[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zwiętego Bernarda w chwili, kiedy to psina odkrywa, że ktoś wychłeptał jej całą okowitę z
beczułki pod obrożą.
Sullamora jednak pohamował cisnące się na język słowa. Nie należy mówić Wiecznemu
Imperatorowi, że jest nie znającym się na nowoczesnym malarstwie troglodytą.
Trzymając język za zębami, spojrzał na portret muskularnego trzydziestolatka, który od
niepamiętnych czasów rządził gwiezdnymi gromadami. Milczenie było pierwszym błędem
gospodarza. Drugim zaś wygłoszenie przeprosin. Imperator nade wszystko lubił zażartą dyskusję.
Lizusów nie cierpiał.
- Myślałem, że się spodoba. - Sullamora spróbował z innej beczki. - Czy Wasza Wysokość
poznaje?
Władca raz jeszcze zerknął na obraz. W postawie tego mężczyzny dostrzegł coś znajomego,
ale co?
- Za diabła.
- To przecież Wasza Wysokość - powiedział bogacz. - Zmienia pan właśnie koleje wojny
podczas Bitwy u Bram.
Niespodziewanie Wieczny Imperator rozpoznał swoją twarz. Uznał, że artysta dodał mu
urody. Co do ogólnego męstwa, to może nawet nie skłamał... A jednak kwestia Bitwy u Bram
pozostawała tajemnicą.
- Jakiej bitwy?
- To było we wczesnym okresie panowania...
Nagle sobie przypomniał i zaniósł się takim śmiechem, aż echo poszło po galerii.
- Co za bujna wyobraznia! - zachichotał, wskazując na blaster w dłoniach i zapewne
skowyczÄ…cÄ… hordÄ™.
- Ależ istnieje szereg dokumentów - zaprotestował przedsiębiorca. - Wasza Wysokość
powstrzymał ostatni atak powstańców na Paneuropie siedemset lat temu.
- Naprawdę uważasz mnie za takiego durnia? - syknął imperator. - Sądzisz, że pchałbym się
na barykady, gdy gówno leci z nieba? %7łe stanąłbym naprzeciw uzbrojonej tłuszczy?
- Ale do dziś krąży po Paneuropie legenda...
- Ludzi do strzelania po prostu siÄ™ wynajmuje - warknÄ…Å‚ imperator. - Nie, Sullamora, to nie
ja. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że podczas powstania siedziałem z dala od frontu i
rozdawałem łapówki.
- Aapówki?
- Jasne. Wyznaczyłem wysokie nagrody za głowy przywódców rebeli. Paneuropejczycy
potrafili liczyć, a ponieważ stawiali na kapitalizm i wolny rynek, szybko zwrócili się przeciwko
swoim wodzom. Ale to była krwawa jatka! - Imperator uśmiechnął się do wspomnień.
- Co potem zrobił pan z żołnierzami przeciwnika? - spytał odruchowo Sullamora.
- A jak myślisz?
Gospodarz spojrzał ze zdumieniem na władcę, po czym rozpromienił się, pewien, że
odgadł.
- Kazał pan ich wszystkich zabić?
Wieczny Imperator znów wybuchnął gromkim śmiechem.
Sullamora wzdrygnął się mimowolnie. Zaczynał nabierać zdecydowanej niechęci do tego
śmiechu. Uznawał go za szyderczy. Nie, nie przeceniał swojej osoby, odnosił wrażenie, że Jego
Imperialna Wysokość naigrywa się z całej ludzkości.
W tej materii był dziwnie bliski prawdy.
- Nie - stwierdził władca. - Nie zabiłem ich, lecz wynająłem. Dałem podwójne stawki.
Razem z Gwardią Imperialną strzegą teraz mojego bezpieczeństwa. To najbardziej zaufana
formacja.
Sullamora poczuł się ogłuszony tą logiką. Potem pomyślał, że taki sprytny manewr i jemu
kiedyś może przysporzyć korzyści. Ale nie, to niemożliwe. Jak mógłby zaufać komuś, kto
przedtem próbował go zabić? Lepiej zgładzić takie osoby, im szybciej tym lepiej, i mieć kłopot z
głowy.
Jego szacunek dla Wiecznego Imperatora zmalał do zera. W zasadzie przekształcił się już w
pogardÄ™.
- Masz tu coś dobrego do picia? - spytał Władca Połowy Wszechświata.
Sullamora przytaknął, uprzejmie ujął łokieć Jego Wysokości i poprowadził do swych
prywatnych apartamentów.
Wieczny Imperator upijał się systematycznie od dwóch godzin, opowiadając sprośne
historie związane z rozmaitymi incydentami z okresu jego panowania. Sullamora zmusił się do
skwitowania śmiechem ostatniego żartu. Z niesmakiem zauważył, że imperator cały czas kpi
głównie z własnej osoby. Przecież to skończony głupiec, pomyślał gospodarz. Czy nikt tego nie
dostrzega?
Szybko zaprzestał tych rozważań. Wieczny Imperator wypił już tyle, że mastodont
poszedłby grzecznie spać, a tu nic. Na dodatek władca nie korzystał z dobrodziejstw pastylek
łagodzących skutki działania alkoholu. Przypomniawszy sobie o tym antidotum, Sullamora
dyskretnie ryknął już czwartą tego wieczoru pigułkę. Spojrzał przekrwionymi oczami na
imperatora i uznał, że pora działać.
- Mam nadzieję, że dobrze się pan bawił - zaryzykował.
- Jaasne. Szura... znaczy Szalała.... tego... panie Tanz. Właśnie, Tanz. - Imperator wlał sobie
w gardło zawartość następnej szklanicy. - Kapitalny wieczór. A teraz... Pójdzmy wszyscy...
znaczy... chodzmy do doków. Odwiedzimy parę barów, wdamy się w bójkę... Potem znajdziemy
sobie jakieś panienki... Znam kilka niezłych laleczek - rzekł, zakreślając w powietrzu opływowe
kształty. - A do tego bystrych jak... jak... - Strzelił palcami, z czego miało wynikać, że owe damy
wyróżniają się niezwykłą inteligencją. - Całą noc można z nimi przegadać, a potem... potem... no
wiadomo... są świetne.
Wieczny Imperator spojrzał nagle na Sullamorę wzrokiem tak trzezwym, aż gospodarzowi
ciarki przeszły po grzbiecie.
- Chyba że masz inne plany na tak wspaniale rozpoczęty wieczór - powiedział gość.
- Ależ... ależ - zaprotestował słabo Sullamora. - To miało być spotkanie towarzyskie...
prezentacja nowej galerii...
Wieczny Imperator zachichotał. Niezmiennie szyderczo.
- Nie wciskaj kitu - powiedział, po czym, ignorując minę zdumionego tą odżywką
gospodarza, pociągnął wątek: - Szefujesz największej kompanii górniczej w tym regionie. Coś ci
chodzi po głowie. Nie chcesz prosić o jawną audiencję, zatem zapraszasz mnie i gościsz jak króla.
Pchasz mi przed oczy te kicze tysiąclecia, przekonując o ich wartościach artystycznych. Potem
starasz się mnie upić. Na koniec zaś próbujesz się wyładować, okazując mi pogardę,
- Nigdy bym nie śmiał...
- A jednak. Kontekst sprawy ciÄ™ zdradza, Tanz. Cholera, czego oni uczÄ… teraz na kursach
przygotowawczych na szefów korporacji? W moich czasach... ale mniejsza z tym. Pytam raz
jeszcze: co kombinujesz?
Sullamora, jąkając się i przerywając co chwila, opowiedział o planach zaangażowania się
kompanii w nowe przedsięwzięcie, o plotkach opisujących zasoby Gromady Eryx. Jego szpiedzy
(chociaż takiego słowa akurat nie użył) przekazali mu, że krążące pogłoski nie są dalekie od
prawdy, a bogactwa czekają wręcz bajeczne... Przedsiębiorca pragnął widzieć podpis imperatora na
zezwoleniu dającym kompanii pełną swobodę eksploracji.
- Było od tego zacząć - powiedział władca. - Nie cierpię, jak ktoś kluczy i łazi ogródkami.
- No dobrze - poddał się Sullamora - proszę zatem wprost. Moja kompania chce
zainwestować w nowe tereny.
- Nie - odparł imperator bez namysłu.
Po chwili zrobiło mu się jednak żal gospodarza. Napełnił jego szklankę i poczekał, aż
prezydent kompanii przełknie kilka sporych łyków.
- O wiele ciekawszy wydaje mi się pomysł utworzenia konsorcjum - rzekł władca.
- Konsorcjum! - zakrzyknÄ…Å‚ Sullamora, rozlewajÄ…c alkohol po stole.
- Właśnie. Będziecie działali wespół z innymi wielkimi kompaniami górniczymi. Zbadałem
już grunt - skłamał. - Nawiążecie współpracę i jako jedno ciało wezmiecie się za Eryx.
- Ależ zyski - zaprotestował Sullamora. - Zbyt wiele kompanii...
Wieczny Imperator przerwał mu, unosząc dłoń.
- Zrobiłem już rozeznanie w tej sprawie. Jeśli jakaś kompania zacznie penetrować Eryx w
pojedynkę, zbankrutuje. Planety tej gromady stanowią pogranicze, obszar przyfrontowy. Jeżeli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Indeks
- Christina Dodd Wybrańcy Ciemności 2 Dotyk Ciemności
- Stasheff, Christopher Warlock 03 The Warlock Unlocked
- Christopher Moore The Lust Lizard of Melancholy Cove (v5.0) (pdf)
- Christian Jacq [Ramses 01] The Son of Light (pdf)
- Feehan Christine Karpaty 03 Dark Gold
- Christie Agata Wczesne sprawy Poirota
- Agatha Christie Tajemnica siedmiu zegarĂłw
- Agatha Christie Tajemnica Bladego Konia
- Tajemnica siedmiu zegarow Agatha Christie
- Christie Agatha Morderstwo w Mezopotamii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- hodowlakur.xlx.pl