[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pomimo pędu, jaki nadała statkowi fala uderzeniowa po wybuchu supernowej, przy
holowaniu potrzebne były niezależne zródła ciągu. Jeden z dużych wahadłowców
przycumowano w najwytrzymalszym punkcie konstrukcji i za mieniono na pomost oraz hotel
dla załogi odbywającej wachtę. Po dotarciu do miejsca, skąd można by go teleportować,
statek miał być  umieszczony w tej samej odległości od układów rodzinnych 'Diniów i ludzi,
choć, na co zwrócili uwagę Najwyżsi Talenci, określenie lokalizacji nie miało najmniejszego
znaczenia: naukowców można było przenosić w dowolne miejsce. Wynikł spór, czy obecność
kadłuba może w jakiś sposób przyciągać inne statki-Roje, bo jeśli tak, to powinien on znalezć
się jak najdalej od obu rodzinnych systemów. O hipotezie tej głośniej było w światach
zamieszkanych przez ludzi niż przez 'Diniów.
- Może dlatego - skomentował to Thian podczas lunchu w mesie oficerskiej, kiedy
poruszono ten temat - że 'Diniowie mieli już na swym niebie statki-Roje i przetrwali. Ale
przecież my także!
Ciszę, która zapanowała na chwilę, przerwały złorzeczenia Złej Woli, lecz szeptem tak
ulotnym, że Thian zaczął się zastanawiać, czy aby nie podsunęła mu ich wyobraznia. Surowo
skrytykował sam siebie za ślamazarność, powinien był podążyć za szeptem tak szybko jak
myśl. Spóznił się, chociaż powinien mieć się na baczności, zwłaszcza od czasu ataku na
chorążego, który bardzo powoli wracał do zdrowia. Thian miał nadzieję, że Zła Wola przeżyła
szok na skutek pomyłki. Razem z matką przeglądnęli listę członków oddziału abordażowego
w nadziei, że doszukają się w niej jakiejś wskazówki. Z wyjątkiem tego, że dwanaście z
czternastu znajdujących się na niej nazwisk należało do osób biorących udział w
prowadzonych przez niego zajęciach, nic nie wskazywało na tożsamość Złej Woli.
Damia i Thian teleportowali głównie żywność i wodę, aby zaopatrzyć trzy jednostki
ludzi, które miały wyruszyć w pościg za kapsułami ratunkowymi z królowymi na pokładzie, i
dla wyznaczonego do poszukiwań supernowej  KLTL . Transporty sprzętu i urządzeń
zdarzały się teraz sporadycznie. Analizy spektroskopowe potwierdziły, że wrak przeniknięty
jest elementami, które wyrzuca z siebie eksplodująca gwiazda. 'Diniowie nie uważali tego za
przekonywają cy dowód na to, że rodzinny świat Rojów uległ zagładzie w wyniku tej
kosmicznej katastrofy.
Thian zastanawiał się, czy aby okres jego służby nie miał się ku końcowi, a więc
niemal z uczuciem ulgi przyjÄ…Å‚ wezwanie kapitana do stawienia siÄ™ w mesie odpraw
bojowych.
- Wejdz, proszę, młodzieńcze, i usiądz. - Kapitan zamilkł i potarł nos końcami
złożonych razem palców obu dłoni. Thian wyczuł, że tym razem ekran osłaniający umysł
Ashianta nie był tak szczelny. Dowódca nie wiedział, z jakim przyjęciem spotkają się jego
słowa. - Dano mi do zrozumienia, że na pokładzie  Vadima znajduje się ktoś, kto panu zle
życzy.
Thian przytaknął kiwnięciem głowy.
- Twoja matka nie była w stanie pochwycić napastnika i chociaż zbrojmistrz
sprawdził, z której broni oddano strzał, to, niestety, nie zarejestrowano wcześniej, komu
miotacz został wydany. Czy pan wie, kto to był?
Thian potrząsnął głową.
- Doskonale, zatem, chłopcze, nie możesz zostać na pokładzie  Vadima . Nie
zamierzam wystawiać życia Najwyższego na szwank.
- Panie kapitanie...  KLTL wyrusza w dalszy rejs i nie wystarczy mu zapasów, które
jest w stanie zabrać ze sobą, nawet jeśliby zapchano nimi wszystkie zakamarki we wszystkich
kajutach, chyba że... ja byłbym na pokładzie. Jeślibym mógł zgłosić się na ochotnika...
- Ależ przez dobrze ponad rok byłbyś tam jedynym człowiekiem...
Thian uśmiechnął się, widząc wyraz twarzy Ashianta. - Jestem za młody, by rok miał
dla mnie jakiekolwiek znaczenie, panie kapitanie.
- Bzdura! W tym wieku rok dłuży się niesłychanie!
- Kapitanie Ashiant, sprawa wygląda tak: mój wróg ciągle mi się wymyka, lecz ja nie
mogę mu sprawić satysfakcji, że zmusił mnie do ucieczki; za długo przestawałem z 'Diniami.
Mogę i chcę brać udział w tym rejsie, o to prosiłem i nie zamierzam stchórzyć. Za pańskim
pozwoleniem chcę kontynuować podróż, póki nie dotrzemy do systemu planetarnego Rojów.
Jestem nieodrodnym człowiekiem, jak widać, chcę żyć, by móc walczyć dłużej o jeden dzień.
- Tak! Tak! Tak! Hmm, taaak, hm... - I koniuszki palców obu dłoni Ashianta znów
zetknęły się ze sobą, a jego twarz rozciągnęła się z wolna w uśmiechu, który znalazł swoje
odbicie i w oczach. - To wspaniale, wyjdą nam dwie doskonałe pieczenie na jednym ogniu.
Będę z tobą całkowicie szczery: kapitan Spktm zapytał mnie, czybyś nie rozważył transferu
na pokład jego jednostki. Jest tobą zachwycony: jako tłumaczem, nauczycielem i członkiem
załogi. Uważa, że ten rejs to znakomita okazja do nauczenia załogi posługiwania się językiem
basie na tyle, by mogli samodzielnie obracać się wśród ludzi.
- A co powiedziała mama? - Thian wiedział, że to pytanie skierowano i do niej.
Ashiant roześmiał się wesoło. - Zostawiła ci wolną rękę, bo jak powiada, jesteś już
dorosły. - Znów rozległ się jego śmiech. - Wydaje mi się, że jest z ciebie dumna.
- Zatem przejdę na pokład  KLTL , jeśli to możliwe.
- Spktm chciał jeszcze ci przekazać, że z radością przyjmie u siebie twoich przyjaciół,
kiedy będą już mogli powrócić. Będziesz się wtedy lepiej czuł, jak powiedział.
- Och, na  KLTL będę się czuł wyśmienicie!
Alison Anne nie uszczęśliwiło to, że zamierzał kontynuować rejs, skoro powrót do
domu na  Vadimie mógł odbyć się równie honorowo. I byliby razem. Ostatnio wieczory
spędzali wspólnie, bo szczęśliwym zbiegiem okoliczności przypadały jej dzienne wachty.
- Jak będziemy mogli przyłapać tego, któremu o mały włos udało się ciebie zabić? I
chorążego Kalickmo? Będziesz tutaj doskonale chroniony, a my prędzej czy pózniej
znajdziemy drania. - Chociaż była wrażliwym empatą, Gravy mogła zadziwić zdolnością do
zajadłej determinacji.
- To ma raczej związek z tym, że tam naprawdę na coś się przydam - powiedział,
gładząc jej delikatne blond włosy, które podrywane ładunkiem elektrostatycznym podnosiły
się z poduszki i przylegały przyjemnie do jego palców.
Jej skóra była miękka jak jedwab, ale on musiał złapać nieco tchu. - Wiem, że
'Diniowie będą musieli wytrzymać na bardzo skąpych racjach, póki nie powrócą do punktu
zaopatrzeniowego. Młode muszą być odpowiednio karmione, bo inaczej nigdy nie osiągną
wzrostu, który się liczy. Starsi muszą się odżywiać dla zachowania zdrowia. Jeśli ja będę z
nimi, nie będą zmuszeni wydzielać racji. Będą mieli wolną rękę przy rozpatrywaniu
współrzędnych pozycji supernowej, nie musząc liczyć się z utratą członków załogi.
- Co masz na myśli? Jaka utrata załogi? - Oparła się na łokciu, by spojrzeć na niego
oskarżycielsko. Więcej włosów owinęło się dookoła jego nadgarstka.
- Poglądy 'Diniów na życie i przeżycie nieco różnią się od naszych. 'Diniom wpaja się
szacunek do starszych...
- A nam nie?
- Nie w tym sensie. Młodsi zagłodzą się na śmierć, byle tylko przetrwali starsi...
- Fiuuu! Ależ oni są zacofani!
- Jesteś w błędzie. Starszyzna 'Diniów posiada ogromną wiedzę i doświadczenie, które
należy chronić za wszelką cenę. Niedoświadczony młodzieniec śmierć uważa za wielki honor,
byle tylko te wartości ocalić dla dobra całego gatunku.
- A więc... nie mogliby po prostu racjonować żywności? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skierniewice.pev.pl
  •