[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrobił. A teraz Maja idzie za twoim przykładem. A problem polega na tym, Maja, że załatwił cię
uczciwie... a ty po prostu nie potrafisz przegrywać. Nie robisz czegoś jak należy, a kiedy ponosisz
konsekwencje własnych błędów, nie potrafisz się z nimi pogodzić.
Maja odwróciła się w jego stronę tak gwałtownie, że aż cofnął się o krok, mimo iż
znajdowali się w świecie wirtualnym. - Nie bawiłabym się na twoim miejscu w dogłębne analizy -
powiedziała spokojnie - ponieważ nie oferujesz sensownych rozwiązań. Roddy ma paskudny
charakterek i, jakby tego było mało, ty zawsze przekonujesz wszystkich, jaki to z niego geniusz.
No więc jest błyskotliwy! Jego szczęście, niech mu to przyniesie sławę i fortunę! Ale ty go jeszcze
psujesz. Myślisz, że nie słyszę twoich perfidnych podszeptów na jego uszko? „No dalej, Roddy,
pokaż im, co potrafisz. I tak zrobił. Stąd wziął się jego pomysł zniszczenia symulacji Boba. A teraz
to, po twoich uwagach do Roddy'ego, „żeby sprawdził, czy ona potrafi osiągnąć coś w nieco
bardziej wymagających warunkach”. Słyszałam, nie myśl sobie. Inni też. Nie wydaje wam się, że
to może mieć jakiś związek?
- „Tylko praktyka” - powiedział Bob. - „Mały żart”.
Ładny mi żart.
Chin pokręciła głową. - Kiedyś to było śmieszne.
- Może dla ciebie - odciął się Bob. - Dla mnie na pewno nie.
- Cóż, mnie śmieszyło. - Chin poruszyła się niespokojnie, ale taka już była, mówiła prawdę
do końca, nawet gdy czuła się przez to zakłopotana, czy też stawiała innych w niezręcznej sytuacji.
- Jednak kiedy słyszysz po raz drugi ten sam dowcip, to już cię tak nie śmieszy. Ten na pewno nie
był zabawny. A co będzie za trzecim razem? Kto z nas padnie jego ofiarą? A za czwartym?
Parę osób pokiwało głowami.
- Więc co robimy? - powiedziała Mairead.
- Wyślijmy go do Coventry - powiedziała Chin.
Coventry, kurka wodna, wysłać go do paki! - pomyślała natychmiast Maja. To, co zrobił,
było nielegalne! Z drugiej strony, chyba nie chciałaby ponosić odpowiedzialności za wysłanie
kogoś do więzienia, bez względu na to, jak humanitarne były podobno współczesne więzienia.
Ale jeśli postąpił nielegalnie z moją symulacją, co zrobi następnym razem? Trzeba go
powstrzymać, zanim to się stanie.
Zatrzymała się na dłuższą chwilę przy tej myśli. Może zachowuje się trochę paranoicznie.
Jednak obrazek był kuszący: samochody policyjne hamujące z piskiem opon przed jego domem i...
Nie.
- Do Coventry? - spytał zdziwiony Fergal. - Gdzie to jest?
- To nie miejsce - odpowiedziała Chin. - To raczej stan umysłu. Żadnych kontaktów z
Roddym. Totalna izolacja.
- Ale chyba nie na zawsze? - zapytał Fergal.
Maja pokręciła głową. - Nie. Kto wie, może się poprawi? Ale musi do niego dotrzeć, że nie
wolno tak po prostu niszczyć czyichś symulacji, tylko dlatego, że się potrafi.
Fergal spojrzał po wszystkich. Cała grupa, z wyjątkiem Alaina spojrzała na niego i
pokiwała głowami. - Dobrze - powiedział Fergal. - Nikt nie odpowiada na jego maile, nikt nie bawi
się jego symulacjami, nikt nie ma z nim nic do czynienia, chyba że to konieczne dla naszej pracy
lub w sytuacjach z rzeczywistego świata. A i to w stopniu minimalnym. Wyślę mu maila i
przekażę, co postanowiliśmy.
- Musicie wyznaczyć czas - powiedział głucho Alain.
- Czas, kiedy kończy się jego kara.
- Nie musimy - powiedział Fergal, patrząc znowu po twarzach kolegów. - A niby czemu?
Kara trwa, dopóki nie zdecydujemy inaczej. Jak mu to nie pasuje, to trudno.
- Spojrzał na Maję. - Czy to wydaje ci się sprawiedliwe? Maja znów poczuła, że robi się jej
gorąco - ze wstydu i innego uczucia, którego nie potrafiła rozpoznać. - Mną się nie przejmujcie.
Przeżyję.
- Przeżyjesz, to prawda - powiedziała Chin. - Ale kto wie, ile czasu zajmie ci odpluskwianie
symulacji. Roddy jest dobry.
To akurat nie podlegało dyskusji i Mai też nie dawało spokoju.
- Więc jego kara skończy się, kiedy Maja usunie wirusy - zawyrokował Sander.
Fergal z namysłem pokiwał głową. - Dobrze i lepiej skończmy już spotkanie.
Członkowie grupy pożegnali się i zaczęli znikać jeden po drugim.
Alain wyniósł się z VR jako pierwszy, ale wcześniej rzucił Mai spojrzenie, od którego
poczuła się nieswojo: jakby to w pewnym sensie była jej wina, że Roddy zrobił to, co zrobił. Nie
mam zamiaru czuć wyrzutów sumienia z tego powodu, pomyślała i po raz ostatni rozejrzała się po
pustynnym krajobrazie wczesnego poranka, gdzie przedrzeźniacz wciąż prezentował wyjątki z
albumu Pierwszej Dziesiątki Listy Przebojów Południowych Ptaszków, a słup dymu nadal unosił
się w stronę błękitnego nieba, przełamując jego nieskazitelną urodę. - Trzymaj się, laleczko -
powiedziała cicho i wymówiła hasło, które przeniosło ją z VR do rzeczywistości.
Świat wirtualny rozpłynął się, a na jego miejscu powoli zmaterializował się duży rodzinny
salon. Półki z książkami i meble tonęły w mroku, ponieważ w pomieszczeniu paliło się tylko jedno
światło, stojące w najbliższym rogu pokoju, przy komputerach. Była to właśnie ta lampka, pod
którą ustawił się jej tata, kiedy z nią rozmawiał. Nigdzie go nie było widać i wcale się go teraz nie
spodziewała. Miał w planach kolację służbową, związaną ze stowarzyszeniem absolwentów
uniwersytetu Georgetown, którą określił z humorem jako „jeden z tych uciążliwych obowiązków”.
Maja wstała z fotela i przeciągnęła się, jęcząc cicho. Bolały ją mięśnie, pomimo iż system
poddawał je ćwiczeniom izometrycznym, żeby pracowały podczas długich okresów bezruchu. To
pewnie somatyczne, pomyślała. Mam zakwasy, ale raczej ze wściekłości na Roddy'ego. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •