[ Pobierz całość w formacie PDF ]

już będę
miał wszystko dopięte na ostatni guzik. Może nawet sam zacznę to sprzedawać. -
Spojrzał
ostro na Mallory ego. - Nie przysłał cię przypadkiem Benny Księgowy? - zapytał
nagle. -
Mówiłem mu, że będę miał pieniądze do wtorku.
Mallory potrząsnął głową.
- Po prostu kogoÅ› szukam.
Kris wyraznie się odprężył.
- Ale mi ulżyło! A kogo szukasz?
- Skrzata zwanego Lep Gillespie - wyjaśnił Mallory. - Czy on tu mieszka?
- A skąd, u diabła, ja mam wiedzieć?
- Przecież jesteś portierem - zauważył Mallory. - Sprawdz na liście lokatorów. - Nie
wynajmujemy pokoi skrzatom - oświadczył Kris. - Co ty sobie wyobrażasz? To jest
przyzwoity pensjonat.
- Więc nie ma go tutaj?
- Tego nie powiedziałem. Mówiłem tylko, że nie wiem, czy on tutaj mieszka.
- Ale jeśli nie wynajmujecie pokoi skrzatom... - zaczął Mallory.
- Posłuchaj, bracie - przerwał mu Kris - jest wielka różnica pomiędzy
wynajmowaniem pokojów skrzatom a dopuszczeniem do tego, żeby skrzaty zalęgły się
w
budynku. Nie wynajmujemy również myszom.
- Więc zalęgły się u was skrzaty?
- Przynajmniej jeden - przyznał Kris. - Już prawie od roku zastawiam na niego pułapki,
ale jak dotąd to nic nie pomogło.
- Jakie pułapki?
- Och, zwyczajne... puszki piwa, czasopisma z gołymi panienkami, takie małe
buteleczki z alkoholem, które dają w samolotach, i tym podobne. - Przerwał. - Rano
zawsze przynęta znika, ale ten mały drań jest cwany. Raz nawet znalazłem w pułapce
jego podartą tweedową marynarkę, ale samego skrzata nie było. - Kris spochmurniał. -
Powinienem łajdakowi skręcić kark. To były moje własne czasopisma! - Skąd wiesz,
że jest tylko jeden skrzat?
- Bo zawsze wystawiam tylko jednÄ… puszkÄ™ piwa.
- Nie rozumiem.
- Gdyby ich było dwóch, rano znalazłbym obok pułapki martwego skrzata. One nie
lubią się niczym dzielić.
- Wiem, że to głupie pytanie - zaczął Mallory - ale czy dziś wieczorem nie
widziałeś
gdzieś tutaj jednorożca?
Kris potrząsnął głową.
- Czego ty właściwie szukasz, skrzatów czy jednorożców? - Jednego i drugiego -
odparł Mallory. - Nic będzie ci przeszkadzało, jeśli się tu trochę rozejrzę?
- To wbrew hotelowym przepisom - oświadczył Kris z wyczekującym uśmiechem, jaki
Mallory widywał setki razy w swojej karierze detektywa. - Ile powinienem wpłacić na
Kristem, żeby być w porządku wobec przepisów? - zagadnął.
- Och, pięćdziesiąt dolarów wystarczy.
- Nie przepuść wszystkiego na jednego konia - ostrzegł Mallory podając mu banknot.
- Jeszcze czego - obruszył się Kris. - Ten papierek przeznaczam na obstawienie
podwójnej kombinacji. - Zniżył głos. - Fryzjer wuja mojej żony twierdzi, że to
pewniak.
- A Kristem?
- Kristem jest oczywiście doskonały - przyznał Kris chowając pieniądze do kieszeni. -
Ale kiedy dostajesz pewne informacje z absolutnie wiarygodnego zródła... Mallory
podszedł do drzwi i kiwnął na Felinę, żeby wniosła Paskudka do środka. - No, niech
mnie! - wykrzyknął Kris, kiedy dziewczyna-kot weszła do holu ze swoim ładunkiem. -
Twoja wspólniczka już go złapała!
- To nie jest Gillespie - wyjaśnił Mallory. Odwrócił się do skrzata. - Ale on
mnie
zaprowadzi do pokoju Gillespie ego, prawda?
- Tego nie było w umowie! - warknął Paskudek.
- Umawialiśmy się, że pokażesz mi miejsce, gdzie mieszka Gillespie - odparł Mallory.
- Pokazałem! Mieszka właśnie tutaj!
- Nie widzÄ™ go.
- To jest ten budynek. Tak się umawialiśmy!
- Obecny tu dżentelmen - oświadczył Mallory wskazując Krisa - przeszukuje ten
budynek od ponad roku i dotąd nie znalazł Gillespie ego. - To już nie moja wina!
- Owszem, ale twój pech - stwierdził spokojnie Mallory. - To znaczy, że będziesz
musiał zaprowadzić mnie do jego pokoju, zanim cię wypuszczę. - Możesz mnie bić,
głodzić, torturować, wyłupić mi oczy, wbijać bambusowe drzazgi pod paznokcie, ale
nic ci to nie pomoże! - oświadczył wyzywająco Paskudek. - Nigdy nie zdradzę
przyjaciela!
- Felina? - zagadnął Mallory. - Masz ochotę go bić, głodzić, torturować, wyłupić mu
oczy i wbijać drzazgi pod paznokcie?
Dziewczyna-kot oblizała wargi i wydała niecierpliwy pomruk. - Z drugiej strony -
dodał pospiesznie Pakudek - Lep właściwie nie jest moim przyjacielem. Skoro on
ukradł jakiegoś cholernego jednorożca, to dlaczego ja mam cierpieć?
- Rozsądna decyzja - zgodził się Mallory.
- Co za bezczelny typ z tego Gillespie ego, żeby mnie wpakować w taką sytuację!
-
ciągnął Paskudek podniecając się własnymi słowami. - Mnie, takiego słodkiego,
niewinnego, uczciwego, spokojnego, bogobojnego skrzata, który nigdy w życiu
nikogo nie skrzywdził!
- Wystarczy - uciął Mallory i Paskudek posłusznie zamilkł. - Gdzie jest jego pokój?
- Na trzynastym piętrze - odparł skrzat. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •