[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cliffe próbował zaatakować jego przyjaciela. W krytycznym
momencie przygodny przechodzień stanął na linii ognia, ale sir
Ratcliffe zdążył strzelić.
Rano Hendricka naszły złe przeczucia. Były tak silne, że po
stanowił wyjąć z kufra sześciostrzałowy rewolwer i kaburę
przypinaną pod pachą. Załadował bębenek, żeby być przygoto
wanym na każdą ewentualność.
Naturalnie wydawało się absurdem sądzić, że sir Ratcliffe
bądz ktokolwiek inny będzie próbował zaatakować jego przy
jaciela w środku miasta, ale zawsze lepiej, jeśli ktoś jest w od
wodzie. Raz wspomógł już Jake'a, gdy ten wrócił do Bratt's
Crossing, szukajÄ…c zemsty. Wprawdzie tym razem Jake wcale
go o to nie prosił, ale gdy Hendrick zeznawał w sądzie, nie spo
dobał mu się błędny wzrok sir Ratcliffe'a i wściekłość malująca
się na jego twarzy. Kto wie, do czego ten głupiec jest jeszcze
zdolny?
Znalazł dogodne stanowisko i czuwał, choć zdawał sobie
sprawę z tego, że prawdopodobnie sam zachowuje się jak głu-
piec. Wolałby zresztą, żeby tak było. Po wymianie strzałów na
wet nie podszedł do leżącego Jake'a, żeby sprawdzić, czy żyje,
bo wcześniej naopowiadał Dinah o jakichś pilnych sprawach do
załatwienia. Nie mógł pojawić się w pobliżu miejsca strze
laniny.
Musiał też pozbyć się rewolweru. Najlepiej będzie wrzucić
go do Tamizy na wypadek, gdyby ci ze Scotland Yardu zaczęli
się zastanawiać nad prawdziwością historii opowiedzianej przez
niego w sądzie. Ktoś przecież mógł uznać, że Jacobus Grant jed
nak był rewolwerowcem na Dzikim Zachodzie, a co by wtedy
powiedziano o jego przyjacielu, Hendricku Van Deusenie?
Wiedział, że pózniej i tak dokładnie się dowie, co zaszło
przed gmachem sądu, wszyscy bowiem będą żyli tą sprawą,
a gazeciarze wkrótce zaczną wykrzykiwać sensacyjne nowiny
na ulicach.
Dopiero wtedy zapuka do domu przy Park Lane i albo złoży
kondolencje, albo znowu zaciągnie straż.
Pózniej Dinah wielokrotnie zastanawiała się, jak udało jej się
przetrwać ten okres. Gdyby ktoś jej powiedział, że przez wiele
dni będzie musiała patrzeć na Cobiego zawieszonego między
życiem a śmiercią, uznałaby, że jest to ponad jej siły.
A jednak przetrwała, choć gdy wchodziła do sypialni i wi
działa, jak Cobie leży nieruchomy i nieprzytomny, zupełnie nie
podobny do człowieka, którego poznała w Moorings, ledwie
mogła zapanować nad rozpaczą. Czy jeszcze kiedyś będą razem
śmiać się i rozmawiać? Czy Cobie dowie się o dziecku? Czy do
żyje jego narodzin?
Nie mogła się poddać. Lekarze przychodzili i wychodzili,
patrzyli na Cobiego z posępnymi minami i zastanawiali się, dla
czego, choć nie ma ku temu racjonalnego powodu, nie odzysku
je przytomności. Kilka pielęgniarek na zmianę czuwało przy
rannym i wszystkie dziwiły się wielkiemu opanowaniu lady Di
nah. A Dinah po prostu powtarzała sobie bez końca, że Cobie
nie chciałby widzieć jej płaczącej, skarżącej się i utrudniającej
życie innym. Cóż by to pomogło?
Zrozpaczona, niekiedy zanosiła swój lament do Boga, pyta
jąc, dlaczego zesłał na nich takie doświadczenie akurat wtedy,
gdy zaczynali znajdować wspólny język. Unikała jednak słowa
miłość", bo gdyby zaczęła myśleć o miłości, musiałaby się za
łamać.
Nie była zdecydowana, czy nie kończący się sznur odwie
dzających pomaga jej znosić trudne chwile, czy wręcz przeciw
nie. Pierwszy zjawił się pan Hendrick Van Deusen. Usłyszał wy
krzykujących nowiny gazeciarzy, a gdy dowiedział się, że życie
jego przyjaciela wisi na włosku, natychmiast przyjechał na Park
Lane.
Został na dłużej, niepewny, czy Jake zdoła się wykaraskać.
Dinah oddała do jego dyspozycji gościnną sypialnię i pilnowała,
by nie był głodny. Większość czasu spędzał w bibliotece. Któ
regoś popołudnia przyszedł do Dinah, która akurat odeszła od
łoża rannego, i spytał:
- Nic nowego?
Pokręciła głową.
- Nic. Nie ma ani dobrych, ani złych wieści. Lekarze twier
dzą, że powinien wyzdrowieć, niepokoją się jednak, dlaczego
do tej pory nie odzyskał przytomności. Czasem się budzi i tro
chę pije, ale nie odzywa się ani słowem i wkrótce znowu zasy
pia. Ze snu nie może go wyrwać żaden hałas. Lekarze nie po
trafią znalezć medycznego uzasadnienia tego stanu.
- Och, lekarze mówią niejedno - mruknął ponuro Hendrick.
- Najczęściej, że trzeba czekać - westchnęła Dinah. - Czy
pan nie powinien odpocząć?
- Jeszcze nie - odparł. - To bardzo uprzejmie z pani strony,
że pozwoliła mi tu zamieszkać. Egoistycznie wykorzystuję oka
zaną mi dobroć, ale proszę mnie zrozumieć. On jest dla mnie
jak syn. Jak ten, którego straciłem wiele lat temu. - Urwał i po
słał jej spojrzenie bardzo zmęczonego życiem człowieka. -
Ufam, że okaże pani cierpliwość, jeśli spróbuję jej o tym opo
wiedzieć. Nikt jeszcze tego ode mnie nie słyszał, nawet Jake.
W sądzie kłamałem, to pani wie. Kłamałem również, mówiąc
o sobie. Wcale nie z powodu rozczarowania życiem pojechałem
na Zachód. Rzeczywiście byłem wykładowcą uniwersyteckim.
Wydawało mi się, że mogę osiągnąć wszystko, ułożyłem sobie
karierę i miałem zostać dziekanem swojego wydziału. Miałem
też żonę i wspaniałego synka. Bogowie naprawdę mi sprzyjali.
Jednak bogowie nie tylko dają, również odbierają. Któregoś ran
ka pojechaliśmy razem do banku otworzyć rachunek dla Guya,
mojego synka. Miał wtedy dwanaście lat, uznałem więc, że
przyszła pora, aby zacząć go uczyć praktycznego podejścia do
życia... I akurat tego dnia napadnięto na bank. Dwaj rabusie
wpadli do środka i kazali wszystkim ustawić się pod ścianą. Ka
sjer miał pod kontuarem broń. Wybuchła strzelanina. Jeden
z napastników zginął, ale drugi zabił kasjera, a potem chciał
sterroryzować resztę ludzi. Ktoś jeszcze próbował się bronić
i bandyta strzelił kilka razy na oślep. Na miejscu zginęli moja
żona i Guy. Rzuciłem się w pogoń za bandytą, zostałem ogłu
szony, lecz wcześniej zdołałem mu zerwać maskę z twarzy. Po
licja wytropiła bandytę i aresztowała. Osądzono go za morder
stwo. Kilku świadków, w tym ja, zidentyfikowało go bez cienia
wątpliwości. Ale jego adwokat znalazł lukę w akcie oskarżenia,
jakieś formalne niedociągnięcie. Zwrócił na nie uwagę sędziego
i w ten sposób morderca mojej żony i dziecka z przyczyn for
malnych został uniewinniony i zwolniony z więzienia. Nigdy
tego nie zapomnę. Przeszedł obok mnie, śmiejąc mi się prosto
w twarz. Moja żona i syn nie żyli, a mnie odmówiono nawet
tak wątpliwej satysfakcji. Straciłem rodzinę i wszystko, co mia
ło jakiś sens. Doktor filozofii żyjący w poczuciu cichej wyższo
ści nad innymi śmiertelnikami znikł z tego świata. Wtedy wie
rzyłem w Boga wszechmogącego, Sokratesa, Thomasa Jeffer
sona, amerykańską konstytucję i władzę prawa. A to wszystko
okazało się fałszem! Chciałem zemsty i zrozumiałem, że muszę
sam dochodzić sprawiedliwości. Nauczyłem się strzelać. Oka
załem się w tym dobry, więc gdy wytropiłem człowieka, który
zabił moją żonę i syna, rozprawiłem się z nim bez wahania. Nikt
nie wiedział, że to ja go zastrzeliłem. Niemniej jednak bezpo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Indeks
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 94 Zapalczywa księżniczka
- Miłośc jak z Bajki 09 JoAnn Ross Książę i aktoreczka
- 0022. Campbell Bethany Porwanie Księżycowej Róży
- 76 Pan Samochodzik i perły księżnej Daisy I.Karst
- Hawthorne Rachel Strażnik Nocy 03 Nów Księżyca
- Kipling Księga dżungli [WolneLek] [tł Mirandola]
- Celmer Michelle Księżniczka z wyspy_03
- Cartland Barbara Dumna księżniczka
- Cartland Barbara Księżycowy promyk
- Amber 10 Książe Chaosu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sklep-zlewaki.pev.pl