[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Generale, czy wie pan, że oficer, o którym tak dobrze pan się wyraża, jest
jednym z najbardziej zaciekłych pana wrogów, który nie przepuści żadnej okazji,
aby powiedzieć coś złośliwego pod pańskim adresem?  spytał.
 Tak, wiem, ale prezydent pytał o moje zdanie na temat tego oficera, a nie o
jego zdanie na mój temat  odpowiedział generał Lee.
Nie odkrywam w tym rozdziale niczego nowego. Dwa tysiące lat temu Jezus
nauczał, by zgadzać się ze swoimi przeciwnikami. Zaś 2200 lat przed
narodzeniem Chrystusa król Egiptu udzielił synowi bardzo mądrej rady, która
okazuje się przydatna i w naszych czasach:  Zachowuj się dyplomatycznie. To
pomoże d osiągnąć każdy cel."
Innymi słowy, nie spieraj się ani z klientem, ani ze współmałżonkiem, ani z
wrogiem. Nie mów im, że nie mają racji, nie sprawiaj, aby się najeżyli. Stosuj
choć odrobinę dyplomacji.
ZASADA DRUGA Okaż szacunek dla poglądów rozmówcy. Nigdy nie mów
mu:  Nie masz racji."
71
3. JEZLI NIE MASZ RACJI  PRZYZNAJ TO
O minutę drogi od mojego domu znajdowała się dosyć spora połać dzikiego lasu,
w którym wiosną kipiały bielą krzewy jeżyn, wiewiórki gnieżdżące się tam
wychowywały młode i wznosiły się wysoko nie koszone trawy. Ten odludny i nie
zniszczony przez człowieka kawałek zieleni nazywano Parkiem Leśnym. I
rzeczywiście, był to las, niewiele pewnie różniący się od puszcz, które kiedyś
zastał w Ameryce Kolumb. Często chodziłem do parku razem z Rexem, swoim
małym buldogiem. Był to przyjacielski i zupełnie niegrozny psiak. Ponieważ
nieczęsto spotykaliśmy kogokolwiek podczas spacerów, nie prowadzałem go na
smyczy ani nie nakładałem mu kagańca.
Kiedyś jednak trafiliśmy podczas spaceru na policjanta z patrolu konnego, który
wyraznie szukał okazji do pokazania swojej władzy.
 Co pan sobie wyobraża? Dlaczego puszcza pan psa bez smyczy i kagańca? Nie
wie pan, że to niezgodne z przepisami?  nakrzyczał na mnie.
 Tak, wiem, że to niezgodne z przepisami. Ale myślę, że nie wyrządzi tu
nikomu żadnej krzywdy  odpowiedziałem spokojnie.
 Myśli pan! Myśli pan! A przepisy mają dokładnie gdzieś, co pan myśli. Pies
może zabić wiewiórkę albo ugryzć dziecko. Tym razem panu podaruję, ale jeśli
jeszcze raz złapię tu tego psa bez smyczy i kagańca, będzie się pan musiał
tłumaczyć na posterunku.
Potulnie obiecałem stosować się do zaleceń i zastosowałem się  kilka razy. Rex
nie lubił jednak kagańca i ja też nie, postanowiliśmy spróbować. Wszystko było
cudownie, ale do czasu. Pewnego popołudnia biegałem z Rexem po szczycie
wzgórza i nagle z przerażeniem zauważyłem prawo siedzące w całym majestacie
na gniadym koniu. Rex był przede mną i pędził wprost na nich.
Wiedziałem, że za to zapłacę. Wiedziałem. Nie czekałem więc, aż policjant
zacznie mówić. Dobiegłem do niego i powiedziałem:
 Panie władzo, złapał mnie pan na gorącym uczynku. Jestem winny i nie mam
nic na swoje usprawiedliwienie. W zeszłym tygodniu ostrzegał mnie pan, że jeśli
raz jeszcze pojawię się tu z psem bez kagańca i smyczy, zostanę ukarany.
 No, cóż  odezwał się łagodnie policjant.  Wiem, że to wielka pokusa puścić
psa, żeby sobie pobiegał, kiedy dokoła nie ma nikogo.
 Ale to niezgodne z przepisami  odparłem.
 Ale taki mały pies nie zrobi nikomu krzywdy.
 A wiewiórki? Może zabić jedną z nich  wpadłem mu w słowo.
 Myślę, że bierze pan to zbyt poważnie. Powiem więc panu, co zrobić. Niech
pan puszcza go tam, gdzie ja nie będę go widział, i obydwaj o wszystkim
zapomnimy  zakończył rozmowę.
Jak każdy człowiek ten policjant pożądał poczucia ważności. Kiedy więc zacząłem
się potępiać, był tylko jeden sposób, w jaki mógł podbudować swoją dumę:
wspaniałomyślność i okazanie łaski.
Wyobrazmy sobie jednak, że próbowałbym się bronić. Czy kiedykolwiek
próbowałeś kłócić się z policjantem?
A tak, zamiast kruszyć kopie, przyznałem mu rację, a obwiniłem siebie.
Przyznałem to szybko, otwarcie i entuzjastycznie. Sprawa skończyła się dobrze:
ja wziąłem jego stronę, a on moją. Sam lord Chesterfieid nie byłby pewnie
bardziej wspaniałomyślny niż ten konny policjant. A jeszcze tydzień wcześniej
straszył mnie sądem.
Kiedy wiemy, że zasłużyliśmy na reprymendę, czy nie jest o wiele lepiej
uprzedzić cios i samemu przyznać się do winy? Czy nie jest o wiele łatwiej znieść
samokrytykę niż wysłuchać potępienia z ust innych?
72
Powiedz sam o sobie wszystkie uwłaczające rzeczy, które spodziewasz się
usłyszeć od rozmówcy, i zrób to, zanim on będzie miał okazję je wypowiedzieć.
Szansę są jak sto do jednego, że okaże się wspaniałomyślny, wybaczy d błędy,
które z własnej woli pomniejszy. Dokładnie tak zrobił konny policjant w sprawie
Rexa.
Komercyjny artysta Ferdinand E. Warren stosował tę technikę dla pozyskania
dobrej woli drażliwych i kapryśnych nabywców.  Podczas rysowania dla potrzeb
reklamowych i wydawniczych ważna jest precyzja  zaczął swoją wypowiedz pan
Warren.  Niektórzy wymagają, aby ich zlecenia wykonywane były szybko, a
wtedy łatwo o pomyłkę. Znam pewnego dyrektora wydawnictwa, który lubował
się w wytykaniu drobnych błędów. Często wychodziłem z jego biura
zdegustowany nie jego krytyką, lecz sposobem atakowania mnie. Ostatnio
również wykonywałem pewną szybką pracę i znów zadzwonił do mnie z prośbą,
abym natychmiast zjawił się u niego. Powiedział, że coś jest nie tak. Kiedy tam
zaszedłem, było tak, jak się spodziewałem  i przeraziło mnie to. Wyglądał
groznie i wyraznie rozkoszował się kolejną okazją do krytyki. Rozgorączkowany
żądał wyjaśnień, dlaczego zrobiłem tak i tak. Miałem więc okazję do
zastosowania samokrytyki, o której dowiedziałem się na wykładach.
 Panie Iksiński, jeśli to, co pan powiedział, jest prawdą, popełniłem błąd i
niczym nie da się tego usprawiedliwić. Pracuję dla pana już wystarczająco długo,
aby poznać pańskie wymagania. Wstyd mi za to.
Natychmiast zaczął mnie bronić:
 Tak, ma pan rację, ale mimo wszystko to nie jest poważny błąd. To tylko...
 Każdy błąd może być kosztowny, a na pewno wszystkie są denerwujące 
przerwałem mu.
Usiłował wejść mi w słowo, ale mu nie pozwoliłem. To był mój wielki dzień. Po raz
pierwszy w życiu krytykowałem samego siebie  i bardzo mi się to podobało.
 Powinienem być bardziej uważny  ciągnąłem.  Dajemi pan dużo zleceń i
zasługuje pan na jak najlepszą pracę. Zrobię więc ten rysunek od nowa.
 Nie, nie! Nawet mi nie przyszło na myśl robienie panu takiego kłopotu 
zaprotestował. Pochwalił moją pracę, zapewnił, że chce tylko drobnej zmiany i że
ten drobny błąd nie będzie kosztował firmy ani centa. Wreszcie stwierdził, że jest
to tylko drobiazg, nie wart nawet, by o nim mówić.
Moja ofensywna samokrytyka zmieniła jego bojowe nastawienie. Zabrał mnie na
lunch i zanim się rozstaliśmy, wręczył mi czek i kolejne zlecenie.
Odwaga przyznania się do własnych błędów przynosi wiele satysfakcji. Nie tylko
pozbawia poczucia winy, ale często pozwala rozwiązać problem spowodowany
tymi błędami.
Bruce Harvey z Albuquerque w Nowym Meksyku popełnił błąd, zatwierdzając
wypłatę pełnej pensji jednego z pracowników, który przebywał na zwolnieniu
lekarskim. Kiedy odkrył pomyłkę, wezwał tego pracownika, wyjaśnił mu całą
sprawę i poinformował go, że aby naprawić ten błąd, będzie musiał pomniejszyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl