[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Próbujesz mnie uspokoić.
 Tak, tato.  Lucy otarła się pieszczotliwie policzkiem o ramię ojca. Wiedziała, że jest
jego oczkiem w głowie, choć major Guerin bywał surowy i wymagający.
 A wracając do tego faceta, który was ugościł, będziesz się z nim jeszcze widziała?
Nie zdziwiło jej to pytanie. W sprawach, które dotyczyły córki, major wydawał się
obdarzony szóstym zmysłem. Na wet kiedy jako nastolatka była oddalona od niego o setki
kilometrów, potrafił przewidzieć każdy jej krok i w porę za reagować.
 Tak, chcę się z nim spotkać.
 Moim zdaniem za wcześnie, żeby uznać to za coś po ważnego. Dwa dni to za mało,
by kogoś dobrze poznać.
 Chcesz mi wmówić, że nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?  Lucy
wielokrotnie słyszała opowieść o tym, jak jej ojciec poznał jej matkę i natychmiast stwierdził:
 Ta albo żadna .
Major lekko się zaczerwienił.
 Tego nie powiedziałem. Mam rozumieć, że już się zakochałaś w tym mężczyznie?
Mówię tylko, że bardzo go polubiłam i chciałabym go lepiej poznać. Może będziesz
miał wkrótce okazję się z nim spotkać. Jestem pewna, że go polubisz, chociaż on jest do syć...
dziwny.
 Ktoś, kto ci się spodobał, musi być co najmniej dziwny. Lucy uniosła brwi.
 Czy to ma być komplement, czy obelga? Ojciec poklepał ją po ręce.
 Sama zdecyduj. Oczywiście chętnie poznam tego Bannera. Im prędzej, tym lepiej, bo
coś mi mówi, że to poważna sprawa.
 Dobrze, tato.
Potem przerzucili się na tematy rodzinne. Lucy nie zamierzała już mówić o Bannerze.
I tak powiedziała znacznie więcej, niżby sobie tego życzył. Pamiętała przecież, jak obsesyjnie
strzegł swojej prywatności. Zwięta spędzane w gronie najbliższej rodziny nie zdołały wyprzeć
go z jej pamięci i na dal była zainteresowana ich znajomością.
ROZDZIAA 11
To zabawne, że Lucy wciąż stawała Bannerowi przed oczy ma, i to w najmniej
spodziewanych momentach. Myślał o niej zdecydowanie zbyt często  nawet trzydziestego
grudnia, pięć dni po jej wyjezdzie.
Miał nadzieję, że bezpiecznie dotarła do domu wujostwa I mile spędza czas z rodziną.
Zastanawiał się też, czy myśli o nim choć w połowie tak często jak on o niej. Pewnie nie,
uznał, starannie wygładzając heblarką sosnową deskę. Spotkała tam przecież swoich bliskich i
miała mnóstwo innych atrakcji. A jeśli o nim mówiła, to pewnie jako o zdziwaczałym
odludku, który mieszka ze szpetnym kundlem, i choć zgodził się przyjąć pod swój dach paru
podróżnych, nie zrobił nic, by ich zabawić.
Może powinien być odrobinę bardziej gościnny. Bardziej towarzyski. A może... Nie.
Był sobą, i już. Lucy uległa na strojowi chwili i nie byłby wcale zdziwiony, gdyby dla niej
stracił już urok nowości.
Heblarka wydała ostry zgrzyt, gdy wsunął w nią następną deskę. Banner zakładał
słuchawki, żeby chronić uszy przed hałasem, a oczy zakrywał specjalnymi okularami. Nagle
ktoś klepnął go w ramię. Podskoczył i omal nie wypuścił z rąk deski. Wyłączył heblarkę i
odwrócił się ze złością.
 Niech cię diabli, Lucy! Nie skradaj się tak, kiedy jestem zajęty przy maszynach.
Mogłem sobie uciąć rękę.
Posłała mu przepraszający uśmiech.
 Wybacz, nie chciałam cię przestraszyć.
 Ta maszyna jest niebezpieczna. Jeżeli się nie uważa, można sobie zrobić krzywdę.
Na przyszłość, kiedy będziesz tu wchodziła, rób to tak, żebym cię widział i zdążył wyłączyć...
 Urwał, gdy dotarło do niego, co powiedział. Na przyszłość? Na jakiej podstawie zakładał,
że Lucy będzie go regularnie odwiedzać? A jeśli już o tym mowa, co ona tu robi?  Hm...
Cześć!  dodał. Zdjął z uszu słuchawki i rzucił je na stół.
Melodyjny śmiech Lucy był znacznie milszy niż zgrzyt heblarki, którą właśnie
wyłączył.
 Cześć!  odparła.  Obiecuję, że odtąd będę uważać. Zabrzmiało to tak, jakby
rzeczywiście zamierzała częściej go odwiedzać.
 Nie spodziewałem się ciebie  powiedział.
 Przecież zapraszałeś, żebym wpadła, jak będę tędy przejeżdżać. Czy zjawiłam się nie
w porÄ™?
%7ładna pora nie mogła być nieodpowiednia na wizytę Lucy. Wolał jednak zachować to
dla siebie.
 Chodzmy do domu  zaproponował.  Zrobię ci herbatę.
Idąc za nią przez podwórze, Banner patrzył z uznaniem. Miała na sobie dżinsy, czarną
kurtkę, zieloną wełnianą czapkę i taki sam szalik. Nie był to szczególnie wymyślny strój, ale
Lucy wyglądała w nim świetnie. Domyślał się, że suknię wieczorową z brylantową kolią
nosiłaby z równym wdziękiem.
Potem wyobraził ją sobie w todze i birecie i spochmurniał. Czy mogłaby się pokazać z
kimś, kto nosi flanelowe koszule i stare dżinsy?
Kiedy weszli do kuchni, Aatek siedział przy swojej misce. Na widok Lucy przyczłapał,
by się z nią przywitać. Gdy zdjęła szalik i kurtkę i rzuciła je na krzesło, zamerdał leniwie
ogonem. Pod kurtką Lucy miała beżowy sweterek, który ponętnie obciskał jej kształty.
Banner zlustrował ją zachwyconym wzrokiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •