[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zabrała ubranie do łazienki, a potem tak szybko i tak cicho, jak tylko potrafiła, wzięła prysznic. Następnie zaparzyła
herbatę i jedną fili\ankę postawiła na stoliku obok łó\ka Roberta.
Przystanęła, ciesząc się chwilą tej nieoczekiwanej intymności. Zapewne druga taka okazja się nie nadarzy. Robert
le\ał przed nią prawie nagi. Mogła napawać się widokiem doskonale umięśnionych ramion i pięknie sklepionej klatki
piersiowej.
- Do widzenia... - szepnęła, a potem, czując pieczenie
BRZYDKIE KACZTKO 115
pod powiekami, pochyliła się i pocałowała go w policzek. -śegnaj!
Nawet nie drgnął. Nie było powodu, by go budziła. Odwróciła się i cicho wyszła z pokoju.
Roberta obudził telefon. Nieporadnie namacał słuchawkę, potrącając przy tym fili\ankę i zalewając zimną herbatą
nocny stolik. ZaklÄ…Å‚ z irytacjÄ….
- Furneval! - rzucił do słuchawki.
W restauracji, gdzie zgromadzili się na śniadaniu uczestnicy aukcji, rozlegał się szum podekscytowanych głosów.
Daisy, choć bardzo zdenerwowana, skubnęła co nieco i wypiła kawę. Nim sięgnęła po dzbanek z sokiem, uprzedził ją
Monty.
" Pozwól, \e ci naleję. Robert jeszcze śpi? - spytał gładko, a widząc, \e Daisy mimo woli się rumieni, dodał; - Nie
obawiaj się, nie zdradzę waszej słodkiej tajemnicy.
" Nie ma \adnej tajemnicy, Monty.
" Nie? Robert te\ tak twierdzi. - Monty uśmiechnął się przebiegle. - Ale zgodził się dać mi łapówkę.
" Aapówkę? - Ile w obecnych czasach warta była reputacja? Czy niepokoił się o siebie, czy te\ o nią? Plotka, \e
spędził noc z Daisy Galbraith, nie wpłynęłaby w ogóle na jego wizerunek, jej zaś mogłaby tylko przydać intrygującej
otoczki... George na przykład byłby zachwycony. A jej matka... - Chyba nie spodziewasz się, \e mnie sprowokujesz
do zwierzeń? Doskonale wiesz, \e ja i Robert jesteśmy tylko dobrymi przyjaciółmi.
" Naprawdę? - Nalał soku pomarańczowego do jej szklanki. - Nie sądziłem jednak, \e to a\ tak powa\ne...
" W taką noc jak wczoraj nikt nie wygnałby nawet psa.
116
BRZYDKIE KACZTKO
- Zaczęła nerwowo zajadać jogurt, byle tylko uniknąć wzro
ku Monty'ego. - Nawet ciebie bym nie wyrzuciła... - W głę
bi duszy wiedziała, \e ucieczka nie była najlepszym wyj
ściem z sytuacji, postanowiła odwa\nie stawić czoło Mon-
ty'emu. - Chcesz mnie przekonać, \e jesteś draniem bez
serca, Monty, ale ja w to i tak nie uwierzÄ™.
- Och, do diabła! - Uśmiechnął się jak psotny uczeń.
- Nie powiesz o tym Robertowi, dobrze? Obiecał, \e w za
mian znajdzie mi dobrego doradcÄ™ podatkowego.
Dostała odpowiedz na swoje pytanie. Reputacja w zamian za usługi doradcy podatkowego. Dobrze, \e nie
wyobraziła sobie Bóg wie czego! Dobrze czasami poznać własną wartość, bo dzięki temu unika się megalomanii.
Roześmiała się szczerze, potrząsając głową.
- Nie zdradzę twojej tajemnicy - powiedziała.
Zanim zadzwonił telefon, spał i śnił o Daisy. Po gwałtownym przebudzeniu, gdy o wiele za pózno przypomniał
sobie, gdzie jest i z kim, odwrócił się w nadziei, \e zobaczy ją zwiniętą w kłębek, śpiącą słodko tu\ obok.
Aó\ko Daisy było puste.
Odruchowo dotknął ręką policzka, a potem patrzył zdumiony na lekko pobrudzone na czerwono palce. Rozpoznał
od razu kolor szminki, jaką wczoraj pomalowane były usta Daisy. Czy\by mgliste wspomnienie pocałunku nie było
snem?
- Daisy? - Drzwi do łazienki były uchylone; spakowana
i zapięta torba stała przy drzwiach, a płaszcza nie było. Wstał
i mimo wszystko zajrzał do środka. - Do licha! - Dopiero
wtedy przyszło mu do głowy, \e powinien sprawdzić, która
godzina. Dochodziła dziewiąta.
Kochana dziewczyna! Pozwoliła mu dłu\ej pospać. Potarł
BRZYDKIE KACZTKO 117
dłońmi twarz. Potrzebował snu. Nadal potrzebował ośmiu godzin snu. Spojrzał na swe odbicie w lustrze, na słaby ju\
ślad szminki na policzku. Dziwne, ale policzek był mokry... Dotknął palca językiem i wyczuł charakterystyczny, słony
smak Å‚ez.
Pomimo zdenerwowania i przyprawiającego o mdłości podejrzenia, \e za chwilę zrobi z siebie kompletną idiotkę,
przynajmniej miała pewność, \e pod jednym względem nie zawiedzie George'a - nie będzie wyglądać na zaniedbaną.
Najwy\ej trochę mizernie. Przestało padać, a nawet wyjrzało słońce i w dodatku Monty zaproponował, \e ją podwiezie
do rezydencji, nie musiała się zatem martwić, \e na wyboistej drodze zniszczy drogie pantofle.
Gdy dojechali na miejsce, Monty od razu zniknął, by trochę powęszyć po zakamarkach siedziby Warburych, ona
tymczasem zarejestrowała się, wzięła swój numerek i poszła po raz ostatni zerknąć na przedmioty, które zamierzała
kupić. Z pozoru obojętną miną przeszła obok ławki, na której stały pudła z rzekomo niezbyt wartościowymi
naczyniami kuchennymi. Gdy odwróciła się, by zająć miejsce pod wielką markizą rozpostartą przed domem,
zauwa\yła stojącego w drzwiach Roberta. Nie miał zbyt szczęśliwej miny.
Robert od razu ją spostrzegł. Wyró\niała się w tłumie ludzi przybyłych na aukcję.
Jeszcze tydzień temu upierałby się, \e wie wszystko o Daisy Galbraith. Ale, jak widać, mylił się sromotnie. Ta
olśniewająca kobieta, którą dziś ujrzał, wydała mu się kimś obcym i w innych okolicznościach zapewne zrobiłby
wszystko, by ją poderwać.
Nie chodziło tylko o sposób, w jaki złote loki wiły się
118 BRZYDKIE KACZTKO
wokół jej twarzy. Pięknie skrojony ciemnoczerwony kostium z krótką spódnicą odsłaniał zgrabne nogi. Ale przede
wszystkim martwiło go, \e dotąd nie zauwa\ył, na jak atrakcyjną kobietę wyrosła Daisy.
To bolało. Naprawdę bolało, \e inni zauwa\yli to o wiele wcześniej...
- Powinnaś była mnie obudzić - powiedział bez wstępów
z nutkÄ… \alu.
Daisy ledwie na niego spojrzała, tak była pochłonięta obserwowaniem przybywających na aukcję kolekcjonerów.
A mo\e szukała wzrokiem tej jednej jedynej twarzy?
- Spałeś tak słodko, \e nie miałam serca - odparła. - Ale
co się stało? Nie zdą\yłeś zjeść śniadania?
Zirytowało go jej zuchwalstwo w takim samym stopniu jak fakt, \e stała się zmysłową, pewną siebie kobietą. O
wiele bardziej wolał cichą, nieśmiałą, słodką dziewczynę, jaką była do niedawna. Dziewczynę, która nigdy nie
u\yłaby takiego wyzywającego odcienia szminki...
A myśl o szmince przywołała wspomnienie porannego pocałunku i nagle oblała go fala gorąca, która zmyła całą
irytację. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •