[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i głośno wołał babcię.
Gabi usiadła ciężko na kamiennym schodku i popatrzyła na panoramę
miasteczka, które pokochała od pierwszego wejrzenia. Tak samo jak pokochała
tego mężczyznę, trudnego, pogmatwanego, targanego emocjami. Tak podobnego
do niej. On zrobił pierwszy krok. Może czas& Może nadszedł czas, aby wrócić
na wyspę. Na ich wyspę. Tego nikt im nie może zabrać!
Następnego popołudnia Ardo zaoferował się, że wezmie Dario na
przejażdżkę motorówką. Jak prawie każdy Chorwat na wybrzeżu miał łódkę,
motorówkę i utrzymanie sprzętu w dobrym stanie stanowiło część jego hobby.
W końcu Trpanj to była kiedyś wioska rybacka, a i teraz wiele osób
utrzymywało się z rybołówstwa. Gabi miała zatrzęsienie klientów, tak więc
z ulgą przyjęła pomoc przyjaciela. Akurat wrócił ze Stonu, gdzie czekało go kilka
spraw do załatwienia i miał wolne popołudnie.
 Bądz grzeczny, nie wychylaj się, żebyś nie wpadł do wody!  ostrzegała
syna tuż przed wyprawą.
 Przecież umiem pływać, mamooo&
 To co? Woda to żywioł, pamiętaj.
 Wiem, wiem, tato też ciągle to powtarza.
Gdy Ardo z szalejącym z radości chłopcem poszli w stronę małej przystani,
Gabrysia wróciła do swoich obowiązków. Ale wciąż brzmiały jej w uszach słowa
synka. Dla niego ojciec był bogiem. A dla niej? Och, zwariowana dziewczyno
z północy! Dla ciebie był całym światem! Tak więc ciężko żyć w jakimś innym
wymiarze.
Kiedy zbliżała się pora kolacji, Gabi z niepokojem spojrzała na zegarek.
Wycieczkowicze powinni już wracać! I w tym momencie zadzwoniła jej komórka.
To był... Ivo.
 Halo?
 Mama?
 Dario?
Ta rozmowa z pytajnikami w tle trwałaby i trwała. Telefon przejął Ivo.
 Gabi, Dario jest u mnie.
 Jak to?
 Ardo go przywiózł.
 Co zrobił?!  Gabrysia prawie zakrztusiła się ze złości.
 Przypłynęli motorówką, podobno mały zażądał dostarczenia go na wyspę,
grożąc skokiem do morza.
 Miałeś taki plan?
 Gabi. Nigdy bym nie wykorzystywał naszego dziecka.  Ivo był bardzo
spokojny.
 Tego nie wiem!
 To nie fair.  Zdenerwował się mężczyzna.  Dobrze wiesz, że nie traktuję
i nie traktowałem Dario jak karty przetargowej!
 Nic już nie wiem! Jestem& zmęczona. Tym wszystkim. Kończę, muszę
pomyśleć.  Gabi wyłączyła komórkę i nawet przez chwilę nie pomyślała, co
robić. Po prostu to robiła.
Spakowała kilka osobistych rzeczy, tłumacząc sobie jednak, że przecież nie
są jej właściwie potrzebne, bo zaraz zamierzała wracać z powrotem. Po chwili,
wyzywając się od zakłamanych idiotek, dorzuciła jeszcze strój kąpielowy, więcej
kosmetyków i sukienkę. Część rzeczy miała w gabinecie, bo czasami tu
nocowała ze względu na dużą liczbę turystów.
Gdy dotarła do portu, ludzie wchodzili na pokład jednego z licznych
tramwajów wodnych przeprawiających się z Orebića na Kor%0ńulę. Gabrysia
usadowiła się na prawej burcie i wpatrywała w zachodzące na pomarańczowo
słońce, które chowało się za cyplem Półwyspu Peljeaac. Dokąd płynęła? Dokąd
wracała właściwie? Zamknęła oczy i postanowiła na moment wyłączyć myślenie,
gdybanie, tę całą walkę myśli i przypuszczeń. Może należało zdać się na los,
przeznaczenie, które rzuciły ją tu, na południe i sprawiły, że poznała smak
gorącej niewyobrażalnej miłości, gorycz porażki, kwaśny posmak zdrady i jak
zawsze słony smak łez? Takie przecież jest życie, nie zawsze słodkie
i przyjemne. Chyba chodzi w tym o to, aby wypróbować wszystkie smaki świata,
aby mieć tę pulę doświadczeń, bo dopiero z takim bagażem docenia się
i rozumie, co jest najważniejsze. Gabi zaczynała odkrywać to, a także samą
siebie, własne pragnienia i oczekiwania. W tamtej chwili chciała tylko jednego:
spokoju i miłości. To chyba nie jest zbyt wygórowana cena za przeżyty huragan
emocji i to często tych złych? Dobre emocje pomagają przetrwać nawet
najgorsze, a te złe są w stanie zniszczyć wszystko tak szybko, że nie zdąży się
nawet mrugnąć. Gabi miała wiele doświadczeń w tej kwestii, ale teraz zdawała
sobie sprawę, że chyba czas po prostu& dorosnąć. I ruszyć dalej. I oto była&
Na drugim brzegu, na wyspie, którą pokochała i znienawidziła.
Energicznym krokiem ruszyła w stronę wzgórza, starając się wyciszyć
emocje, jakie towarzyszyły jej przy pokonywaniu znajomej trasy. Drzewa po
lewej, morze po prawej, pachnąca lawenda, białe kamienie. Uroczy ganek,
czerwony dach kamiennego domku. Wszystkie te obrazy wyryły się w jej głowie
jak dobrze znany i ukochany, a jednocześnie bolesny fresk przedstawiający
chwile, kiedy czuła się niezwykle szczęśliwa, ale też bardzo upokorzona. Wzięła
głęboki wdech i weszła na ganek.
 Dario? Ivo?
Złapała za klamkę. Drzwi oczywiście pozostawiono otwarte  tutaj na
południu rzadko kto zamykał domostwa. Chatka była pusta. Gabi dostrzegła
kilka rzeczy niewątpliwie należących do Ivo. W pokoju unosił się zapach jego
piżmowych perfum, od których poczuła w sercu ukłucie tęsknoty. Och, jak
bardzo kochała tego faceta! Zaczynało opuszczać ją napięcie. Usiadła na
krześle i rozpłakała się. Tak szczerze, prawdziwie, tama puściła, a Gabi
siedziała i wyrzucała z siebie wszystko, co przez ostatnie lata ją blokowało
i skutecznie trzymało w ryzach, pozwalając ukazać światu umiejętnie
przywdziewaną maskę. Tutaj nareszcie była sobą. Gabrysią, dziewczyną
z północy, która pokochała chłopaka z południa.
 Gdzie jesteś, Ivo?  Zaszlochała.
Gdzie on był? Może zdenerwował się, zabrał Dario i& Nie, nie mogła tak
myśleć. Schowała twarz w dłoniach i starała się uspokoić. Wiedziała, że musi do
niego zadzwonić. Wzięła kilka głębokich wddechów i wówczas& usłyszała ten
głos.
 Nie płacz, djevojka.
Uniosła głowę i spojrzała na mężczyznę, który stał w wejściu.
 Ja& przestraszyłam się, że was nie ma.
 Poszedłem z Dario na lody. Potrafi zjeść całkiem spore porcje.
 Wiem. Gdzie jest?
 Bawi się przy plaży. Wszedłem tylko po coś do picia i po ręczniki, idziemy
pływać.
 Musiałam przyjechać.  Gabi wstała i spojrzała mu w oczy.
 Witaj.  Ivo pochylił się i pocałował ją w policzek.  Bardzo się cieszę, że tu
przyjechałaś. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl