[ Pobierz całość w formacie PDF ]

widzenie się z Naczalnikiem w jego świętym i przenajświętszym ze świętych przybytku czyli
dyżurce. Naczalnik przyjrzał mi się tak oczeń ustawszy i zagaił:  Chyba nie wiesz, kto to był dzisiaj
rano, co, 6655321?  I nie czekawszy kiedy powiem, że nie, sam rzekł:  To był we własnej osobie
Minister Spraw Wewnętrznych  jak to mówią  całkiem nowa miotła. Otóż te nowomodne, po
mojemu dość humorystyczne pomysły w końcu przeszły i prykaz to jest prykaz, chociaż powiem ci w
zaufaniu, że mnie to nie odpowiada. Wcale a wcale mi nie odpowiada! Ja uważam, że oko za oko.
Jak cię ktoś bije, to mu oddasz, nie? W takim razie dlaczego państwo, tak dotkliwie bite przez was,
rozbestwionych łobuzów, nie ma wam oddać? Ale według tej nowej koncepcji tak ma nie być. Bo
nowa koncepcja jest taka, że będziemy złe przemieniać w dobre. A mnie się zdaje, że to wszystko
jest nadzwyczaj niesprawiedliwe. Hm?  Więc ja odkazałem, starając się, żeby oczeń uprzedzająco i
z całym szacunkiem:
 Tak jest.  A na to Główny Ciurmak, co stał, mogutny i czerwony bych, tuż za fotelem
Naczalnika, jak nie ryknie:
 Zawrzyj no ten brudny loch, ty gnojku!
 Dobra, dobra  powiada jakby spluty i ustawszy Naczalnik.  Więc ty, 6655321, będziesz
poddany, resocjalizacji. Jutro zaprowadzą cię do tego Brodzkiego. Przewiduje się, że będziesz mógł
opuścić areszt po upływie nieco ponad dwóch tygodni. Za dwa tygodnie z kawałkiem wyjdziesz z
powrotem w ten wielki i wolny świat, już nie jako numer. Myślę  tu się z lekka uczmychnął  że ta
perspektywa ci się podoba?  Nic na to nie odpowiedziałem, wobec tego Główny Ciurmak znów
ryknÄ…Å‚:
 Odpowiadaj, ty gnojku, świnio szajsowata, kiedy pan Naczelnik cię pyta!  Więc
odpowiedziałem:
 Och, tak, proszę pana! Bardzo panu dziękuję. Starałem się tu, jak mogłem, naprawdę. Jestem
za to wszystkim państwu niezmiernie wdzięczny.
 Więc nie bądz  tak jakby wzdychnął Naczalnik.  To nie nagroda. Bynajmniej. A tu jest
formularz do podpisania. Stwierdza on, że zgadzasz się na zamianę reszty wyroku, jaki miałbyś
odsiedzieć, na poddanie się tak zwanej  komicznie to nazwali  Kuracji Resocjalizacyjnej.
Podpisujesz?
 Ależ naturalnie, że podpisuję  odrzekłem  proszę pana. I wielkie, przeogromne dzięki. 
Więc dali mi atramentowy pisak i machnąłem nim krasiwo i płynnie swe nazwisko.
 W porządku  rzekł Naczalnik.  To chyba wszystko.
Na to Główny Ciurmak się odezwał:
 Jeszcze ksiądz Kapelan chciałby z nim pogadać, panie Naczelniku.  Więc wyprowadzono
mnie i dawaj korytarzem do Kaplicy Blokowej, a po drodze jeden z ciurmaków co i raz mnie stukał
jak nie w kręgosłup, to w łeb, ale tak nudno i jakby do rozziewu. I przemaszerowali mnie przez
kaplicę do małej stróżówki bogusława i wpichnęli do środka. Tam siedział nasz kapłon przy biurku,
gromko i wyraznie zajeżdżając tak fajnie po mużycku wonią drogich rakotworów i szkota. Przemówił
do mnie:
 A, to ty, mały 6655321, siadaj.  I do ciurmaków:  Poczekalibyście za drzwiami, nie?  Tak i
zrobili. A on wtedy zagaił tak sieriozno:  Jedno co chcę, chłopcze, to żebyś nie miał wątpliwości, że
ja z tym nic nie miałem wspólnego. Gdyby to coś dało, to bym nawet zaprotestował, ale nic nie da.
Również i o karierę moją się rozchodzi, również i o to, że głos mój za słaby jest naprzeciw krzyku
pewnych dość potężnych czynników w administracji. Czy jasno się wyrażam?  Bynajmniej się jasno
nie wyrażał, o braciszkowie moi, ale pokiwałem, że tak.  Zamieszane są tu bardzo trudne kwestie
natury etycznej  pociągnął dalej.  Mają z ciebie zrobić dobrego chłopca, 6655321, Już nigdy ci się
nie zechce dokonać aktu przemocy ani też w jakikolwiek sposób zakłócić Spokoju Państwowego.
Mam nadzieję, że do ciebie to wszystko dociera. Mam nadzieję, że w umyśle swoim co do tego masz
zupełną jasność.
Więc ja mu odkazałem:
 Och, jakie to będzie fajne, proszę księdza, być dobrym.  A w środku po prostu horror szoł
mało się nie ześmiałem, o braciszkowie moi. A on dalej posuwa:
 Być dobrym to wcale nie musi być fajne, 6655321. Może to być okropne. Mówię ci to z pełną
świadomością, jakkolwiek paradoksalnie to może zabrzmieć. Wiem, że będzie mnie to kosztowało
wiele bezsennych nocy. Czego chce Bóg? Czy Bóg woli od ferworu dobroć z wyboru? A może
człowiek wybierający zło jest w jakiś sposób lepszy od takiego, któremu narzuca się dobro?
Głębokie to i trudne pytania, mój mały 6655321. Ale teraz chciałbym ci tylko jedno powiedzieć: jeśli
kiedykolwiek w przyszłości obejrzysz się poza siebie na te obecne chwile i przypomnisz sobie mnie,
najpodlejszego i najbardziej pokornego ze sług Bożych, błagam, nie myśl o mnie zle w głębi serca i
nie myśl, że przyłożyłem ręki do tego, co się z tobą niebawem stanie. O to się modlę. A skoro już
mowa o modlitwie, to uświadomiłem sobie właśnie ze smutkiem, że modlić się za ciebie nie będzie
już miało większego sensu. Przechodzisz bowiem w rejony, gdzie nie dosięgnie cię potęga modlitwy,
Aż mi straszno! straszno o tym pomyśleć. A jednak, w pewnym sensie, wybierając to, że pozbawiony
będziesz możliwości etycznego wyboru, w pewnym sensie faktycznie wybrałeś dobro. Chciałbym w
to uwierzyć. O, jakże chciałbym w to  o Boże, dopomóż nam wszystkim!  6655321, chciałbym w to
uwierzyć.  I popłakał się. Ale ja nie oczeń zważałem na to jego bu-hu-huuu, o braciszkowie moi,
tylko się po cichu obśmiałem w środku, bo zrazu widno, że obciągnął na balszoj tego łyskacza, i
apiać wydostał flachę z szafki w biurku i zaczął sobie nalewać wielkiego fest horror szoł głębszego
do stakana, tak brudnego i zatłuszczoncgo, aż mi było przeciwnie. Chlapnął se go i powiada:  Kto
wie, a może tak będzie najlepiej? Niezbadane są ścieżki Boskie.  I wziął się piać hymn
świętojebliwy takim po nastojaszczy gromkim i postawionym głosem. Na to drzwi się otworzyły i
weszli ciurmaki, żeby mnie doszturgać z powrotem do mojej śmierdzącej klatki, a ten stary bogusław
nic tylko dalej wyśpiewywał to swoje hymniszcze.
No i tak nazajutrz od rana przyszło mi się powiedzieć cześ cześ starej wupie i poczułem się ciut
pieczalno, jak zawsze, kiedy porzucasz miejsce, do którego już byłeś przywykłszy. Ale nie
przeprowadziłem się za daleko, braciszki. Prze kopa i szturgali mnie do nowego białego budynku tuż
za podwórkiem, gdzie dawali nam te ciut gimnastyki na wybiegu. Gmach był zupełnie nowy i miał ten
świeży zimny jakby klejowy zapaszek, co człowieka dreszcz od niego przechodzi. Stałem ja w tym
okropnym gromadnym pustym holu i łapałem te nowiutkie wonie, i niuchałem jak trza niuch niuch
przez mój oczeń wrażliwy ryj czyli też kluf. A wonie podchodziły takie więcej szpitalne i członio,
któremu ciurmaki mnie przekazali, okazał się w białej lejbie, też jakby szpitalnik. Pokwitował, że
mnie odebrał, a jeden z tych wrednych ciurmaków, co mnie przywiedli, jeszcze mu bałaknął:  Niech
pan dobrze uważa na tego żulika. To był jadowity skurwysyńczyk jak rzadko i niech tylko się uda, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •