[ Pobierz całość w formacie PDF ]

atmosferze, stał mi się całkowicie obcy. Zapomniał, że gdzieś tam na
świecie żyje jego matka, inaczej przecież zapytałby o mnie, gdy stał się
dorosłym człowiekiem. Ale może oszkalowano mnie przed nim.
RS
106
 Seńora, to niemożliwe, to byłoby przecież nieludzkie...
 Mój pierwszy mąż nie był nieludzki. Ale był niewolnikiem
ciasnych klasowych uprzedzeń i nie znosił niczego, co inne. Może  i to
byłoby jeszcze najlepsze  wychowano mojego syna w przekonaniu, że
ja nie żyję. Może powiedziano mu, że umarłam  żeby nie pytał ciągle o
swoją matkę. Przypuszczałabym nawet, i to dobrze świadczyłoby o moim
mężu, że powiedział mu tak po to, aby oszczędzić mojemu synowi
wewnętrznych walk i wątpliwości. Ale jakie to zrobi na nim wrażenie,
kiedy nagle przed nim stanę? Czy popatrzy na mnie zimno i obojętnie?
Może nie odnajdę drogi do jego serca? Ojcze w Niebiesiech! Tego nie
możesz chcieć! Nie możesz przecież być tak okrutnym!
Traude pocieszająco pogłaskała seńorę po włosach.
 Proszę być spokojną, kochana seńoro! Przecież w żyłach syna
płynie również pani krew. Pani syn musiałby mieć chyba serce z
kamienia, gdyby nie pokochał pani tak mocno, jak pani jego kocha.
 Drogie dziecko, niech mnie pani pocieszy, tak bardzo tego
potrzebuję. Mimo całej radości jestem pełna niepokoju. Ale cieszę się, że
będę mogła zapewnić mojemu synowi przynajmniej dobra materialne,
które uwolnią go od życia być może pełnego trosk i wyrzeczeń. Z
radością dam mu wszystko za odrobinę miłości.
Zaraz potem wszedł Fred Stemberg.
 Zrobione, ciociu. Sądzę, że to jest jasne i zrozumiałe. Czy zechce
pani przeczytać?
 Nie, Fred. Lepiej niech pan przeczyta. Ja nie jestem w stanie...
Mam oczy zapuchnięte od płaczu.
Seńora Eliza Guarda, Montevideo, poleca Państwu przeprowadzić jak
najszersze poszukiwania byłego niemieckiego oficera, który latem tego
roku przybył z Hamburga do Nowego Jorku, o nazwisku Robert Ryszard
Heinz Rutland...
Nagle Traude zerwała się z miejsca, wyciągnęła do niego ręce, nie
pozwalając mu czytać dalej. Patrzyła na niego zdumionymi, szeroko
otwartymi oczami:
 Jakie nazwisko pan wymienił?
Fred spojrzał na nią ze zdziwieniem, seńora patrzyła pytająco.
 Robert Ryszard Heinz Rutland  powtórzył Fred.
Traude w wielkim podnieceniu ścisnęła dłońmi skronie.
 To... to przecież niemożliwe...  wyjąkała zduszonym głosem.
 Co z panią, dziecko? Czyżby to nazwisko było pani znajome?
Traude patrzyła na senorę rozszerzonymi zrenicami.
RS
107
 Czy to możliwe? Chociaż... Tak, jak się nad tym zastanowić... To
mogłoby się zgadzać...
 Niechże więc pani mówi! O co chodzi! Zna pani mojego syna?
Słyszała pani już jego nazwisko?
 Robert Ryszard Heinz Rutland, syn radcy ministerialnego Alberta
Rutlanda? Czy to pani syn, seńora?
 Tak, tak... mój pierwszy mąż nazywał się Albert Rutland i był
urzędnikiem w ministerstwie. Ale proszę mnie już dłużej nie dręczyć 
czy zna pani mojego syna?
 Robert Ryszard Heinz Rutland to... mój brat.
Na chwilę w pokoju zaległa martwa cisza. Potem seńora powiedziała:
 Dziecko... moje drogie dziecko... niech będzie błogosławiony
dzień, który zetknął nas ze sobą. Ale jakże to? Przez cały czas myślałam,
że pani brat nazywa się Karsten, tak jak pani?...
 Nie, nie, on jest tylko moim bratem przyrodnim.
 A więc to prawda, że pani brat nazywa się Heinz Rutland?
 Tak, seńora!
 O, mój Boże! Ciągle jeszcze nie mogę tego pojąć, nie mogę
uwierzyć... Zatem pani ojczym nazywał się Albert Rutland?
 Tak, seńora. Poślubił moją matkę w dwa lata po śmierci mojego
ojca. Heinz i ja byliśmy przekonani, że jego matka nie żyje, tak nam w
każdym razie powiedziano. Mojego brata bardzo dręczyło to, że w całym
domu nie ma ani jednej podobizny jego matki, a ojciec zbywał go
zawsze, kiedy Heinz tylko o nią zagadnął. Kiedyś zapytał:  Czy moja
matka była piękna?" A ojciec odpowiedział:  Tak... była piękna...
olśniewającej urody..."
Seńora słuchała z największym napięciem. Po jej twarzy spływały łzy.
 Mój syn... mój syn... Proszę mi o nim opowiedzieć, Traude!
 Teraz rozumiem już ową scenę, kiedy ojciec wyrwał nam z rąk
ilustrowany magazyn z fotografią śpiewaczki Elizy Gartner i cisnął go do
ognia. Rzuciło nam się w oczy, że ojciec nagle tak okropnie zbladł i
zsiniał na twarzy, że właściwie bez żadnej widocznej przyczyny
zareagował z taką gwałtownością, to nie było jego zwykłe zachowanie.
Teraz widzę to w innym świetle. Zobaczył na fotografii matkę Heinza i
przeraził się, że on ją podziwia. To osobliwe, że Heinz ze względu na
ową fotografię jeszcze raz kupił sobie to pismo i przez kilka lat nosił
fotografię przy sobie. Przypomina sobie pani, seńora, że czytałam pani
ostatnio fragment listu mojego brata na ten temat?
RS
108
 Tak... A więc mój syn nosił ze sobą moją podobiznę nie mając
pojęcia, że to zdjęcie jego matki!
 Heinz ma stalowoniebieskie oczy i ciemne włosy. Czy to też się
zgadza, seńora?  zapytała Traude, ciągle jeszcze niezupełnie pewna.
 Tak, zgadza się... wszystko się zgadza. Urodził się 24 kwietnia.
 Teraz nie ma już żadnych wątpliwości. Kochana seńoro, troski się
skończyły i nie musi się pani obawiać, że syn będzie dla pani obcą osobą.
Heinz ma gorące serce. Czasami bywał nawet aż zbyt impulsywny,
temperament zbyt mocno go ponosił. Wtedy ojciec ganił go, mówiąc, że
za bardzo wdał się w swoją matkę i nie można go nauczyć
powściągliwości.
Teraz wreszcie i Fred Stemberg ochłonął ze zdumienia.
 Kochana ciociu, ja także mogę dodać coś do charakterystyki pani
syna, Maud dużo mi o nim pisała  ale dziwnym jakimś przypadkiem
nigdy nie wymieniła jego nazwiska. Maud nie może się nachwalić jego
zdolności i przedsiębiorczości, twierdzi też, że to najwytworniejszy
dżentelmen w Nowym Jorku. Stryj Ernest natychmiast poznał się na jego
zdolnościach i szybko go awansował. A teraz chcę pani zawierzyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •