnym ludowym bohaterom i prorokom. W centrum zawsze jednak
pozostawało zasadnicze wielkie wydarzenie. Sprawa potopu Tym sposobem
wylądowaliśmy przy drugim - po grzechu pierworodnym - dylemacie: święte księgi
głoszą rodzajowi ludzkiemu, że to Pan Bóg wywołał potop, aby ukarać złych. Potop miał
miejsce naprawdę, dzisiaj można już nawet dowieść tego naukowo (15 ). Ponadto pewien
międzynarodowy zespół naukowców twierdzi, że udało mu się zlokalizować szczątki arki
Noego na zboczach góry Al Judi. Al Judi to właśnie ta góra w masywie Araratu, na
której według świętego Koranu osiąść miała arka. Kierownik ekspedycji, geofizyk David
Fasold, oświadczył dziennikarzom, że za pomocą radaru do prześwietleń gruntu udało
się uzyskać znakomite zdjęcia. Zdjęcia mają być podobno tak ostre, że można nawet
policzyć deski między burtami kadłuba. Profesor Salih z Bayraktutan zaś, dyrektor
Instytutu Geologicznego Uniwersytetu im. Atatürka, powiedziaÅ‚ dziennikarzom
londyńskiego "Observera": "Mamy do czynienia z tworem wykonanym ręką ludzką,
który może być tylko arką Noego" (16 ). Czyżby zatem naprawdę Pan Bóg zlecił budowę
arki? Tak czy inaczej, owa zagadkowa osoba dobrze wie, co robi, ponieważ Bóg
zamierza uratować przed masami wody przynajmniej paru ludzi. Tak więc udziela
wybrańcowi lub wybrańcom - w zależności od przekazu - odpowiednich wskazówek na
temat budowy statku. Nawet wÅ‚asnorÄ™cznie rysuje plany i¬8¦lub dyktuje dokÅ‚adne dane
konstrukcyjne. Rozdaje zagadkowe świecące perły czy kamienie, a nawet kompasy.
Dopiero potem rozpoczyna siÄ™ Wielkie Zniszczenie. Czemu to wszystko takie
skomplikowane? Jeśli Bóg - a po raz drugi mam tutaj na myśli Boga obecnego we
wszystkich religiach - zamierza zabić jakieś nieudane anioły, gigantów czy
nienormalnych ludzi, to robi to za pomocą symbolicznego mrugnięcia powieką. Albo,
jak czytamy w Koranie, świętej księdze muzułmanów: "I kiedy On coś postanowi, to
tylko mówi: "Bądz!" - i ono się staje" (Sura Ii, 117 ). Nie potrzeba żadnego statku z
planami i jednostkami miary, nie potrzeba smoły i tajemniczych żarówek. Fakt
21
zbudowania statku dowodzi natomiast, że albo ktoś chciał, żeby tak właśnie było, albo
nie mógł inaczej. Dlaczego technika, a nie cud? Prawdziwy Bóg musiał przecież
wiedzieć, że wariant techniczny - budowa statku - w tysiące lat pózniej zacznie tylko
budzić wątpliwości co do jego, Boga, wszechmocy. Jako Wszechwiedzący wiedział też, że
kiedyś na temat potopu powstanie nie wiadomo ile różnych relacji. Dlaczego zatem
budowa statku, a nie jednoznacznie boskie rozwiÄ…zanie? Cuda, jak wiadomo, wymykajÄ…
się kalkulacji krytycznego rozumu. Cóż to zatem był za Bóg, który potrafił wywołać
potop, a jednocześnie pomagał w budowie arki, dostarczając planów i miar? Proszę o
wybaczenie tego, co powiem, ale jeśli |nie wywołał potopu, a więc w żaden sposób nie
przyczynił się do utopienia ówczesnego rodzaju ludzkiego, jeśli potop był zjawiskiem
przyrodniczym czy klęską żywiołową, to taki Bóg nie był tym Bogiem występującym w
religiach. W tym przypadku ludzie przypisali Bogu wyrok, którego on wcale nie wydał.
Cała wiara rozpada się w proch. Jeśli ktoś woli wersję o klęsce żywiołowej, musi jednak
wyjaśnić, dlaczego relacje z potopu stanowią |międzynarodowy temat mitów, legend i
świętych ksiąg. I jeszcze coś: potop jako zjawisko przyrodnicze czy też katastrofa
kosmiczna (następstwo uderzenia komety albo meteorytu) nie zmienia faktu, że
Najwyższy |wcześniej o tym wiedział. Inaczej nie mógłby ostrzec swoich protegowanych,
nie podyktowałby danych na temat budowy arki i nie udzielił wskazówek, by za wszelką
cenę uszczelnić wszelkie otwory statku. PoczątkującyC i zaawansowani A teraz słówko
w mojej własnej sprawie. Otóż za każdym razem, gdy siadam do klawiatury komputera,
by napisać nową książkę, dręczą mnie te same wątpliwości. Jak wyjaśnić Czytelnikom
kierunek mojego myślenia, nie powtarzając w kółko tego, co mówiłem w poprzednich
książkach? Nauczyciel w szkole czy wykładowca wyższej uczelni mają łatwiej. I jeden, i
drugi wychodzi z założenia, że uczniowie i studenci pojęli już podstawy i można
budować dalsze piętra gmachu wiedzy. Jeśli ktoś nie opanował abecadła, nie przechodzi
do następnej klasy. Autor natomiast jest w opałach. Może przyjąć postawę, że czytelnicy
są obowiązani łaskawie przeczytać jego wcześniejsze dzieła. Wtedy powtórzenia są
niepotrzebne i denerwujące, w końcu zwracamy się do znawców przedmiotu. Przy takiej
postawie autor odcina się od nowych czytelników. Zostawia ich przed progiem,
zmuszając do kupienia poprzednich książek. Może to wprawdzie zwiększyć obroty, ale
nie jest zbyt eleganckie. Jeśli jednak autor mimo wszystko zdecyduje się pisać tylko dla
stałych czytelników, to dodatkowo "hoduje" sobie wyspecjalizowaną publiczność, która
wkrótce zaczyna tworzyć coś w rodzaju kręgu "wtajemniczonych", tych, którzy wiedzą, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •