[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieszkać. I proszę pamiętać: nie chcę słyszeć żadnego
szczekania!
- Kolumb na pewno będzie cicho! - powiedział Danny, po
czym dodał z przejęciem - chyba że przyjdzie ktoś, kto będzie
chciał ukraść plany parowozu. Wtedy będzie bardzo głośno
ujadał i na pewno pogryzie złodzieja!
Zanim pan Garson zdążył coś powiedzieć, Roberta
odezwała się czym prędzej:
- Sprowadzając nas do swego domu, zyskuje pan więc nie
tylko tłumacza, ale także bardzo skuteczną ochronę osobistą!
Przez chwilę miała wrażenie, że gospodarz nie wytrzyma i
roześmieje się w głos. Zdołał jednak opanować się na tyle, aby
mruknąć gderliwie:
- Musiałem chyba stracić rozum!
- Na pewno nie będzie pan miał powodów do narzekań -
zapewniła go Roberta. - Kiedy tylko urządzimy się w naszych
pokojach, przyjdę tu z powrotem, aby niezwłocznie zabrać się
do pracy!
- Bardzo dobrze. I proszę nie zwlekać zbyt długo! -
ostrzegł ją Garson i jak gdyby pragnąc przypomnieć
wszystkim, kto tu rządzi, dodał: - Jest wiele do zrobienia, jutro
rano wszystko powinno być gotowe!
- Zrobię, co będzie w mojej mocy - uśmiechnęła się do
niego Roberta i zwróciła się do chłopca: - Chodz, Danny.
Pójdziemy obejrzeć nasze pokoje!
Widząc, że chłopiec nie podąża jej śladem, odwróciła się i
ujrzała ze zdumieniem, że Danny podszedł do pana Garsona i
wsunął z ufnością swoją małą rękę w jego dużą kościstą dłoń.
- Cieszę się, że przyjechaliśmy do pana - powiedział. - I
myślę, że to bardzo mądrze z pana strony, że projektuje pan
takie wielkie maszyny, które są szybsze od wszystkiego na
świecie! Kiedy wyruszymy w pierwszą podróż pana
parowozem, wszyscy po drodze będą nas pozdrawiać i
uśmiechać się do nas!
- Mam nadzieję, że tak się stanie - powiedział Garson
poważnie skłaniając głowę. - Pamiętaj jednak, że od projektu
do konstrukcji wiedzie długa i niełatwa droga. Nie wszystko
może udać się tak, jak tego pragniemy.
- Pomogę panu! - zapewnił go Danny gorąco.
- Będę ci bardzo wdzięczny - oświadczył pan Garson
uśmiechając się lekko po raz pierwszy od chwili, gdy Roberta
go poznała.
Danny podbiegł do Roberty wraz z Kolumbem
podskakującym radośnie u jego boku.
- Będziemy mknąć tak szybko, ciociu Roberto - zawołał -
że wszyscy pomyślą, iż mamy czarodziejskie skrzydła.
Pomyśl tylko! To najszybszy parowóz na świecie, a ja będę
nim jechał!
ROZDZIAA 7
- Możesz iść do ogrodu, Danny - powiedziała Roberta. -
Tylko pamiętaj: nie baw się w pobliżu domu, a w żadnym
razie pod oknami gabinetu pana Garsona. Wiesz, jak on nie
lubi hałasu!
- Ani Kolumb, ani ja nie hałasujemy nigdy, gdy pan
Garson jest w domu - - odpowiedział chłopiec z powagą.
Roberta musiała przyznać, że Danny mówił prawdę.
Najbardziej zadziwiał ją fakt, że mały wydawał się bardzo
przywiązany do tego szorstkiego w sposobie bycia człowieka.
Po smutnych doświadczeniach z pastorem Danny odnosił się z
nieufnością do wszystkich obcych mężczyzn, nawet do pana
Weingarta i Berta. Jednak w jego sposobie odnoszenia siÄ™ do
pana Garsona nie wyczuwało się ani odrobiny lęku czy
nieśmiałości.
Kiedy pan Garson pracował, Danny zachowywał się
wyjątkowo grzecznie i cicho, tak jakby go wcale nie było w
domu. Kiedy jednak konstruktor kończył pracę lub wracał
wieczorem z fabryki, chłopiec czekał już na niego w hallu.
Ujrzawszy go podbiegał szybko i zasypywał mnóstwem pytań
dotyczących postępów w konstruowaniu nowej maszyny.
Ku zaskoczeniu zarówno Roberty, jak i reszty
domowników takie zachowanie chłopca wydawało się wcale
nie przeszkadzać panu Garsonowi. Spokojnie odpowiadał na
wszystkie pytania Danny'ego, mówił, co działo się danego
dnia w fabryce, oraz potwierdzał swoją obietnicę podróży
nowym parowozem, skoro tylko zostanie ukończony.
W głębi ducha Roberta żywiła głęboką wdzięczność dla
swego pracodawcy za pełen życzliwości sposób traktowania
Danny'ego. Po tygodniu pracy w charakterze tłumaczki mogła
również przekonać się, że ten najbardziej wymagający z
szefów w San Francisco zwykł sprawiedliwie regulować
swoje zobowiÄ…zania finansowe.
- Będę płacił pani tyle samo, co Weingartowi -
oświadczył po prostu pewnego ranka. - A ponieważ oprócz
tego daję wam dach nad głową i wyżywienie, nie ma pani
chyba powodów do narzekań!
- Mam tylko nadzieję, że w zamian za to zdołam
zadowolić pańskie wymagania! - odparła odrobinę przekornie
Roberta.
Nie zwracając uwagi na lekką ironię w jej głosie, Garson
odparował natychmiast:
- Jeśli nie, będzie pani musiała odejść!
Dziewczyna wciąż jeszcze porządkowała zaległą
korespondencję, której nazbierała się już wielka sterta.
Jednocześnie zaś tłumaczyła te wszystkie listy, które
przychodziły na bieżąco, i to niemal codziennie. Trudno jej
było wyjaśnić panu Garsonowi, że większość z nich zawierała
jedynie barwne i kwieciste zwroty grzecznościowe, wśród
których długo trzeba było szukać właściwej treści,
sprowadzającej się do wyrażenia chęci nabycia jednego lub
kilku parowozów. Zazwyczaj długo trzeba było wyjaśniać
arabskim szejkom, że oprócz parowozu powinni jeszcze nabyć
i inne części wyposażenia linii kolejowej. Okazało się więc, że
praca tłumaczki w tak specyficznej dziedzinie wymaga oprócz
dobrej znajomości języka także pewnej dozy dyplomacji, aby
zadowolić każdą ze stron.
PatrzÄ…c na bawiÄ…cego siÄ™ w ogrodzie Danny'ego Roberta
pomyślała, że mimo iż jej obecne zajęcie jest bardzo
interesujące, wolałaby dołączyć w tej chwili do chłopca i
pobiegać razem z nim. Musiała też uczciwie przyznać, że
najbardziej ze wszystkiego pragnęłaby popływać w morzu
razem z Dannym i Adamem.
Nie mogła przestać myśleć o Adamie. Nieraz budziła się
w środku nocy i płakała wiedząc, że prawdopodobnie nie
zobaczy go już nigdy w życiu. Modliła się przy tym gorąco,
aby znalazł się ktoś, kto doceni jego talent i przyczyni się do
uzyskania przez malarza upragnionej sławy. Czy jednak
można było marzyć o tym, aby uznano go w kraju, w którym
ludzie pragnęli mieć w swoich salonach klasyczne obrazy
przedstawiające kwiaty lub tak jak tu, w San Francisco, okręty
na tle wzburzonego morza?
- Och Adamie, Adamie! - wzdychała patrząc w ciemność.
- Jakże bardzo tęsknimy za tobą, ja i Danny!
Brakowało jej jego spojrzeń, wesołych żartów i
roztropnych rad. Wiedziała, że nikt tak jak on nie potrafiłby
poradzić jej, jaką ma decyzję podjąć w sprawie posłania
Danny'ego do szkoły. Mimo iż chłopiec rzadko wspominał o
szkole, do której uczęszczał w Blue River, Roberta wiedziała,
że odgrywała ona ważną rolę w jego życiu.
Pamiętając jednak, ile ten chłopiec przeszedł ostatnio, nie
chciała narażać go na nowe, mogące zaważyć na jego życiu
zmiany. Nie miała pojęcia, jak długo będzie jeszcze pracować
dla pana Garsona. Prawdopodobnie byłoby dużym błędem z
jej strony, gdyby posłała Danny'ego teraz do szkoły tu, na wsi,
aby po ponownej przeprowadzce do miasta przenieść go do
innej.
Chciałabym, aby ktoś doradził mi naprawdę mądrze, jak
mam uporać się z tym problemem" - myślała zdając sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Indeks
- Hannay Barbara Harlequin Romans 706 Wyprawa po szczęście
- Dynastia z Bostonu 05 McCauley Barbara Milosc jak ogien
- Charlotte Lamb Barbary Wharf book 6 Surrender
- GR438. McCauley Barbara Dziewczyna ze snu
- 0491.Boswell Barbara Na specjalne zamĂłwienie
- 270. Hart Barbara Lek na nieufność
- Barbara Delinsky Sztuka wyboru
- Delinsky Barbara Zmysłowy burgund
- McMahon Barbara Druga miłość
- Antologia Barbarzyncy I(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sklep-zlewaki.pev.pl