[ Pobierz całość w formacie PDF ]

A co? Pijemy dalej na koszt właściciela lokalu.
Propozycja kolejnej gry, tym razem w osiem osób. Po
trzeciej kolejce przerywamy, bo barman już wiele nie koja-
rzy. Widzę, że kurdupel próbuje flirtować z %7łyletką, której
oczy, jak to o tej porze bywa, zapadły się w głąb czaszki.
Zatacza się rozbawiona, odpowiada bez ładu i składu, jest
naprawdę urocza i wcale mu się nie dziwię. Wypijamy
zdobyczny alkohol, barman w przypływie pijackiej wylew-
ności stawia jeszcze po kolejce najdroższej whisky, którą
wyjmuje z zaplecza. Nie lubię łyskacza, ale co mi tam, jest
już czwarta nad ranem, nie wiem ile w siebie wlałem, ale
trzymam się. Disorder z Włochaczem też, ale marudzą,
żeby iść do następnej knajpy. Niech idą. My zostajemy.
 Rozbierz się i zatańcz na barze  proponuje %7łylet-
ce pijany kurdupel.
 Spadaj mały.
Jej riposta była krótka.
53
1304493
1304493
 Zatańcz, postawię ci piwo albo zrobię skręta.
Facet był wyraznie namolny, wyraznie napalony, wy-
raznie nie wyczulony na czyhające zagrożenia. Beztroski
kurdupel.
 Powiedz to jeszcze raz, a mój facet urwie ci kutasa
razem z jajami i włoży go w sam środek twojej dupy.
Kurdupel zerknął w moim kierunku. %7łyczliwie mu po-
machałem. Nic się już jednak nie odzywał, odszedł sączyć
piwo przy stoliku w kącie sali. W sumie szkoda, że nie
zatańczyła, skręta mogliśmy wszyscy zmęczyć.
Z knajpy do domu było jakieś sto metrów. %7łyletkę jak
zwykle trzeba było ciągnąć, ale nie było daleko. Padało
trochę bardziej niż wcześniej. Szliśmy, zataczając się, środ-
kiem ulicy, trochę szczęśliwi, jak to letnią porą bywa.
Potem kochaliśmy się dokąd nam starczyło sił. Pewnie
nie trwało to zbyt długo.
Disorder z Włochaczem zaliczyli jeszcze dwa bary
tamtej nocy.
1304493
1304493
Mogła być Marysią
Stał smutny przed skłotem. I jakoś tak nie pasował do resz-
ty otoczenia. Radek-nieradek. Podeszła do niego.
 Co tu robisz?
 Czekam na ciebie.
 Po co?
 Bardzo chciałem cię znowu zobaczyć.
Cisza. Stoję obok i czuję się nieswojo. Disorder też stoi
i żłopie piwo. %7łyletka uparcie milczy, patrzy cynicznie,
bestia. Zero litości dla czerwonego na twarzy biedaka.
Przyszedł w wyciągniętym swetrze. Inny niż wszy-
scy. Niepotrzebny. Zagubiony. Wystraszony. Podałem mu
rękę.
 Idziesz na koncert?  spytałem.
 Nie wiem.
 To może się spotkamy, jak się zdecydujesz.
Poszliśmy. %7łyletka już się do niego nie odezwała. Pa-
trzył smutnym wzrokiem. Nieszczęśliwy chłopiec.
Grała Biała Gorączka. To nie jest muzyka dla smutnych
chłopców. Skłoty też nie są dla nich najlepszym miejscem.
Mogą przyjść skinheadzi, w pogo można oberwać. Punk
rock nie jest dla grzecznych chłopców. Cóż, kiedy grzecz-
ny chłopiec zawsze chce wyglądać groznie, nosi ciężkie buty
55
1304493
1304493
i podwija spodnie*. Radek podwijał nogawki, ale przyszedł
w adidaskach. Totalna porażka.
 Gdzie jest Marysia?
 Nie wiem, ale na pewno ktoś poczęstuje.
Nie załapałem, o co mu chodziło. Myślałem, że chce jo-
inta,  marysia to potocznie marihuana. Sam nic przy sobie
nie miałem, ale na skłocie przecież wielu jara ganję. Poszedł
ponury. Też nie załapał.
Kupił piwo i się nudził. Aż wypatrzył ją wychodzą-
cą z toalety.
 Musimy porozmawiać.
 Nic nie musimy.
 Ale ja przyszedłem tu dla ciebie.
 A ja przyszłam na koncert. Mógłbyś nie przeszka-
dzać?
Usiadł obok i się wpatrywał. %7łyletka wyglądała napraw-
dę ponętnie. Założyła czarną mini i podarte pończochy. Pół
skłotu się na nią gapiło. Zacząłem pieścić jej pośladki. Nie
dlatego, że miałem ochotę na seks. To taki prymitywny
samczy odruch. Jak się wszyscy gapią na laskę, to fajnie
jest zaznaczyć terytorium i dać do zrozumienia:  ona jest
moja . Strąciła moją dłoń. Poszła znowu do kibla.
Skłot to określenie, które pojawiło się pierwszy raz pod
koniec lat 60. na Zachodzie, choć już wcześniej oczywiście
zdarzały się podobne formy użytkowania budynków. Nie
mniej jednak jako idea, skłoting zaistniał właśnie wtedy.
Z biegiem czasu zjawisko stało się na tyle silne, że przyjęło
znamiona ruchu zwanego skłotingiem  czytamy na stronie
*  Grzeczny chłopiec , The Analogs.
56
1304493
1304493
internetowej największego polskiego skłotu, poznańskiego
Rozbratu. My siedzieliśmy w Warszawie na skłocie Fa-
bryka. Stare ruiny hal produkcyjnych zajęte przez pun-
kowców. Co tydzień odbywały się tu koncerty. Tak długo,
dokąd ktoś nie wykupił terenów i nie wyrzucił mieszkań-
ców. Osiedlili się kilka ulic dalej. Na skłocie Elba. %7ływot
nomadów niektórych kręci. Inni nie mają wyboru.
Nie lubiłem korzystać tam z kibla. Wolałem lać na ze-
wnątrz. Zwłaszcza zimą, gdy podłoga była oblodzona i nie
wiedziałem czy ślizgam się na zmrożonym moczu czy na
zmrożonych rzygach. Muszla zawsze była tam obszczana
i obrzygana. Deski nie było. Meksyk.
Złapał ją jak tylko zamknęła drzwi od WC. Tak na-
prawdę to one się nie zamykały.
 Kocham cię, Marysiu.
 Nie mów tak do mnie.
 Dlaczego?
 Bo nie.
Poszła tańczyć pogo. Mi się nie chciało. Sączyłem ko-
lejne piwo z Disorderem. Jemu też nic się nie chciało.
 Gdzie jest Marysia?  znowu się przyplątał. Wciąż
smutny.
 O co ci chodzi?
 No o Marysię.
 A skąd ja mam wiedzieć gdzie jest?
 Bo z nią przyszedłeś.
 Z kim?
 Z Marysią.
 Z jaką Marysią?
 No przecież wiesz.
57
1304493
1304493
 Nie wiem.
Jednak lepiej było ruszyć w pogo. Pod sceną kłębił się
tłum. Na scenie chłopcy wymachiwali sztandarem ze
znakiem anarchii.
Ciągle łżesz jak pies, kłamiesz w żywe oczy
nie rozumiem cię, o co tobie chodzi
ciągle tylko kłamiesz&
Mówisz do mnie wciąż, szepczesz coś do ucha
nie rozumiem cię, wcale cię nie słucham
ciągle tylko kłamiesz& *
 Możesz mu powiedzieć, żeby się ode mnie odcze- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl