[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zacząć podejrzewać, co się wydarzyło.
Notatki pozwalały Gaotonie zrozumieć. Otarcie się o śmierć miało wywołać w Ashravanie
skłonność do introspekcji. Miał sięgnąć do swojego dziennika i raz za razem czytać
wspomnienia ze swojej młodości. Miał zobaczyć, kim kiedyś był i w końcu spróbować to
odzyskać.
Shai sugerowała, że przemiana będzie powolna. Po latach Ashravan stanie się takim
mężczyzną, jakim kiedyś było mu przeznaczone się stać. Drobne skłonności ukryte głęboko
w interakcjach jego pieczęci popchną go w stronę doskonałości zamiast pobłażania sobie.
Zacznie myśleć o swoim dziedzictwie zamiast o kolejnej uczcie. Będzie pamiętał o swoich
poddanych, a nie proszonych obiadach. W końcu popchnie stronnictwa do zmian, które, co sam
zauważył i wielu przed nim, powinny zostać wprowadzone.
Krótko mówiąc, stanie się wojownikiem. Zrobi ten jeden  ale jakże trudny krok  dzielący
marzyciela od człowieka czynu. Gaotona widział to na tych kartkach.
Odkrył, że płacze.
Nie z powodu przyszłości czy cesarza. To były łzy człowieka, który widział przed sobą
arcydzieło. W prawdziwej sztuce chodziło o coś więcej niż piękno, coś więcej niż technikę.
Nie była jedynie imitacją.
Była odwagą, była kontrastem, była subtelnością. W tej książce Gaotona odnalazł rzadkie
dzieło dorównujące tym stworzonym przez największych malarzy, rzezbiarzy i poetów z każdej
epoki.
To było największe dzieło sztuki, jakie kiedykolwiek widział.
Gaotona przez większość nocy z szacunkiem trzymał książkę w rękach. Była dziełem
miesięcy gorączkowej, artystycznej transcendencji  wymuszonej przez zewnętrzny nacisk, ale
wypuszczonej jak oddech powstrzymywany aż do granic przytomności. Szorstka, lecz
wygładzona. Lekkomyślna, lecz przemyślana.
Oszałamiająca, lecz niewidoczna.
I taka musiała pozostać. Gdyby ktokolwiek dowiedział się, co zrobiła Shai, cesarz musiałby
upaść. W rzeczy samej, całe cesarstwo mogłoby zadrżeć w posadach. Nikt nie mógł wiedzieć,
że do decyzji podjętej przez Ashravana, by w końcu zostać wielkim przywódcą, doprowadziły
słowa zapisane w jego duszy przez bluzniercę.
Kiedy wstał świt, Gaotona boleśnie powoli podszedł do kominka. Zcisnął książkę, to
niezrównane dzieło sztuki, i wyciągnął rękę.
I wrzucił je w płomienie.
POST SCRIPTUM
Na kursach pisarskich często słyszałem  Pisz o tym, na czym się znasz . Pisarze często słyszą
to powiedzenie, jednak mnie zawsze konfundowało. Pisać o tym, na czym się znam? Jak mam
to zrobić? Piszę fantasy. Nie mogę wiedzieć, jak to jest używać magii  a skoro już o tym
mowa, nie mogę wiedzieć, jak to jest być kobietą, ale chcę w swoich książkach uwzględniać
różne punkty widzenia.
W miarę dojrzewania do pisarstwa zacząłem rozumieć, co znaczy ta fraza. Choć w tym
gatunku piszemy o rzeczach fantastycznych, opowieści sprawdzają się najlepiej, jeśli mają
fundament w naszym świecie. W moim przypadku magia wychodzi najlepiej, jeśli opiera się
na naukowych podstawach. Tworzenie świata wychodzi najlepiej, jeśli czerpie ze zródeł
w naszym świecie. Postacie wychodzą najlepiej, jeśli opierają się na ludzkich uczuciach
i doświadczeniach.
Dlatego też bycie pisarzem opiera się w równej mierze na obserwacji, jak na wyobrazni.
Staram się, by nowe doświadczenia mnie inspirowały. Mam przy tym sporo szczęścia, bo
mogę dużo podróżować. Kiedy odwiedzam nowy kraj, staram się, by jego kultura, mieszkańcy
i moje doświadczenia z tego miejsca ukształtowały opowieść.
Niedawno odwiedziłem Tajwan i udało mi się zwiedzić tamtejsze National Palace Museum
w towarzystwie redaktorki Sherry Wang i tłumaczki Lucie Tuan, które pełniły rolę moich
przewodniczek. W ciągu kilku godzin nie da się objąć umysłem tysięcy lat chińskiej historii,
ale bardzo się staraliśmy. Całe szczęście miałem już pewne pojęcie o historii i kulturze Azji.
(Dwa lata mieszkałem w Korei jako mormoński misjonarz, a pózniej uczyłem się koreańskiego
na studiach).
Ta wizyta sprawiła, że w mojej głowie pojawiły się zaczątki opowieści. Największą
uwagę zwróciłem na pieczęcie, po koreańsku zwane tojang, a po mandaryńsku yinjian. Te
misternie rzezbione kamienne pieczęcie są wykorzystywane zamiast podpisów w wielu
różnych kulturach Azji.
Podczas wizyty w muzeum zauważyłem wiele z tych znajomych czerwonych pieczęci.
Niektóre były, rzecz jasna, pieczęciami twórców  ale widziałem też inne. Jeden z arkuszy
kaligrafii pokrywały niemal w całości. Lucie i Sherry wyjaśniły mi, że starożytni chińscy
uczeni i arystokraci, jeśli podobało im się jakieś dzieło sztuki, często pieczętowali je również
swoją pieczęcią. Jeden z cesarzy szczególnie to sobie upodobał, brał piękne rzezby albo
kawałki jadeitu  często mające kilka setek lat  i kazał na nich wyryć swoją pieczęć,
a czasami również fragmenty poezji.
Cóż za fascynująca umysłowość. Wyobrazcie sobie, że jesteście królem, dochodzicie do
wniosku, że bardzo się wam podoba Dawid Michała Anioła, więc każecie wyryć na jego
piersi swój podpis. To coś w tym rodzaju.
Idea była tak uderzająca, że w myślach zacząłem się bawić magią pieczęci. Pieczęci duszy,
zdolne stworzyć na nowo naturę przedmiotu. Nie chciałem za bardzo zbliżyć się do
Dusznikowania z świata Burzowego Zwiatła, więc wykorzystałem inspirację z muzeum 
z historii  by wymyślić magię, która pozwalała napisać na nowo przeszłość przedmiotu.
Historia wyrosła z tego punktu. Ponieważ magia dobrze pasowała do systemu, który
wymyśliłem dla Sel, świata Elantris, tam właśnie umieściłem jej akcję. (Do tego oparłem
kilka z tamtejszych kultur na kulturach naszej Azji, więc pasowała idealnie.)
Nie zawsze można pisać o tym, na czym się zna  a w każdym razie nie do końca. Można
jednak pisać o tym, co się widzi.
Brandon Sanderson
PODZIKOWANIA
Książka taka jak ta wychodzi z jednym nazwiskiem na okładce, jednak dzieło sztuki nie
powstaje w próżni. To, co tworzę, istnieje jedynie dzięki innym, na których mogę polegać.
Wspominałem wcześniej, że ta książka powstała dzięki wycieczce na Tajwan. Bardzo
dziękuję Lucie Tuan i Sherry Wang, którym ta powieść jest dedykowana, za oprowadzenie
mnie po mieście. Chciałbym również podziękować Evannie Hsu i wszystkim pozostałym
z Fantasy Foundation za uczynienie tej wycieczki tak głębokim doświadczeniem. Dziękuję
swojemu tajwańskiemu agentowi Grayowi Tanowi, który ułatwił mi podróż, jak również
amerykańskiemu agentowi Joshui Bilmesowi i wszystkim z JABberwocky.
Doskonale współpracowało mi się z Jacobem Weismanem i Jill Roberts z Tachyona,
dziękuję im za możliwość publikacji tej książki. Marty Halpern, tobie dziękuję za redakcję
i korektę. Wspaniała ilustracja na okładce jest dziełem Alexandra Nanitschkova, nie mógłbym
marzyć o lepszej. Isaac Stewart wykorzystał tę ilustrację przy projekcie okładki ebooka,
stworzył też wspaniałe pieczęcie. Dzięki!
Mary Robinette Kowal odpowiada za obecną strukturę mikropowieści  pomogła mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl