[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  Jak ta ziemia wyglÄ…da . Zwietnie.
Temat wydaje się zamknięty. Wszyscy rozchodzą się do swoich pokoi prze-
brać się do posiłku. O zachodzie słońca wylęgają na werandę, by słuchać odle-
głego huku fal i czekać niecierpliwie, aż steward, sędziwy tubylec z plemienny-
mi bliznami na policzkach, skończy nakrywać do stołu. Gdy światło dnia niknie,
z wnętrza klubu dobiegają krzyki, którym wtóruje śmiech. Na werandę wypada
Famous, a za nim żylasty Europejczyk z ryżym wąsem, wymachujący rakietą te-
nisowÄ….
 Sławny, tak?  krzyczy i okłada Afrykanina rakietą.  A z czego słyniesz,
co?
 Proszę, panie, proszę. . .  powtarza Famous, starając się unikać ciosów.
 Nie rozumiesz, czarnuchu?  śmieje się mężczyzna.  Pytałem  plask!
 z czego  plask! plask!  słyniesz?
Widok Famousa obrywającego w tyłek rakietą budzi powszechne rozbawie-
nie. Nieszczęśnik podryguje komicznie i nieskładnymi zdaniami błaga o litość.
Członkowie klubu wychodzą na zewnątrz, ciekawi przyczyn zamieszania. Nagle
Jonathan znajduje się pośród dziko rechoczących mężczyzn, którzy tworzą krąg
wokół oszołomionego sługi. Cofa się o krok, umożliwiając Famousowi ucieczkę.
 Dobry wieczór  rzuca rudzielec. Jego londyński akcent wywołuje na
twarzy profesora chwilowy grymas.  Jesteście pewnie resztą wyprawy. Nędzne
miejsce, co?  Wyciąga dłoń.  Marchant. George Marchant.
Rozpoczyna się prezentacja. Gittens zachęca profesora, by powtórzył swój
dowcip z  jak ta ziemia wyglÄ…da . Wtedy na werandzie pojawia siÄ™ ktoÅ› jeszcze.
Wszystkie głowy zwracają się w jego kierunku. Nie chodzi tylko o imponujący
wzrost nowo przybyłego (przechodząc przez drzwi, musiał się schylić). Jest w nim
coś, co sprawia, że cichną wszelkie rozmowy.
310
 Dobry wieczór, panowie  odzywa się mężczyzna. Jego głos jest matowy
i jednostajny.
Marchant rozkłada szeroko ręce niczym zapowiadacz w cyrku.
 Pozwólcie, że przedstawię. Kapitan Gregg.
 Już nie kapitan, Marchant. Tylko pan.
Gregg wymienia uściski dłoni z uczestnikami wyprawy. Wszystkie spojrzenia
wędrują ku jednemu punktowi. Tuż poniżej kości policzkowej Gregga widnie-
je głęboka dziura gruba na palec, której brzegi otacza nieregularna blizna. Jest
w tym maleńkim kraterze coś nieprzyzwoitego i fascynującego zarazem. Niektó-
rym kojarzy się z odbytem, innym z gwiazdą. Gregg ma zupełnie przeciętne ry-
sy i niczym by się nie wyróżniał, gdyby nie to coś na policzku, co czyni jego
twarz niepokojąco ruchliwą. Wygląda, jakby w każdej chwili miała zostać wessa-
na w czeluść krateru wraz z resztą głowy. Gittens, który spędził wojnę przy biurku
w Oksfordzie, wprowadza kombatancki nastrój.
 Gdzie pan służył?  pyta.
 Francja. Artyleria polowa.
Kiedy Gregg postępuje krok naprzód i znajduje się w kręgu światła rzucane-
go przez lampy oliwne, Jonathan widzi jego oczy: przenikliwe, kalkulujÄ…ce oczy
celowniczego, nawykłe do kalibrowania cudzych ust i rąk.
Przy stole rozmowa toczy siÄ™ o mapach. Tak jak antropolodzy, Gregg i Mar-
chant dopiero co przyjechali. Konkretnie z Persji, gdzie brali udział w ekspedycji
prowadzącej pomiary wokół Morza Kaspijskiego.  Jakie pomiary?  pyta Git-
tens.  Bardzo podobne do tych, które będziemy robić tutaj  odpowiada Mar-
chant.  Pomiary terenów, których map jeszcze nie ma .
W trakcie obiadu Gregg prawie się nie odzywa. W przeciwieństwie do Mar-
chanta, który gada jak najęty. Zachęcany przez Gittensa, trajkocze o wilgotnym
upale i suchym upale, o lwach i futbolu, o królu i niewygodach w Persji, które 
czego jest pewien  nawet w połowie nie dorównają temu, co ich czeka w kra-
inie Fotse.  Latryny  mówi ponuro.  Wszystko jest mniej lub bardziej kwestią
latryn . Parę razy Gregg przerywa Marchantowi, by sprostować informację albo
ukrócić co bardziej chełpliwe uwagi.
 Sporządzanie map terenów, do których jeszcze map nie ma, to z całą pew-
nością pożyteczne zajęcie  wzdycha Gittens w pewnym momencie rozmowy.
 Ale ja ciągle mam wątpliwości co do natury waszej pracy. Dlaczego kraina
Fotse?
Marchant posyła mu znaczące spojrzenie.
 Skoro chcą mieć mapę, dotrzemy tam i zrobimy im mapę.
 Naukowa ciekawość, doktorze Gittens  wtrąca Gregg.  Czy może być
ważniejszy cel?
 Absolutnie nie  odpowiada Morgan.  Prawda, profesorze?
311
Wszyscy patrzą na szczyt stołu. Ale profesor Chapel nie odpowiada. Zasnął
pochylony na krześle. Tłuste policzki zwisają mu po obu stronach wysokiego,
sztywnego kołnierzyka. Ma twarz człowieka, który nie musi (nareszcie!) niczego
z niczym kojarzyć, co sprawia mu niewysłowioną ulgę.
Następny tydzień mija na targach z kupcami i łechtaniu próżności guberna-
tora przy stole. W chwilach spokoju Jonathan z ociÄ…ganiem przekopuje siÄ™ przez
papiery. Nie wygląda to zachęcająco. Trzy strony zajmuje sama lista zapisków,
jakie powinien sporządzić, jeden komplet dokumentów dla wodza okręgu, drugi
dla wodzów w poszczególnych wioskach, trzeci dla rady starszych w każdej wio-
sce, różnokolorowe pokwitowania dla konkretnych rejonów, różniące się kształ-
tem karteczki dla kobiet i dla mężczyzn. . . Wszystkie przygotowania do wyjazdu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •