[ Pobierz całość w formacie PDF ]

popsuło się w do tej pory doskonale działającym nadajniku. Dlatego ostatecznej redakcji
moich zapisków z tego okresu mogłem dokonać dopiero po jakichś dwóch tygodniach, a i tak
nie jestem z nich szczególnie zadowolony.
* * *
Decyzję o ucieczce z Warszawy moja matka wymusiła na swych przełożonych. I nie
chodzi wyłącznie o akcję chłopaków z Szarych Szeregów. Po koszmarnej sobocie nastąpiła
naprawdę czarna niedziela. Rano nie poszła do kościoła. Nawet w chustce zasłaniającej
ostrzyżoną głowę czuła się okropnie. Chociaż tłumaczyła sama sobie, że chłopcy z podziemia
zrobili to w dobrej wierze, niełatwo przychodziło jej się uspokoić, odreagować upokorzenie.
Jej niepokój potęgowała kwestia, co powie Knappowi. Prawdę? Wówczas Otto wezwie
policję, ta każe jej podać rysopisy chłopaków... Nie, nie! Nie chciała ich oskarżać. Zwłaszcza
tego blondynka   Hektora . Za każdym razem kiedy wspominała jego jasną twarz, czułem
jak serca biją nam żywiej. Czyżby oczarowanie od pierwszego wejrzenia? Coś takiego nie
zdarzyło się jej od pensjonarskiego zauroczenia Andrzejem.
O ile jednak z Knappem mogła sobie jakoś poradzić, pozostawała sprawa raportu dla
Wolffa. Przed nim niewiele mogła zataić. Precyzyjnie musiała obmyślić swoje zeznania, żeby
nie naprowadzić na ślad młodych bojowców.
 A co z moim wyglądem?  zastanawiała się.  Może przed powrotem Knappa uda mi się
skombinować jakąś perukę?
Tymczasem koło południa zadzwonił telefon. Myśląc, że to może być Otto, odebrała.
 Cześć, aniołeczku!  rozległ się głos Pollera.  Niespodzianka, prawda?
 Nie mogę teraz rozmawiać!  wyksztusiła. Nic innego nie przyszło jej do głowy.
 A kiedy? Jak chcesz zadzwonię pózniej. A może po prostu wpadnę i odwiedzę cię w
twojej pięknej willi.
 Nie jestem sama  powiedziała, ściszając głos.
 Rozumiem, rozumiem  Poller tylko się roześmiał.  W takim razie może przyjdziesz
do mnie, na kwaterÄ™?
 Wybij to sobie z głowy!
 Nie denerwuj się, aniołeczku. Chcę tylko, żebyś do mnie wróciła.
 Nigdy!
 Nie zarzekaj się, skarbie. Jestem przygotowany, żeby cię do tego przekonać. Mam
twoje oryginalne papiery, fotografię, a także, trochę mnie to kosztowało, zeznania niejakiej
Halterowej. Baba siedzi na Pawiaku i chętnie opowie wszystkim jak pewna %7łydóweczka
dzięki niej zyskała nową tożsamość. Wspomni też w jakim interesującym towarzystwie
obracała się w Warszawie. Delkacz  mówi ci coś to nazwisko? Tylko że wtedy na następną
randkę będziemy musieli umówić się na Szucha.
 Czego chcesz?  wydusiła ze ściśniętym gardłem.
 Przecież już mówiłem  ciebie! Nawet nie na stałe. Możesz być nadal z twoim pięknym
Niemcem. Mnie wystarczy na przychodne  dwa razy w tygodniu. Taki jestem
wspaniałomyślny.
Milczała, gorączkowo próbując zebrać myśli.
 Dzisiaj jestem na służbie  ciągnął dalej Karl.  Pozwolę więc ci oswoić się z myślą o
naszej odzyskanej miłości. Umówmy się tak: odwiedzisz mnie jutro, po południu. Mam
kwaterę przy ulicy Dobrej na Powiślu i postaram się, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Tylko
pamiętaj, Różyczko, moja propozycja jest nie do odrzucenia...
* * *
Stary Wolff mieszkał na terenie swojego zakładu. Nigdy dotąd nie widział Marysi
Kaczmarek w stanie podobnego wzburzenia jak w owe letnie popołudnie.
 Uspokój się. Ten reichsdojcz nic ci nie zrobi. Pójdziesz na spotkanie, które ci
zaproponował, a my wyślemy za tobą grupę likwidacyjną  zaproponował.
 Boję się, że to nic nie da. Ten cwaniak na pewno opowiadał o mnie swoim kumplom.
Dorwą mnie nawet jeśli on zginie. Muszę uciekać, towarzyszu. Ukryć się!
 To nie takie proste,  Narcyzo . Nie tylko ten Poller, ale i Otto Knapp zaczną cię szukać.
 Knappowi zostawię list, że musiałam pilnie pojechać do rodziny... I że za jakiś czas do
niego napiszÄ™.
Wolff dłuższą chwilę drapał się w głowę. Wiedział, że kierownictwo miało wobec
 Narcyzy dalekosiężne plany. W zaistniałej sytuacji wszystko to brało w łeb. Przynajmniej
na jakiś czas. Może propozycja dziewczyny, żeby zniknąć na jakiś czas, nie była taka głupia?
 Wracaj do domu. Zobaczę, co da się zrobić.  rzekł.
Nie czekała długo. Tego samego dnia, jeszcze przed wieczorem, pojawił się łącznik, który
wydał się jej dziwnie znajomy.
 Jedziemy do lasu  oznajmił, przyglądając się jej wyjątkowo intensywnie.  Mam
furmankę, jak się dobrze postaramy przed godziną policyjną będziemy w Puszczy
Kampinoskiej.
 Muszę jeszcze napisać list.
 Byle szybko.
Skreśliła parę słów do Knappa, rzuciła spojrzenie na portret w błękicie i już jej nie było.
Ledwie wyjechali z miasta konwojent wyraznie się rozprężył.
 A my to się przecież znamy  powiedział.
 SkÄ…d?
 Jeszcze z Białegostoku. Codziennie idąc do szkoły, przechodziłaś pod oknami mojego
posterunku, ale raczej nie zwracałaś na mnie uwagi.
* * * [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •