[ Pobierz całość w formacie PDF ]
baby siadaj o pod ścianami patrzyć na tańce, ale teraz ławki ustawione jedna za drugo, a na stole, co
siadali na nim Stach Zpiewaków z pedałówko i Zdzisiek z bębnem, le\o jakieś papiery. Za stołem
siedzi trzech urzędników i panienka z czarnymi rozpuszczonymi włosami, trochu z boku. Dunaj.
My w ławy zachodzim, siadamy ciasno, \ebra w \ebra, a ludzi przybywa, z ganku napierajo, ścisk
sie robi.
Urzędniki poszeptu j o, kiwa j o głowami jeden drugiemu, dogaduje sie, trochu po nas
spoglądajo: jeden urzędnik ręke ma drewniane, wyślizgane, a\ sie świeci, drugi młody, w białej
koszuli, krawatce, z kieszonki koło klapy błyszczo sie jemu ze trzy obsadki i grzebień, trzeci,
gruby, to podług ludzi wójt z Sura\a:
włosy zaczesane do góry, ale zsuwa j o sie i zsuwaj o na oczy, on co raz zarzuca ich do tyłu
i dwiema rękami przygłaskuje. Ciekawe, ciekawe co będzie, czy prawdę dziad gadał, czy tylko tak
straszył.
A\ wójt wstaje, mówi dzińdobry, witam zebranych rolników, a to są towarzysz z powiatu,
pani uczycielka, to i\ynier, w związku, z tym zabierze głos towarzysz z powiatu. I wstaje ten z
ręko: chudy, łysawy, zęby na przedzie \elazne koloru siwego. Poopowiadał najsampierw o
świecie, jak na świecie \ycie sie rozkwita, ile nowych chfabryk wybudowano, szkołow, szosow, ile
tysięcy młodych uczy sie, jaki oni mądre, do maszynow zmyśne, biedę zwalczaj o, pańskie \ycie
majo i nawet przyjemnie było słuchać o dalekich stronach, szklannych górach, kroleskich
dworach. Pobajał, pobajał i mówi tak:
Ale na szkle rozkwitajÄ…cego sie kraju wasze Taplary przedstawia j o sie jak wioska
okropnie zacofanna. Zacofanna! mówi, bardzo zmarszczywszy sie i to ręko łup! w stół jak
polanem:
Tak dalej być nie mo\e, obywatele! I sie patrzy nam po oczach, a my nic, cicho, nie
wiadomo czego chce, czekamy co dalej. A\ Domin pytaj o sie spod ściany: Zacofanna, to dobrze,
czy kiepsko?
Ten z ręko łypnoł sie na wójta, na uczycielke, na nas, jakby badał, czy tu sie nie robi z niego
śmieszków. Nie rozumiem, obywatelu, mówi, o co wam sie rozchodzi? Mały śmieszek przeleciał i
wszystkie oglądnęli sie na mojego teścia Pietruka, bo te\ ma przymówisko o co sie rozchodzi. A
ten z ręko a\ kolorów dostał, chichi usłyszawszy, myśli \e z niego śmiejo sie. O co sie rozchodzi,
spytał sie raz jeszcze, i śmiechu przybyło. Jak ucichło, Domin pytajo sie głośno, \e o to sie
rozchodzi czy tu gani sie nas, czy chwali, a jak gani sie to za co?
On a\ głowo zakręcił i nu\ o tym zacofaniu, co to, \e zacofana wioska, to taka dzie głód,
smród i zabobony. To nas ruszyło: Jak wam tu śmierdzi, krzyczo Szymon Kuśtyk zza pleców, to
wolna droga, nikt was tu nie zapraszał, nikt nie trzyma!
A\ zaczęli ludzi sykać na Szymona, \e za ostro przygadał, to\ wielkie urzędnik!, obrazo sie,
aresztuje i co? śyli my sobie na uboczu i nikt nic do nas ni miał, nawet podatków z tego bagna nie
płacili. A ten z ręko poczerwieniał na malwę: przepraszam, mewi, jeśli kogo słowem dotknąłem,
ale, mówi, w chwili kiedy cały kraj sie zrywa do wielkiej budowy \aden obywatel nie mo\e stać na
boku, wylegiwać sie na piecu: Ojczyzna wzywa! Na to Domin:
A co nam do tego!
Jak\e to! roskłada ręce urzędnik: A wy kto, nie polak?
Nie.
A kto, niemiec?
Nie.
To mo\e francus?
Nie.
Rusin?
Nie, nie rusin.
Nu to kto? pyta sie urzędnik. A Domin na to:
Ja tutejszy.
Jaki tutejszy?
tutejszy, mówio Domin. Z bagna.
A bagno dzie? Nie w Polsce?
Ale my tutejsze, swoje, \yjem sobie jak \yli i niczyjej Å‚aski nie prosim. Wy najpierw
powiedzcie, jaki wy, urzędnik!, interes macie, ze tu przyjechali? Co nam dobre, sami wiemy. Ale
wy, czego wy chcecie? Oszukać chcecie, ot cały wasz interes!
Wójt wstał, włosy odgamoł i kręcić głowo zaczoł, \e jemu sie Dominowe gadanie nie
podoba. Towarzyszu, mówi do tego z ręko, dozwólcie, \e ja odpowiem, i kłania sie urzędnikowi,
kłania sie Dominowi, nam wszystkim i wsparty rękami na stole, zaczyna, ale z dziwnego końca, ni
przypioł ni wypioł.
Jak mi wiadomo, mówi, na górce, tej przy cmętarzu, straszy. Tak czy nie? Straszy. Podobno
diabeł straszy. Tak czy nie? Diabeł. Pilnuje zaklentego konia, złotnego, ze złota len koń.
Durny Filip dorzuca z kÄ…ta, \e ogon i grzywa srebne.
Niech będzie, \e ogon i grzywa srebne. Ale reszta złoto.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Indeks
- EDWARD STACHURA Fabula Rasa
- Edward Balcerzan Kregi wtajemniczenia
- Hardy Kate Weekend w Wenecji
- Jeff Noon Vurt
- H. A. Guerber Legends of the M
- Anne Mccaffrey Cykl Pegaz (02) Lot Pegaza
- Barrie Roberts Sherlock Holmes and the King's Governess (pdf)
- Antonow Władimir Sztuka Bycia SzczęÂśliwym
- Dav
- Card Orson Scott Glizdawice
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gryzonikompan.xlx.pl