[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stuknięcie dwóch ostrzy o siebie.
Faree poczekał, rozejrzał się i wysłał badawczą wiązkę myśli. Dzwięk odbił się echem
i zamilkł. Nie nadeszła żadna wyczuwalna odpowiedz. Jednak chłopiec zaczął podejrzliwie
patrzeć na tajemnicze wzory - czyżby to był jakiś alarm? A może to powitanie, przeznaczone
dla dawno zmarłych? Po drodze do doliny widzieli jaskinie w stylu Thassów, ale wieża nie
wyglądała na ich styl budownictwa.
Przed sobą Faree miał ciemny otwór drzwi, lecz na żadnym z pięter nie było śladów
okien. Wejście tam mogło oznaczać zgodę na zostanie schwytanym w pułapkę, jakby był
ufnym smaksem.
Smaks! Przez całe to zamieszanie z przekształceniem swojej postaci chłopiec omal nie
zapomniał o Toggorze. On jednak go nie opuszczał i mocno trzymał się pazurami paska. Nie
otrzymawszy żadnych sygnałów z wieży, Faree porozumiał się ze zwierzątkiem, by się
dowiedzieć, czy nie wyczuwa czegoś, co dostępne jest tylko jego rasie. Ten jednak też nic nie
wiedział.
Wspomagany skrzydłami skok przeniósł Faree z murów pod samą wieżę, gdzie, jak
zauważył, nie sięgały te dziwne wzory. Tam ponownie się zatrzymał. Blade światło księżyca i
trzeciego pierścienia wystarczało, by zauważyć, że żadne drzwi nie zagradzają wejścia. Mrok
panujący w środku nie zachęcał jednak do wizyty. Chłopiec pomyślał, że głupio postąpił, nie
zabierając z sobą globu. Nawet gdyby widział tylko kilka kroków przed sobą, nie kurczyłby
się tak na myśl o zbadaniu tych murów.
Smaks& znowu posłać Toggora? Wprawdzie wzrok tego zwierzątka sprawuje się w
ciemnościach lepiej niż oczy Faree, jednak do polowania używa ono węchu. A tutaj lekkie
podmuchy wiatru przynosiły przytłaczający zapach kwiatów, który zdusiłby każdy taki ślad.
Dalsze zwlekanie nie miało sensu, Faree wiedział, że musi albo dokładnie zbadać tę
budowlę, albo wrócić i przyznać się, że ogarnął go strach. Jednak tutaj nie mógł nawet w
najmniejszym stopniu wykorzystać tych możliwości, jakie stwarzały mu skrzydła na otwartej
przestrzeni.
Złączywszy je ze sobą i zwinąwszy, najciaśniej jak potrafił, Faree wziął głęboki
oddech i wszedł do środka wieży. Podświadomie spodziewał się jakiegoś akustycznego
alarmu, może nawet trzasku pułapki. Tymczasem napotkał jedynie mocną barierę w postaci&
pustki.
Nie widział& tylko czuł, gdy przesuwał dłońmi w górę i na dół, tę barierę tak trudną
do przebycia jak drzwi z podwójnym zabezpieczeniem. Sięgał jednak wzrokiem poza tę
przeszkodę, na ile pozwalało światło, i nie dostrzegał nic. Tylko dłonie mówiły, że coś tam
jest. W końcu wypuścił Toggora, lecz smaks również stanął przed barierą, której nie potrafił
zbadać. Czyli& tutejsi budowniczowie mieli jednak swoich strażników. Może ta przeszkoda
została uruchomiona, gdy Faree dotknął wzoru na chodniku na zewnątrz.
W każdym razie, jak już nauczył się w fortecy Gildii, zawsze pozostawał jeszcze dach.
Zachęcił Toggora, by jeszcze raz wczepił się w jego pasek, i chłopiec cofnął się tak daleko, by
móc rozłożyć skrzydła i wzbić się w górę. Uderzenia skrzydeł wyniosły go tam, gdzie mógł
się chwycić barierki na wieży.
Również tutaj na powierzchni były wzory. Faree nie dostrzegał wśród nich żadnych
śladów klapy podobnej do tej, która uratowała go w tamtej wieży. Nie myślał nawet o zejściu
na dół bez dokładniejszego zbadania tego, co było przed nim. Zaczął więc przyglądać się
wzorom i dokładnie je zapamiętywać.
Gdy skończył, wysłał sygnał myślowy, na który odpowiedziała jak zawsze wyraznie
lady Maelen. Powiedział jej o dziedzińcu na dole, o niewidzialnych, zamkniętych drzwiach i
o tych wzorach na dachu.
- Pokaż mi. - Nadeszła jej spokojna odpowiedz.
Próbując przedstawić wszystkie po kolei, Faree zaczął od tego najbliżej siebie.
Wygląda on tak, tak i tak. Potem przyszła kolej na następny. Chłopiec starał się przedstawiać
jak najwierniejsze myślowe obrazy widzianych wzorów.
Poczuł jej wzrastające zdziwienie oraz podniecenie.
- Taki? - zapytała, przedstawiając jeden wzór.
Faree spojrzał, lecz takiego nie było. Posłał jej taką wiadomość i poczuł jej
rozczarowanie.
- Więc taki albo taki?
Część tego& tak! Ale niedokładnie taki, jakim go przedstawiła.
- Niżej. Spójrz na dziedziniec w dole! - Nadszedł wtedy jej rozkaz.
Tak jak kucał na murze i analizował wzory z niższego punktu, tak teraz przyglądał się
im ponownie, posuwając się wzdłuż dachu, by wszystko dla niej zauważyć. Niektóre wzory
były tak skomplikowane, że trudno było odróżnić ich początek od końca.
- To labirynt - odpowiedziała. - Ale muszę to sama zobaczyć.
- Nie mogę cię przenieść - odparł Faree. Nie miał tyle siły, by bezpiecznie dotrzeć z
nią aż tutaj. Nie wierzył też, by ona i lord Krip potrafili przedostać się przez las i wodę.
- Możesz przenieść to, co ja mogę wykorzystać. - Nadeszła jej pośpieszna odpowiedz.
- Przybądz po to, Faree, przybywaj! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •