[ Pobierz całość w formacie PDF ]

królową szczurów!  odparł na to wszystko lekceważąco Slinoor.
Słysząc tak straszne oskarżenie wszyscy zamilkli, a Slinoor przyglądając się Hisvet z
nieskrywanÄ… obawÄ…, ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej:
 Swoją mową nasunęła mi panienka najcięższe oskarżenie przeciw samej sobie. Karl
Treuherz rzekł, iż jego smok, mieszkający przy Smoczych Skałach, żywi się tylko szczurami.
Nie uczynił on żadnego ruchu, aby pożreć nas, choć miał ku temu wiele okazji. Ale gdy tylko
na pokładzie pojawiła się Hisvet, natychmiast się na nią rzucił. Wyczuł jej prawdziwe
pochodzenie!
Dygoczący głos Slinoora stał się mniej donośny.
 Trzynaście szczurów o ludzkich umysłach rządzi całym szczurzym plemieniem. Tę
starożytną prawdę przekazali nam najmędrsi z lankhmarskich proroków. A tutaj znajduje się
jedenaście milczących srebrnych gryzoni. Dwunasty świętuje obecnie na czarnym kutrze
swoje zwycięstwo nad  Małżem A tymczasem trzynastym  w tym momencie wskazał
palcem  jest srebrnowłosa i czerwonooka panienka, we własnej osobie.
Na dzwięk tych słów Lukeen rzucił mu się niemal do nóg wołając:
 Och, jak to mądrze obmyśliłeś, Slinoor! Po cóż inaczej panienka nosiłaby taki,
okrywający ją szczelnie strój, jak nie po to, aby ukryć świadectwo swego ohydnego
pochodzenia? Pozwólcie mi tylko zedrzeć z niej ten gronostajowy płaszcz, a obnażę przed
wami jej białe ciało pokryte futrem i dziesięć czarnych małych sutków na miejscu
dziewczęcych piersi!
Jeszcze nie wykrzyczał swych oskarżeń do końca, a już zaczął przesuwać się ostrożnie w
kierunku Hisvet. Fafhrd poderwał się i chwycił Lukeena za ramiona, zatrzymując go w
niedzwiedzim uścisku. Zawołał też:
 Nie waż się! Jeśli tylko ją dotkniesz, umrzesz! W tym momencie Frix krzyknęła:
 Smok zaspokoił swój apetyt załogą  Małża  jak wam powiedziała moja pani. Nie
chciał już więcej żylastych mężczyzn, dlatego też chętnie by pochwycił moją panią o
delikatnym ciałku, jako kąsek na deser!
Lukeen gwałtownie się wykręcił, aż jego czarne oczy spojrzały z odległości kilku
centymetrów w zielone oczy Fafhrda.
 Och, ty najgłupszy z barbarzyńców!  wycedził przez zęby.  Przewyższając cię
rangą i dostojeństwem, wyzywam cię na pojedynek na środkowym pokładzie. To znaczy, jeśli
odważysz się stawić czoła w cywilizowanej walce, ty śmierdząca małpo!  po czym napluł
mu w opalonÄ… twarz.
Jedyną reakcją Fafhrda, mimo kleistych plwocin spływających mu wzdłuż policzka, był
szeroki uśmiech. Jednak przez cały czas trzymał Lukeena w uścisku i bacznie strzegł, by ten
nie ugryzł go w ucho.
Gdy wyzwanie zostało podjęte, nie było już czasu na zbyteczne gadanie.
Slinoorowi, który z niepokojem spoglądał przez okienko w niebo, nie pozostało nic innego
jak tylko spieszyć się z przygotowaniami do walki, aby mogła się ona zakończyć przed
zachodem słońca. Chodziło o to, by można było  jeszcze przy dziennym świetle  podjąć
jakieś sensowne kroki zapewniające flocie bezpieczeństwo podczas zbliżającej się nocy.
Slinoor, Myszak i oficer zbliżyli się do Fafhrda; wypuścił on Lukeena z uścisku. Lukeen
pogardliwie odwracając wzrok, udał się natychmiast na pokład, aby wezwać grupę swoich
żołnierzy z  Rekina , którzy mieli mu sekundować i pilnować, żeby walka prowadzona była
fair. Slinoor podążył za nim. Myszak zamienił zaledwie kilka słów z Fafhrdem i ruszył za
tamtymi. Na pokładzie zajął się rozmowami z kucharzem  Kałamarnicy i niektórymi innymi
członkami jej załogi. Od czasu do czasu widać było, jak coś przemknęło z ręki Myszaka do
ręki marynarza, z którym właśnie rozmawiał.
Mimo ponagleń Slinoora, słońce już chyliło się ku zachodowi, gdy wreszcie uderzono w
gong, dając znak do rozpoczęcia walki. Niebo nad nimi było czyste, jednak na wschodzie, w
odległości okołu dwudziestu strzałów z łuku, nadal zalegał przed lankhmarską flotą złowrogi
pas mgły. Rozciągał się on równolegle do północnego kursu floty i w promieniach słońca
wyglądał prawie jak potężna i świecąca ściana góry lodowej. Zupełnie niewiarygodne, ale ani
gorące słońce, ani zachodni wiatr jej nie rozpędziły.
Odziani na czarno żołnierze z  Rekina , w brązowych zbrojach i brązowych hełmach, stali
zwróceni twarzą ku rufie, tworząc z dwóch stron masztu szpaler w poprzek statku. Na
odległość wyciągniętych ramion trzymali skrzyżowane włócznie, skierowane ostrzami w dół,
tworząc w ten sposób coś w rodzaju niskiego płotka. Ubrani w czarne tuniki żeglarze z
 Kałamarnicy albo zerkali zza ich ramion, albo siedzieli ze skrzyżowanymi nogami po lewej
stronie burty, na pokładzie dziobowym, tam gdzie ogromny żagiel nie przysłaniał im widoku.
Niektórzy zaś usadowili się jeszcze wyżej, czepiając się takielunku.
Znad wyrwy w rufie usunięto zniszczony reling i tam, wokół nagiego masztu, usadowili
się trzej sędziowie: Slinoor, Myszak i sierżant od Lukeena. Obok nich, na lewo od sterników,
skupili się oficerowie z  Kałamarnicy oraz innych statków. Na obecność tych ostatnich
Myszak bardzo nalegał, choć oznaczało to wiele dodatkowych kursów bączkiem pomiędzy
statkami.
Hisvet i Frix zamknęły się w kabinie. Panienka chciała obserwować pojedynek przez
otwarte drzwi lub nawet z rufy, ale Lukeen gwałtownie zaoponował twierdząc, że łatwiej by
jej było wówczas rzucić na niego urok  sędziowie opowiedzieli się po jego stronie. Jednak
w otwartym okienku, za żaluzjami, można było dostrzec jak promienie słoneczne odbijają się
a to w ciekawym oku, a to w posrebrzonych paznokciach.
Pomiędzy ciemnym szpalerem utworzonym z włóczni a rufą znajdował się dębowy pokład
w kształcie kwadratu, obecnie pusty poza wystającymi częściami żurawia i główną klapą do
ładowni, z powodu której środek pokładu był wyższy od reszty na szerokość dłoni. W każdym
rogu kwadratu oznaczono kredą ćwiartkę koła. Nastąpienie po rozpoczęciu pojedynku na ten
wycinek koła przez któregokolwiek z zawodników, wskoczenie na reling, chwycenie się
takielunku czy wreszcie upadek na pokład  natychmiast przerywałoby walkę.
W rogu kwadratu od strony dziobu i lewej burty stał Lukeen, w czarnej koszulce i
pończochach, z emblematem rozgwiazdy w złotej obwódce. Przy nim tkwił jego sekundant,
porucznik o twarzy sokoła. W prawej ręce trzymał Lukeen ciężki drąg z dębowego drewna,
dorównujący mu wysokością, a grubością  nadgarstkowi Hisvet. Z uśmiechem podniósł
drąg nad głowę i zakręcił nim młynka, aż zadzwięczało.
Z kolei od strony rufy i prawej burty, obok drzwi do kabiny, stali Fafhrd i jego sekundant.
Był nim bosman z  Karpia , gruby mężczyzna o domieszce krwi mingolskiej, co widać było
po jego żółtawej cerze. Myszak nie mógł być równocześnie sędzią i sekundantem, ale za
dawnych czasów, w Lankhmarze, on i Fafhrd nie raz grali z tym marynarzem w kości, więc
uważali go za dość sprytnego.
Od niego właśnie wziął teraz Fafhrd drąg, którego koniec mocno chwycił w obie dłonie.
Uczynił nim kilka powolnych ćwiczebnych wypadów, po czym oddał z powrotem swemu
sekundantowi i zdjÄ…Å‚ kurtkÄ™.
Widząc, że Fafhrd obchodzi się z drągiem, jakby to był oburęczny pałasz, żołnierze
Lukeena zachichotali, ale gdy odsłonił swój owłosiony potężny tors, żeglarze z
 Kałamarnicy podnieśli głośne okrzyki radości. Natomiast na uwagę Lukeena skierowaną do
sekundanta: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •