[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Panna Reilly przywitała mnie niedbale i wzięła kanapkę z talerza.
No i co, panie Poirot? spytała. Jak tam wyjaśnianie naszej lokalnej tajemnicy?
Idzie powoli odparł.
Widzę, że ocalił pan z pożogi siostrzyczkę.
Siostra Leatheran udzielała mi bardzo istotnych informacji na temat poszczególnych
członków ekspedycji. A przy okazji dowiedziałem się wiele o& ofierze. A ofiara,
mademoiselle, jest bardzo często kluczem do całej tajemnicy.
Bardzo mądrze pan mówi, panie Poirot. W tym przypadku sprawdziło się, bo jeśli
kiedykolwiek jakaś kobieta zasługiwała na zamordowanie, to właśnie pani Leidner.
Panno Reilly! wykrzyknęłam do głębi oburzona. Panna Reilly zaśmiała się krótko i
nieprzyjemnie.
Widzę z tego, że siostra też się dała nabrać. Obawiam się, panie Poirot, że siostra
Leatheran wpadła w sidła czaru pani Leidner. Wie pan co, panie Poirot? Nie tracę nadziei, że
tym razem nie odniesie pan sukcesu. Właściwie to bym chciała, żeby mordercy udało się
umknąć bezkarnie. Sama chętnie przyłożyłabym się do wyprawienia pani Leidner na tamten
świat.
Byłam więcej niż oburzona. Trzeba powiedzieć, że Poirot nawet nie mrugnął okiem.
Skłonił się i powiedział uprzejmie:
Mam więc nadzieję, że pani ma alibi na wczorajsze popołudnie?
Nastąpiła chwila ciszy, którą zakłóciło uderzenie tenisowej rakiety o ziemię.
Panna Reilly nawet nie próbowała jej podnieść. Niechlujna i niedbała jak one wszystkie.
Oczywiście! odpowiedziała jakby zdyszanym głosem. Grałam w klubie w tenisa.
Ale poważnie mówiąc, panie Poirot, czy pan wie cokolwiek o pani Leidner?
Znów się tak śmiesznie skłonił i powiedział:
Pani mi o niej opowie, mademoiselle.
Trochę się zawahała, ale potem bez najmniejszej przyzwoitości zaczęła mówić rzeczy, od
których zrobiło mi się słabo:
Utarło się, że o zmarłych nie należy mówić zle. Uważani, że to głupi obyczaj. Prawda
zawsze pozostaje prawdą. Lepiej już nie mówić zle o żywych, ponieważ można im wyrządzić
krzywdę. Ale zmarłym nic już nie zaszkodzi. Natomiast zło, które za życia wyrządzili innym,
nie da się wymazać. Szekspir może tego nie powiedział dokładnie w ten sposób, ale jakoś
podobnie. Czy siostra powiedziała panu, panie Poirot, o niezdrowej atmosferze, jaka
panowała w Tell Jarimdża? Czy mówiła, jak wszyscy byli rozstrojeni? Jak patrzyli na siebie
spode łba? Oto dzieło Luizy Leidner! Przed trzema laty, kiedy odwiedzałam wykopaliska
jeszcze jako smarkula, wszyscy sprawiali wrażenie jednej, szczęśliwej, wesołej rodziny. Ale
w tym roku zawisła nad nimi jakaś czarna chmura. To jej sprawka! Należała do kobiet, które
nie mogą ścierpieć, by ktokolwiek w ich kręgu czuł się szczęśliwy. Zawsze musiała wszystko
zepsuć. Dla zabawy, a może z chęci okazania swej przewagi. Albo dlatego, że po prostu taka
była. Musiała podporządkować sobie każdego mężczyznę w zasięgu wzroku.
To wszystko nieprawda, panno Reilly! krzyknęłam. Dobrze wiem, że to
nieprawda.
Nie wystarczało jej mieć męża, który ją uwielbiał. Mówiła nie zwracając na mnie
najmniejszej uwagi. Musiała zrobić durnia z tego pokracznego Mercado. Potem uczepiła
się Billa. Bill to w zasadzie rozsądny chłopak, ale ona go kompletnie ogłupiła. Zabawiała się
dręczeniem Carla Reitera. On był łatwą zdobyczą. To bardzo uczuciowy chłopak. I na całego
dopadła Dawida. Dawid był odporniejszy i potrafił się bronić. Czarowała go, ale nie dał się.
Był na tyle mądry, by dostrzec, że jej właściwie na nim nie zależy. I dlatego ja jej tak
nienawidzę. Ona nic nie czuła, nie była nawet zmysłowa. Nie pragnęła romansu. Ją
interesowały podboje. Przeprowadzała eksperymenty zupełnie na zimno i dla zabawy, aby
zobaczyć, co się będzie działo, jeśli podbechta ludzi przeciwko sobie. Cieszyła się widząc
rezultaty swych gier. To była kobieta, która w życiu z nikim się nie pokłóciła, ale potrafiła
skłócić wszystkich. Wokół niej wybuchały kłótnie. Ona je prowokowała. Był z niej Jagon w
spódnicy. Karmiła się napięciem. Ale sama nie chciała w rym uczestniczyć. Zawsze tylko
pociągała za sznurki. Patrzyła i napawała się. Rozumie pan to, co chciałam powiedzieć?
Może dostrzegam nawet więcej, niż pani sądzi, mademoiselle! odparł Poirot.
Nie potrafiłam zrozumieć tonu jego głosu. Powiedział to tak, jakby wcale nie był
oburzony. Jakby& Do licha, nie potrafię tego wyjaśnić.
Panna Reilly chyba zrozumiała, bo się mocno zaczerwieniła.
Może pan sobie myśleć, co pan chce powiedziała. Ale ja wiem, że mam rację.
Była niesłychanie przebiegła, nudziła się i przeprowadzała doświadczenia na ludziach. Tak
jak inni robią to z chemikaliami. Z upodobaniem dręczyła biedną Johnsonkę, która zaciskała
zęby, bo to kobieta z klasą. Doprowadzała małą Mercado do szaleństwa. Próbowała też
dobrać się do mnie. Potrafiła niezle dopiec. Uwielbiała zbierać informacje o ludziach, by
potem ich szantażować. Nie, nie myślę o takim ordynarnym szantażu, dasz mi to, to ja ci nic
nie zrobię. Nie. Po prostu lubiła napomknąć człowiekowi, że coś o nim wie, i ten człowiek
pozostawał w niepewności, co też ona zamierza. Była mistrzynią intrygi. Prawdziwą artystką
w swoim rzemiośle. Operowała delikatnie jak najcieńszym skalpelem.
A jej mąż?
Jemu nigdy nie robiła krzywdy dodała panna Reilly. Dla niego zawsze była
słodka. Chyba go lubiła. To kochany człowiek, pogrążony w swoim własnym świecie mumii i
starych skorup. A on ją ubóstwiał i uważał za chodzący ideał. Bardzo to denerwowało
niektóre kobiety. Ale jej się bardzo podobało. Doktor Leidner żył w innym wymiarze. W
jakimś wyimaginowanym świecie. Chociaż niezupełnie, bo przecież w stosunku do niego
Luiza była naprawdę cudowna. Trudno to jednak pogodzić z faktem& zamilkła.
Słucham, mademoiselle! nalegał pan Poirot. Panna Reilly zwróciła się w moją
stronÄ™.
Co siostra powiedziała o Ryszardzie Careyu?
O panu Careyu? spytałam zdumiona.
O niej i o Careyu!
No, powiedziałam, że nie przepadali za sobą& Ku mojemu zaskoczeniu wybuchnęła
śmiechem.
Nie przepadali za sobą! Ależ siostra naiwna. On był w niej zakochany po uszy. I to go
niesłychanie dręczyło, ponieważ żywi olbrzymi szacunek dla doktora Leidnera. Można
powiedzieć, że go uwielbia. Są przyjaciółmi od bardzo wielu lat. I to właśnie było jej nie w
smak. Postanowiła stanąć między nimi i skłócić ich. Niemniej wyobrażam sobie&
Eh bien, mademoiselle?
Zatopiona w myślach marszczyła czoło.
Sądziłam, że tym razem trochę się zagalopowała. Wpadła we własne sidła. Carey jest
przystojny. Bardzo przystojny! A ona to zimna diablica. Ale myślę, że przy nim trochę się
rozgrzała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Indeks
- Christina Dodd Wybrańcy Ciemności 2 Dotyk Ciemności
- Stasheff, Christopher Warlock 03 The Warlock Unlocked
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 6 PowrĂłt Imperatora
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 2 Świat Wilka
- Hollis Christina Światowe Życie Extra 343 W ogrodach Castelfino
- Christopher Moore The Lust Lizard of Melancholy Cove (v5.0) (pdf)
- Christian Jacq [Ramses 01] The Son of Light (pdf)
- Feehan Christine Karpaty 03 Dark Gold
- Christie Agata Wczesne sprawy Poirota
- Christenberry_Judy_Z_dzieckiem_na_reku
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- grzesiowu.xlx.pl