[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przypomniała sobie przybycie do Florencji, wzruszenia,
doznawane przy każdym spotkaniu z mężem, czarowną noc
florencką i zmieszanie, jakie przeżyła kilka godzin temu,
kiedy pochylił się nad nią po wypadku na torze wyścigowym.
I nagle otworzyła błyszczące oczy.
- Nie, nie, nie kochani go! - zawołała.
Po czym, przytuliwszy się do księżnej, szepnęła:
- Ubóstwiam go!
Nie myślała już zupełnie o Auguście...
Zaczęła się gonitwa za paszportem. Na szczęście
Foringhamowie mieli duże stosunki. Zaraz wieczorem zaczęto
telefonować. Poruszono wielkie osobistości i wyrwano z apatii
skromnych gryzipiórków. Cały następny dzień upłynął na
przygotowaniach do podróży. Jocelyne zadepeszowała do
matki i umówiła się z nią, że starsza pani spędzi przyszłą zimę
w Kairze. Szykowano walizy. Trzeba było spakować
podarunki: srebrny serwis do herbaty - dar księcia, neseser
toaletowy z kości słoniowej, ofiarowany przez księżnę, i inne
drobnostki.
Jocelyne nie odpowiedziała jednak słowa mężowi.
- Tak bym chciała zobaczyć się z kochanym wujaszkiem
Wilsonem i podziękować mu - mówiła zrozpaczona. - Pani
była dla mnie dobrą wróżką, a on duchem opiekuńczym.
- Zatelefonuję do niego do Rzymu - odparła lady Helster.
- PociÄ…g wasz, zanim wyjedzie do Neapolu, zatrzyma siÄ™ na
pięćdziesiąt minut w stolicy. Sir Edgar spotka was na stacji.
Będzie uszczęśliwiony, że się pogodziliście.
Głos księżnej załamał się nieco przy tych słowach, gdyż
przypomniała sobie tajemnicę Wilsona. Finansista, o sercu ze
stali, kochał Chipette miłością beznadziejną, lecz nie
pozbawioną żalu. I na widok swej  ptaszyny" odlatującej za
morza, by się zgubić daleko, w złotych piaskach Egiptu, serce
sir Edgara okryje się żałobą, nawet gdyby usta zdołały się
uśmiechnąć...
Wreszcie wszystko było gotowe, lecz Jocelyne przybyła
na dworzec dosłownie w ostatniej chwili, gdy zamykano drzwi
pociągu do Neapolu. Wskoczywszy na stopień, otworzyła
drzwiczki i znalazła się w korytarzu, kiedy pociąg już ruszał.
Wychylona z okna, żegnała się z księstwem i Florencją.
Lecz w tejże chwili Gerard, dojrzawszy ją z daleka, szedł
ku niej blady.
- Jocelyne! Umieram z radości!
W przedziale zapadł zmierzch i czuło się coraz silniejszy
zapach polnych kwiatów. Powoli oszałamiała ich woń
ostatnich róż wiosennych. Upojony Gerard pochylił się nad
drżącą młodą kobietą.
- A my - szepnął - rozpoczniemy życie uwieńczone
miłością, jeśli mi przebaczyłaś...
Nie odpowiedziała, lecz otoczyła pieszczotliwie
ramionami szyję męża i noc otuliła aksamitną zasłoną
rozkochanego do szaleństwa młodzieńca i kobietę, która nie
miała być już dlań żoną na jeden wieczór, lecz na całe życie... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •