[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odwagę pójść i zmienić taśmy. Edin oczywiście nie chciał tego zrobić.
W pewnej chwili rodzina Safita zadzwoniła do Ramiza. Poinformowali go, że Alison
złożyła im wizytę i poszukuje swoich dzieci. Wiedzieli także o sprzedaniu przez nią
jakiś czas temu starego domu w Liverpoołu, toteż Safit doradzał bratu, żeby
wykorzystał desperację Ałison i wydobył od niej część pieniędzy. Namawiał go też,
aby przekonał byłą żonę do podpisania ugody, w myśl której zrezygnowałaby z
prawa do opieki nad dziećmi i przekazała je jemu. W zamian - zasugerował -
mogłaby widywać dzieci. Postępowanie Safita stanowiło dobitny przykład, jak
okrutni potrafią być ludzie, żerując na cudzym nieszczęściu i wykorzystując je dla
uzyskania korzyści finansowych.
W ciągu kolejnych dni Ramiz dzwonił do rodziny wiele razy. Skradaliśmy się, żeby
zmieniać taśmy i przynosiliśmy do hotelu, by Edin je tłumaczył. Pewnego razu, kiedy
Michelle i Richard przyszli z nowym nagraniem, Edin wybiegł z pokoju, krzycząc:
- Musimy wyjechać jeszcze dzisiaj! Znalezli urządzenie podsłuchowe! Jedno z dzieci
znalazło zainstalowaną pluskwę. Usłyszeliśmy, jak mama pyta:  Co to jest?", i taśma
się urwała.
Wyciągnęli mnie z łóżka na naradę. Wyglądałam jak Rip Van Winkle** w długiej
koszuli nocnej, w wełnianej czapce, szaliku i botkach. W hotelu było przerazliwie
zimno. Edin chciał, żebyśmy wyjechali jeszcze tej nocy, ale uparłam się i nie
wyraziłam na to zgody.
- Nie ma mowy - powiedziałam. - Wyjedziemy rano. To wiejska kobieta, nie będzie
wiedziała, co to za urządzenie. Prawdopodobnie pomyśli, że jakaś część wypadła z
wideo.
*Film amerykański z gatunku horrorów. Historia zaginięcia grupy studentów, którzy
poszukiwali legendarnej czarownicy.
**Tytulowy bohater opowiadania pisarza amerykańskiego Washingtona Irwinga
(1783-1859), uśpiony przez duchy w górach Catskill w czasach kolonialnych, który
budzi się po 20 latach w niepodległej Ameryce.
Wróciliśmy do łóżek. Rano wszyscy doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu kręcić
się po okolicy. W każdym razie poszukiwanych dzieci tu nie było.
Przed powrotem do Londynu postanowiliśmy spędzić jakiś czas w Mostarze,
odwiedzając tamtejszy sierociniec. Miasto znajdowało się w południowo-zachodnim
rejonie kraju, w stosunkowo niewielkiej odległości od Sarajewa. Zabraliśmy jedzenie
i prezenty dla dzieci. Wspominam to jako jedno z najcudowniejszych przeżyć w
moim życiu. Sierociniec był piękny. Zbudowała go żona egipskiego prezydenta,
Suzanne Mubarak, która uczestniczyła także w ceremonii otwarcia. Dzieci mieszkały
w domkach w stylu alpejskim. Każdy domek nosił nazwę piramidy albo innego
obiektu związanego z Egiptem. Na terenie sierocińca była wspaniała sala
gimnastyczna. Dawały się, co prawda, we znaki braki żywności, ale warunki życia
były doskonałe. Od razu polubiłam pewną dziewczynkę w wieku około trzynastu lat,
która nie chciała wypuścić z rąk pluszowego misia. Dzieci myślały, że jestem
księżniczką z Anglii, jak Lady Di, ponieważ przywiozłam mnóstwo słodyczy i
czekolady. Każdy domek miał pokój dzienny i sypialnię na górze. Sierociniec
zbudowano w pobliżu potężnego, zapierającego dech w piersiach wodospadu. Z
okien rozciągał się widok na kaskady spadającej z dużej wysokości wody.
Spędziliśmy tam około trzech godzin, bawiąc się z dziećmi. Następnym punktem
programu było przejście przez most w Mostarze. Nazajutrz, 6 grudnia, nadszedł dzień
powrotu do Wielkiej Brytanii.
Alison wpadła w przygnębienie i była niemal na skraju załamania nerwowego. Ta
spokojna, drobna kobieta pracowała jako przedszkolanka. Powrót do domu bez dzieci
stanowił dla niej ogromny cios. Wiązała wielkie nadzieje z naszą podróżą i sądziła, że
przyniesie ona oczekiwany rezultat. Po powrocie przesłuchaliśmy zapisy rozmów
telefonicznych zarejestrowanych w domu Safita. Zwróciło naszą uwagę, że rodzina
dzwoniła do Ramiza w każdy piątek, zawsze pod ten sam numer.
Był to numer prywatnego mieszkania w Teheranie. Misja do Iranu wydawała się
przedsięwzięciem znacznie bardziej niebezpiecznym. Nie wiedziałam nawet, czy
będę w stanie stawić jej czoło. W kraju tym obowiązuje bowiem ścisłe prawo szari'i.
Dreszcz przeszedł mnie po plecach, kiedy pomyślałam, co mogliby zrobić z Brytyjką,
która usiłowałaby porwać ojcu dwie małe dziewczynki.
Pierwsza reakcja Mahmuda była dosyć zdecydowana.
- Do cholery, na pewno nie pojedziesz do Iranu! Jeżeli cię złapią, zostaniesz stracona.
108
109
Uparłam się jednak i stwierdziłam, że mimo wszystko pojadę.
- Rób, jak uważasz - odparł.
Patrząc wstecz, wydaje mi się, że właśnie wówczas zaczął przygotowywać swój
złowrogi plan uprowadzenia dzieci.
Spędziliśmy razem wigilię. Postanowiłam polecieć do Iranu po Nowym Roku.
Michelle była tam już od pewnego czasu. Zajmowała się sprawami organizacyjnymi,
załatwiała wizy i tym podobne. Udało się jej odnalezć dzielnicę Teheranu, gdzie
Ramiz mieszkał z córkami, a nawet sfilmować dziewczynki jeżdżące na wrotkach
przed blokiem. Przesłała nagranie pocztą elektroniczną, zaś Monika poprosiła Alison,
żeby przyszła do mnie obejrzeć na laptopie materiał filmowy. Były to bardzo smutne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •