[ Pobierz całość w formacie PDF ]

potem ten tylko podszedł i...
Inni Migowie, którzy zgromadzili się wokół słysząc syrenę wygrywającej maszyny,
słuchali teraz przegranego Miga i rzucali paskudne spojrzenia na Patrisa. Patris udał w
końcu, że je zauważa. Przeszedł przez tłum, wywijając Paralizatorem.
- Rozejść się - komenderował. - Przestać gapić się i spływać.
Gniewny tłum zawahał się.
- Zmierdzące oszustwo i nic więcej! - wrzasnął ktoś z tyłu. Tym kimś była "dziwka" z
gangu.
- Powinniście go złapać! - krzyczał ten, który przegrał. On ukradł to, co ja powinienem
wygrać!
Więcej gniewnych pomruków. Patris wcisnął guzik wzywający posiłki i cały patrol
strażników ruszył w pośpiechu na ratunek. Chłopak poczekał, aż zbliżyli się do tłumu, a
potem zniknÄ…Å‚ z oczu.
- Drodzy współpracownicy - mówiła Ida. - Wszyscy powinniśmy być wdzięczni za
wspaniałe ośrodki rekreacyjne prowadzone przez Kompanię, i to niemałym kosztem,
mogłabym dodać. Na przykład automaty hazardowe, dające nam dobrą, czystą rozrywkę.
Statystyki Kompanii dowodzą, że maszyny te wypłacają więcej kredytów, niż do nich
wpływa. Przysunęła mikrofon odrobinę bliżej.
- Ale przecież zawsze ktoś musi przegrać, a potem rozpowszechnia straszliwe plotki.
Tak straszliwe, że aż czuję się zakłopotana powtarzając je... Nie ma cienia prawdy w
opowieściach jakoby automaty zostały tak ustawione, aby wygrane wypłacać wyłącznie
wysokim urzędnikom Kompanii. Nie ma ani zdzbła prawdy. Niektórzy kłamcy posuwają się
nawet do tego, aby twierdzić, że maszyny płacą tylko strażnikom. Czy możecie to sobie
wyobrazić! Tym właśnie ludziom zatrudnionym niemałym kosztem przez Kompanię do...
Jorgensen wpadł na wspaniały pomysł.
- To wszystko waga lekka - powiedział. - Musicie uderzyć tych ludzi tam, gdzie
naprawdÄ™ zaboli.
- Na przykład - prychnął Doc, nieco urażony.
- Na przykład piwo.
W czasie następnej przerwy pomiędzy zmianami tłumy Migów płynęły do ośrodków
rekreacyjnych. Wkładali swoje karty i zamawiali coś zimnego. Nic. Nawet jednej kropli.
Maszyna jedynie połykała kartę, odejmowała kredyty, a potem gdakała na Miga, aby sobie
poszedł.
- Niech mnie cholera wezmie, jeśli odejdę! - wrzasnął wielki Mig. Wsunął swoją kartę
znowu. Nadal nic. Walnął wielką pięścią w maszynę. - Dawaj!
- Jestem własnością Kompanii - poinformował go automat. - Stosowanie przemocy
wobec mojej jednostki powoduje surowe kary.
W odpowiedzi Mig jeszcze raz kopnął w maszynę. Rozdzwoniły się alarmy na
posterunkach strażników. Ruszyli na odsiecz. Ale znalezli tylko puste kopuły. Puste, poza
wybebeszonymi kadłubami automatów, wydających piwo. Wszystkie opróżnione z
zawartości i jęczące na podłodze.
Doc pokręcił głową.
- Nie. Zbyt oczywiste. Za mało cienia. Przestań mówić o piwie, Ido, a zamiast tego
przejdz do sytuacji żywnościowej.
Ida obróciła się do mikrofonu.
- Drodzy pracownicy, Kompania ma przyjemność zapowiedzieć nowy program
zdrowotny. Odkryto, że wszyscy mamy nadwagę. Dlatego właśnie, poczynając od
następnej zmiany, wszystkie racje żywnościowe zostaną zredukowane o trzydzieści
procent.
Była dobrą aktorką.
- Te trzydzieści... Przepraszam, Pomyliłam się. Ten program nie zostanie wprowadzony
aż do... Co? Niewłaściwy komunikat? Przepraszamy! Ten tekst nie był przeznaczony na
antenÄ™!
Stuknięcie mikrofonu. Chwila muzyki.
- Drodzy pracownicy, nie ma ani odrobiny prawdy w pogłoskach, że racje żywnościowe
zostaną obcięte o trzydzieści procent poczynając od następnej...
Sten ominął pijanego Miga, pociągnął łyk piwa, a potem przepchnął się przez tłum do
Bet. Postawił ich kufle i usadowił się na krześle obok niej.
- Powiem wam coś - stwierdził jeden z Migów do swoich kompanów - oni posuwają się
za daleko. Cholernie za daleko. Sten mrugnął do Bet, a ona uśmiechnęła się w
odpowiedzi. - Nabierają nas. Wtrącają się do naszego życia seksualnego, próbują coś
mieszać z piwem. A teraz mają zamiar przedłużyć o rok wszystkie kontrakty.
- Gdzie to słyszałeś?
- Przed chwilą. W radiu mówili.
- Ale przecież ona powiedziała, że to tylko plotki.
- No jasne. Już w to wierzę. Jeśli to plotki, to dlaczego tak usilnie starają się je
zdementować?
- On ma rację - wtrącił się Sten.
Mig obrócił się do niego. Popatrzył uważnie, a potem uśmiechnął się i klepnął Stena w
ramiÄ™.
- No pewnie, że mam. W ten sposób zawsze Kompania pracuje, karmi nas pogłoskami,
sprawdza reakcję, a potem okazuje się, że to wszystko prawda.
- Pamiętacie, jak w zeszłym roku - powiedziała Bet - krążyła plotka, że wszyscy stracimy
trzy dni płatnych wakacji? I co się stało?
- Straciliśmy je - stwierdził smutno Mig.
Jego przyjaciele popijali piwo. Z zastanowieniem. Ze złością.
- Co do cholery - westchnął ktoś. - Czy nie możemy czegoś zrobić, zamiast ciągle
narzekać?
Potakiwania.
- Powiem wam coś - stwierdził pierwszy Mig. - Zrobiłbym coś z tym wszystkim, gdybym
mógł. Do diabła, podejmę ryzyko.
Inni Migowie popatrzyli dookoła. Rozmowa wchodziła na niebezpieczne tory. Wymawiali
się jeden po drugim. Zostawiając tylko Stena, Bet i tego odważnego Miga.
- Naprawdę myślisz to, co powiedziałeś?
- A o czym?
- O zrobieniu czegoś z Kompanią. Mig popatrzył na niego podejrzliwie.
- JesteÅ› szpiegiem?
Zaczął wstawać.
- No i co z tego, jeżeli nawet jesteś. Mam dosyć. Nic nie sprawi mi większej
przyjemności niż złamanie ci...
Bet ujęła go za ramię. Aagodnie pociągnęła w dół i postawiła przed nim piwo.
- Jeśli mówisz poważnie - stwierdził Sten - to mam paru ludzi, z którymi chciałbym cię
poznać.
- %7łeby co? Narzekać jak ci wszyscy? - machnął ręką w kierunku pozostałych ludzi w
barze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •